Wolna elekcja sprawiała, że każdy szlachcic w Rzeczpospolitej był potencjalnym wyborcą. Oznaczało to zakrojoną na wielką skalę kampanię wyborczą, w której nie wahano się nazywać kandydata na króla zbrodniarzem, a jego matki ladacznicą.

Szlachta dysponowała pewną wiedzą z zakresu prawa i historii oraz cechowała się wrażliwością na sprawy publiczne. Samodzielność w kształtowaniu i odbiorze informacji sprawiała, że nawet najbardziej wpływowi magnaci liczyli się ze zdaniem „młodszej braci”. W świadomości przeciętnego szlachcica zakorzenione były hierarchia wiarygodności informacji oraz zapotrzebowanie na nowe doniesienia z kraju i Europy.

Szlachta Polska w okresie panowania Stefana Batorego wg Jana Matejki („Ubiory w Polsce 1200-1795”, Kraków 1875)

Można wręcz powiedzieć, że szlachtę charakteryzowało zamiłowanie do wymiany aktualnych wiadomości politycznych oraz ich komentowania. Wynikło ono w znacznej mierze ze specyfiki ustrojowej Rzeczypospolitej, w której szlachcic-obywatel miał prawo do udziału w życiu publicznym, a poprzez sejmiki i sejm wywierał wpływ na decyzje państwa. Wykształcenie się wolnej elekcji było ukoronowaniem pozycji dominującego stanu i zarazem źrenicą jego złotej wolności.

Przekupna szlachta czy świadomi elektorzy?

Śmierć ostatniego Jagiellona przerwała ciąg dynastyczny. Wobec braku następcy tronu w postaci potomstwa zmarłego króla, kandydata do korony poszukiwano wśród domów europejskich. To z kolei zrodziło rywalizację między magnatami, liczącymi na osadzenie na tronie odpowiadającego im monarchy, który okazałby później wdzięczność za poparcie udzielone na polu elekcyjnym.

Co bardziej wpływowi możnowładcy uruchamiali całą machinę propagandową, która miała na celu „urobić” opinię szlachecką i nakłonić część elektorów do przyjęcia pożądanej postawy. Po pióro chętnie sięgali także niezależni autorzy pragnący wyrazić swoją opinię z perspektywy „zwykłych obywateli”. Szczególna ich aktywność przypadła na okres pierwszych królów elekcyjnych.

Jan Matejko: Potęga Rzeczypospolitej u zenitu. Złota wolność. Elekcja 1573

Na postawy szlacheckich elektorów próbowały wpływać obce dwory, jednakże ich możliwości były różne. Często posłowie i wysłannicy domów europejskich nie orientowali się w zasadach rządzących wolną elekcję. Nie rozumieli oni mentalności szlachty oraz jej pozycji w państwie. Dysponowali natomiast znacznymi sumami pieniędzy, którymi próbowali korumpować uczestników elekcji. Jeszcze do połowy XVII wieku szlachta wykazywała dużą odporność na te praktyki.

Elekcja Michała Korybuta Wiśniowieckiego odbywała się w warunkach wyjątkowego napięcia politycznego i wrogości szlachty wobec magnaterii (na ilustracji portret króla autorstwa Daniela Schultza, ok. 1669 r.)

Powszechne opinie o tym, że szlachta zawsze była w czasie elekcji przekupna i pijana, mają niewiele wspólnego z faktami. Zdarzały się ekscesy, jak podczas elekcji w 1669 roku, kiedy to jeden szlachcic wystrzelił z pistoletu w kierunku szopy senatorskiej, ale były to incydenty, niełatwe do uniknięcia w wielkim tłumie. Było to trudne zwłaszcza w okresie silnego napięcia politycznego, a trzeba pamiętać, że po abdykacji Jana Kazimierza przepełniona goryczą szlachta obwiniała magnatów za zły stan państwa. Zaryzykowałbym w tym miejscu nawet twierdzenie, że podczas pierwszych elekcji szlachta była bardziej świadoma swych wyborów niż niejeden współczesny obywatel.

