O ile pierwsze bezkrólewie po śmierci Zygmunta Augusta doprowadziło do chaosu prawnego i ustrojowego, o tyle ucieczka Henryka Walezego jeszcze tę sytuację pogłębiła. Jak rządzić krajem, skoro król jest, ale go nie ma? Przed rozwiązaniem takiej łamigłówki stanęła ówczesna szlachta.

„Wszyscy […] widząc królestwo bez żadnej obrony zostawione, na los niepewny rzucone, trwożyć się poczęli” – pisał w swoich „Dziejach Polski” Reinhold Heidenstein. Ucieczka Henryka Walezego była niewątpliwym szokiem, choć wielu podejrzewało króla o chęć czmychnięcia z kraju. Dlaczego świeżo upieczony król Polski i wielki książę litewski postanowił porzucić poddanych?

Katarzyna Medycejska, matka Henryka Walezego, zrobiła wszystko, by nakłonić syna do powrotu do Francji (na portrecie w stroju żałobnym po śmierci męża, Henryka II, ok. 1560 r., obraz z pracowni François Cloueta, dziś w zbiorach Musée Carnavalet)

30 maja 1574 roku w Vincennes zmarł Karol IX, król Francji. Jego zgonu spodziewano się przynajmniej od 1573 roku, kiedy stan zdrowia chorego na suchoty władcy zaczął się pogarszać. Dla wstrząsanej sporami religijnymi i ambicjami możnowładców Francji zgon Walezjusza oznaczać mógł jedynie pogłębienie istniejących konfliktów.

Najwięcej mogła na nich stracić Katarzyna Medycejska, matka Karola, która dzięki swoim niewątpliwym talentom politycznym zbudowała sobie pozycję faktycznego władcy monarchii francuskiej. Zagrożeniem dla jej wpływów był jej najmłodszy syn, Franciszek Herkules, człowiek ambitny, pozbawiony skrupułów, a jednocześnie umiejący zjednać sobie charyzmą i talentami aktorskimi społeczeństwo francuskie. Ponoć uwielbiał wdziewać strój starożytnego Gala, aby podkreślać swoje przywiązanie do tradycji.

Gwarantem utrzymania władzy przez Katarzynę w przypadku śmierci Karola IX stał się Henryk Walezy, dopiero co koronowany na polskiego króla. Wraz z pogarszaniem się stanu Karola listy słane przez Katarzynę do Krakowa stawały się coraz bardziej dramatyczne. Ostatni – wysłany dwa dni po śmierci francuskiego króla – był już bełkotliwy, pełen strachu i spazmatycznego błagania o przyjazd Henryka do Francji.

Ucieczka

Z opuszczeniem Polski Walezy wcale się nie spieszył. Z dnia na dzień poruszał się coraz lepiej w ówczesnej rzeczywistości politycznej, a tworzone przez niego stronnictwo pozwalało mieć nadzieję na ustabilizowanie jego pozycji w kraju. Samemu Henrykowi Polska zaczęła się zresztą coraz bardziej podobać, a on sam coraz głębiej wgryzał się w tutejszą polityczną układankę, de facto dużo prostszą niż w rodzinnej Francji. Do pozostania w kraju nie zachęcała jednak opozycja, która podważała legalność władzy króla i nawoływała do nierozpoczynania sądów w związku z brakiem konfirmacji praw, a także z lubością powtarzała plotki o dziwnym i nieobyczajnym zachowaniu króla oraz jego dworu. Dodatkowo przywiązanie do matki i obawa o jej los coraz silniej skłaniały Henryka ku decyzji o opuszczeniu Wawelu. Ostatni, dramatyczny list przechylił szalę.

Mimo to Henryk zwlekał jeszcze kilka dni. Dzień po otrzymaniu informacji o śmierci Karola (król Francji zmarł 30 maja 1574 roku) polski władca zwołał na naradę senatorów przebywających w Krakowie. Zdawali oni sobie oczywiście sprawę, że król opuści Kraków, starali się jednak, aby uczynił to zgodnie z dobrym obyczajem. Zasugerowali mu, żeby zwołał sejm, aby tam wyjaśnić motywy odjazdu i ustanowić sposób zarządzania państwem pod jego nieobecność. Jednocześnie oczekiwano zapewne od króla, że po uspokojeniu sytuacji we Francji powróci do Polski. Henryk zaspokoił te oczekiwania, pisząc w listach do zaufanych senatorów, że po ustabilizowaniu sytuacji w swojej ojczyźnie wróci do Rzeczpospolitej, a jej mieszkańcy mogą go nadal uważać za króla.

Ucieczka Henryka Walezego z Polski, obraz Artura Grottgera, 1860 r. (Muzeum Narodowe w Warszawie, nr inw. 35754 MNW)

Zapowiedzi te były najprawdopodobniej jedynie pustymi obietnicami