Oczywiście z czasem było coraz gorzej, zwłaszcza w XVIII wieku, na co wpłynęło wiele czynników. Musimy również pamiętać o specyfice tamtych czasów. Przykładowo, jeśli w czasie drugiej elekcji (1574 rok) wysłannicy cesarscy podarowali senatorowi drogiego konia z rzędem, a ten prezent przyjął, nie oznaczało to bynajmniej, że ów senator był zwolennikiem kandydatury cesarza do polskiej korony. Po prostu odmowa przyjęcia takiego podarku byłaby wielką zniewagą.

Dość często senatorowie zapewniali w prywatnych listach o swoim poparciu dla konkretnych kandydatów, a później podejmowali decyzje, kierując się „dobrem ogółu”, jednomyślnie ze szlachtą. Zdecydowana większość senatorów poparła Henryka Walezego, Stefana Batorego, Zygmunta Wazę, a później jego synów Władysława i Jana Kazimierza. Kandydatury cesarza Maksymiliana II (1575), arcyksięcia Maksymiliana (1587), cara Fiodora (1587) czy Gustawa Adolfa (1632) miały relatywnie niewielu zwolenników wśród elit.

Poważne rozdźwięki zrodziła elekcja Michała Korybuta w 1669 roku. Skłóceni magnaci mieli własnych kandydatów do tronu, a swojego sprzeciwu wobec obioru Wiśniowieckiego nie wyrazili jedynie z obawy przed 12 tysiącami szlacheckich szabel. Michał Korybut musiał później mierzyć się z bardzo silną opozycją magnacką. Jan Sobieski jako król również miał wielu wrogów politycznych, a swój wybór na tron zawdzięczał w dużym stopniu umiejętnemu wykorzystaniu w propagandzie wiktorii chocimskiej (1673).

Rodzaje propagandy

Przed każdą elekcją dochodziło w pierwszej kolejności do ukształtowania obozów wyborczych. Wyścig do korony rozpoczynał się natychmiast po śmierci króla. Rywalizujące strony stosowały rozmaite techniki propagandowe, a szlachta była wręcz bombardowana rozmaitymi awizami, broszurami i pismami. Przyjmowały one postać:

  • utworów polemicznych natury politycznej, np. wyliczających korzyści, jakie miała uzyskać Rzeczpospolita po wyborze konkretnego elekta;
  • panegiryków, czyli tekstów pochwalnych dla kandydata, podkreślających jego cechy osobowościowe oraz osiągnięcia;
  • poezji okolicznościowej, polskiej lub łacińskiej, która prezentowała sobą różną wartość;
  • paszkwili, czyli obraźliwych utworów mających na celu ośmieszenie przeciwnika.

Farbą drukarską w przeciwnika

Na terenie państwa znajdowało się wiele drukarni (Kraków, Wilno, Warszawa), w tym prywatnych (Nieśwież, Birże, Raków). Zamawiano w nich druk pism, a następnie kolportowano je wśród szlachty na zjazdach i sejmikach. Magnaci, świadomi siły propagandy, zatrudniali poetów i literatów odpowiedzialnych za pisanie tego typu dzieł. Teksty takowe przygotowywali Jan Kochanowski, Maciej Stryjkowski, Bartłomiej Paprocki czy Łukasz Górnicki – wybitni humaniści.

Karol Miller, „Odwiedziny Jana Zamoyskiego w Czarnolesie” (1878 r.) Poeta nie stronił od pisania dzieł o wymowie politycznej

Do tego dochodziła ustna agitacja prowadzona najczęściej na sejmikach, a później w czasie samej elekcji. Uprawiali ją zagorzali zwolennicy konkretnego kandydata nasyłani przez magnackich protektorów. Odgrywali oni rolę tub wyborczych rywalizujących stronnictw. Agitacja takowa była jednak bardziej ryzykowana od anonimowych pism propagandowych. W XVI wieku świadomi i dobrze wykształceni szlachcie jeszcze nie ulegali zbyt łatwo wpływom magnackich emisariuszy. Często szybko wyprawiali ich ze zjazdów i sejmików. Dla szlacheckich tradycjonalistów klient-agitator nie zasługiwał na miano prawdziwego obywatela.

Oby nie Habsburg

Nowy król po śmierci Zygmunta Augusta miał być przede wszystkim władcą szlachty, rządzącym zgodnie z jej oczekiwaniami. W związku z tym kandydatura arcyksięcia Ernesta Habsburga od początku nie cieszyła się większą popularnością. Obawiano się lekceważenia praw obywatelskich i tolerancji religijnej, zniemczenia dworu królewskiego oraz wplątania Polski w wojnę z Turcją. Habsburg często był przedstawiany jako wróg wolności, a magnaci jako ci, którzy chcą go narzucić ogółowi bez oglądania się na zdanie elektorów. „Którego za Pana wam już wymalowali, chociaście go wy sobie jeszcze nie obrali”.

Henryk Walezy wydawał sie dobrą alternatywą wobec Habsburgów, ale okazał się bardzo niefortunnym wyborem (na ilustracji portret autorstwa François Quesnela)

Byli oczywiście zwolennicy tej kandydatury, w tym senatorowie duchowni. Autor pisma „Gdyby Panowie Polacy cesarza, albo Niemca obrali” podnosił argumenty, że Habsburg pochodzi z potężnej dynastii, więc będzie mógł zapewnić Rzeczypospolitej sojusz z Cesarstwem i pokój z Moskwą. Szlachta jednak bardziej obawiała się podzielenia losu Czech i Węgier, gdzie ograniczono prawa stanowe. Ponadto uważano, że potężna Rzeczpospolita jest w stanie sama rozstrzygać swoje losy, bez oglądania się na cesarza.

Żywe zainteresowanie budziła kandydatura francuska, która wydawała się godzić interesy różnych grup. Jan Dymitr Solikowski, późniejszy arcybiskup lwowski, wiele pisał o księciu Henryku, podnosząc jego pozytywne cechy. Francuz miał gwarantować pokój z Turcją przez wzgląd na dobre relacje Paryża i Stambułu, co z kolei było wadą w oczach przeciwników tej kandydatury, gdyż nie godziło się chrześcijańskim władcom zawierać sojuszy z bisurmanami. Francuz miał podreperować skarb królewski i być godnym następcą Jagiellonów, gdyż pochodził z dynastii o długiej tradycji, która żyła z Polską w zgodzie.

Cieniem na kandydaturze Walezego kładła się noc św. Bartłomieja. Polscy protestanci sprowadzili nawet ryciny przedstawiające krwawe mordy dokonane na hugenotach, aby kolportować je wśród szlachty. To z kolei przyprawiło o duży ból głowy francuskiego posła w Polsce Muntlaca. Nie wahano się nazywać Henryka „okrutnym”, „bezbożnym”, „zbrodniarzem”, a jego matkę Katarzynę Medycejską „ladacznicą”.

Dlaczego Batory, a nie cesarz?

Krótkie i niefortunne rządy Walezego wywołały powszechną gorycz. Ucieczka Francuza stała się argumentem dla zwolenników Habsburga, głównie w kręgach możnowładczych skupionych wokół prymasa Jakuba Uchańskiego. Jednakże wśród szlachty odżyła idea władcy przyrodzonego, związanego z krajem. Rolę takiego monarchy miała odegrać Anna Jagiellonka, siostra ostatniego z Jagiellonów, której przydano na czas bezkrólewia tytuł infantki. Szybko pojawił się też pomysł, aby dać jej za męża walecznego ks. siedmiogrodzkiego.

Z oddolnej inicjatywy powstało wówczas wiele utworów i pieśni, które stworzyły wręcz cały cykl poetycki, w którym znalazły swój upust aspiracje stanu szlacheckiego. Sławiono w nich głównie Annę, co siłą rzeczy zwiększało również autorytet Batorego. Tytułu tych utworów uderzały w tony patriotyczne: „Na Orła Białego”; „Herb królowej Jej Mości”; czy „Pieśń nowa o królu polskim Stefanie Pierwszym”. Pomysł elekcji Jagiellonki wraz z Batorym trafił na podatny grunt, gdyż w ten sposób łączył on tradycje dynastyczne i wolną elekcję.

W tej sytuacji zwolennikom Habsburgów trudno było przebić się ze swoją propagandą. Zestaw argumentów przeciwnych kandydatom z tej dynastii był bowiem stały. „Niemcy” ogólnie nie mieli w Polsce dobrej prasy. Pojęcie to były zresztą bardzo pojemne, kojarzono z nim nie tylko mieszkańców Cesarstwa, ale także Holendrów, Anglików, niekiedy nawet Francuzów. Przeciwstawiono im Batorego jako dzielnego księcia z „książąt dzielnych węgierskich”, z którymi przecież Polska miała wspólną historię. Niejeden szlachecki autor miał nawet nadzieję, że małżeństwo Anny ze Stefanem – jakkolwiek królowa miała już swoje lata – przyniesie potomstwo:

Anna Jagiellonka była główną aktorką w czasie drugiej i trzeciej elekcji (na ilustracji portret Lucasa Cranacha Młodszego)

Niechże rozkwitnie plemię Jagiełłowe,
Potomki z niego królestwu daj nowe

Sprytnym posunięciem ze strony szlacheckich liderów było napisanie pisma, w którym Batorego rekomendował Władysław Jagiełło: „Słyszę, że to mąż godny, czujny w męstwie znaczny? Znaczny” – odpowiadał zwycięzca spod Grunwaldu. W takiej właśnie atmosferze obrano na króla Stefana Batorego. Stronników separatystycznej elekcji Maksymiliana II potraktowano jak wrogów ojczyzny, i była to opinia dość powszechna.

Jagiellon, „Piast” czy Niemiec?

Anna Jagiellonka, choć odsunięta od rządów przez Batorego, miała ogromne wpływy w Koronie i cieszyła się dużym szacunkiem. Nigdy nie zapomniała o synu swej siostry Katarzyny, która wyszła za króla szwedzkiego Jana III Wazę. W zasadzie od razu po śmierci Batorego królowa zaczęła wdrażać swój plan, mający na celu osadzenie na polskim tronie królewicza Zygmunta.

Rządy Batorego zrodziły w Polsce silne podziały w obrębie elity władzy oraz szlachty. Dla Zborowskich i ich popleczników tylko Habsburg mógł naprawić błędy poprzednika, i odsunąć od władzy ich największego wroga, Jana Zamoyskiego. Wszechwładny kanclerz przysporzył sobie wielu wrogów, stąd kandydatura z cesarskiej dynastii zyskała sobie większą popularność aniżeli wcześniej.

Spośród czterech kandydatów habsburskich największe szanse wyboru mieli dwaj z nich: Ernest i Maksymilian. Pierwszego z nich przedstawiano jako osobę stateczną, darzącą głębokim szacunkiem Polaków. Uprzedzano jednak, że przeciwnikami arcyksięcia będą „heretycy” oraz ci wszyscy, którzy są niechętni wojnie z Turcją. Stronnicy Maksymiliana przekonywali szlachtę o jego potędze, która pozwoli na doprowadzenie do pokoju z Moskwą.

Zygmunt III Waza zdobył polski tron w dużej mierze dzięki swemu jagiellońskiemu pochodzeniu (na ilustracji w stroju koronacyjnym na portrecie Pietera Claesz. Soutmana, ok. 1624 r.)

Mówiło się o bratanku zmarłego króla, Andrzeju Batorym. Stefan Batory już wcześniej nosił się z zamiarem stworzenia w Polsce swojej dynastii, co miało zagrażać wolnej elekcji. Szlachta mówiła więc: „My nie chcemy być Siedmiogrodziany”. O koronę ubiegał się też wielki kniaź moskiewski Fiodor Iwanowicz, który obiecywał bliżej nieokreśloną unię „żeby tym oboim państwom być pod naszą carską ręką w społeczności i w miłości zawsze, w zjednoczeniu ode wszystkich nieprzyjaciół za jeden”.

Żywa była idea „Piasta”. Odradzano „obierać pana z cudzego narodu”, gdyż z takiego króla miało nie być żadnego pożytku. Kogo jednak nazywano Piastem? Książąt Ostrogskich Konstantego i Janusza, książąt słuckich, Radziwiłłów, Tęczyńskich, Firlejów i Jana Zamoyskiego. Choć ten ostatni nosił się z zamiarem zgłoszenia swojej kandydatury, to ostatecznie zrezygnował. Brakło „Piasta”, który mógłby pociągnąć za sobą wyborców, a przy tym nie wzbudzać poważnego sprzeciwu magnackich rywali.

Od początku znaczne szanse na wybór miał Zygmunt Waza. Wszędzie podkreślano jego jagiellońską krew, polską mowę i wiarę katolicką. Podnoszono jego biegłość w językach obcych. Chwalono dobre obyczaje młodego królewicza:

Młodzieniec godny
Na wszem podobny
Narodu polskiego
I cnotliwego

Zwracano uwagę na pozytywne cechy charakteru kandydata: „pan ludzki, miłościwy, sprawiedliwy”. Jeden z anonimowych autorów znalazł aż 40 powodów, dla których wybór Wazy miał być najlepszy. Wśród nich znalazły się: przyszła unia ze Szwecją, bogaty skarb Wazów, rozwój polskich miast portowych oraz flota pływająca pod banderą obu państw. Stworzona w ten sposób potęga państwowa miała osłabić Moskwę i Habsburgów. Zygmunt jako siostrzeniec Zygmunta Augusta miał też odzyskać sumy neapolitańskie. Najważniejszym argumentem według zwolenników kandydatury szwedzkiej było bliskie pokrewieństwo Zygmunta Wazy z Jagiellonami. Przeciwnicy podnosili z kolei młody wiek Zygmunta i brak doświadczenia, a Litwini poważnie obawiali się konfliktu z Moskwą.

Po dokonaniu podwójnej elekcji przez zwolenników Wazy i Maksymiliana Habsburga, ci pierwsi wykazali się znacznie większą aktywnością na polu propagandowym. Nie bez znaczenia był fakt, że w opanowanym przez stronników Zygmunta Krakowie działały aż dwie drukarnie.

O królestwie próżna myśl, bo już króla mamy,
Cnotliwego Zygmunta tym być wyznawamy.

Niemniej spór o koronę rozstrzygnięto dopiero w bitwie pod Byczyną, gdzie:

plac był szeroki, kto się ma trzymać za boki,
pytać o tym: u Byczyny, uczono cesarskie syny,
kto ma wprzód bieret zdejmować, jako sąsiada szanować.

***

Okazuje się, że wśród szlachty przywiązanie do własnej dynastii i pamięć o rządach Jagiellonów były silniejsze niż obietnice Habsburgów czy moskiewskich carów. W czasie elekcji 1632 i 1648 roku europejskie domy w ogóle nie łudziły się szansą na zdobycie polskiego tronu. Wiedziały, że po koronę sięgnie któryś z synów Zygmunta III – „ostatniej gałązki krwi Jagiełłowej”. Ale nawet i później niechęć do obcych Panów skłoniła szlachtę do wyboru „Piasta”, z dziada pradziada obywatela Rzeczypospolitej, Michała Korybuta Wiśniowieckiego.

Bibliografia

  • Urszula Augustyniak, Informacja i propaganda w Polsce za Zygmunta III, PWN, Warszawa 1981.
  • Taż, Plotka, pomówienie i prowokacja – jako narzędzie walki politycznej za Zygmunta III, [w:] Kultura. Polityka. Dyplomacja. Studia ofiarowane Jaremie Maciszewskiemu w 60-tą rocznicę Jego urodzin, red. Andrzej Bartnicki, Warszawa 1990, s. 29–34.
  • Taż, Wazowie i „królowie rodacy”. Studium władzy królewskiej w Rzeczypospolitej XVII wieku, Semper, Warszawa 1999.
  • Krzysztof Baczkowski, „Panowie Przyrodzeni” a elekcyjność tronu w Polsce średniowiecznej, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historyczne”, z. 135 (2008), s. 53–63.
  • Juliusz Dłużewski-Nowak, Okolicznościowa poezja polityczna w Polsce. Pierwsi królowie elekcyjni, Pax, Warszawa 1969.
  • Tenże, Okolicznościowa poezja polityczna w Polsce. Zygmunt III, Pax, Warszawa 1971.
  • Jarema Maciszewski, Mechanizmy kształtowania się opinii publicznej w Polsce doby kontrreformacji, [w:] Wiek XVII. Kontrreformacja – barok. Prace z historii kultury, red. Janusz Pelc, Wrocław 1970, s. 55–70.
  • Kazimierz Maliszewski, Komunikacja społeczna w kulturze staropolskiej. Studia z dziejów kształtowania się form i treści społecznego przekazu w Rzeczypospolitej szlacheckiej, UMK, Toruń 2001.
  • Halina Michalak, Druk ulotny w służbie informacji i propagandy. Czasy Zygmunta III Wazy, [w:] Kultura. Polityka. Dyplomacja. Studia ofiarowane Jaremie Maciszewskiemu w 60-tą rocznicę Jego urodzin, red. Andrzej Bartnicki, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1990, s. 234–245.
  • Przemysław Piotr Szpaczyński, „Wazowie” czy następcy i przedstawiciele dynastii Jagiellonów? Kilka uwag w sprawie problemu ciągłości dynastycznej w Rzeczypospolitej Obojga Narodów po śmierci Zygmunta II Augusta, „In gremium. Studia nad historią, kulturą i polityką”, t. 1 (2007), s. 21–37.
Maciej A. Pieńkowski
Maciej A. Pieńkowski, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Autor monografii „Trudna droga do władzy w Rzeczypospolitej. Sejm koronacyjny Zygmunta III 1587/1588 i sejm pacyfikacyjny 1589 roku” (Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2021) oraz artykułów i recenzji naukowych publikowanych w monografiach zbiorowych, czasopismach (m.in.: „Almanach Warszawy”, „Czasopismo Prawno-Historyczne”, „Klio”, „Niepodległość i Pamięć”, „Przegląd Historyczno-Wojskowy”, „Polski Przegląd Dyplomatyczny”) i seriach wydawniczych („Studia nad staropolską sztuką wojenną” i „Studia historyczno-wojskowe”). Popularyzator historii w czasopismach „Mówią Wieki” i „Polska Zbrojna. Historia”. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół dziejów Rzeczypospolitej XVI–XVII w., a także wojny polsko-sowieckiej. Naukowo związany z seminarium prowadzonym przez prof. dr hab. Mirosława Nagielskiego na Uniwersytecie Warszawskim. Stały współpracownik Fundacji Zakłady Kórnickie oraz edukator w Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie. Historyk Sekcji Badań nad Wojskiem do 1945 r. w Wojskowym Biurze Historycznym im. gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego w Warszawie.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!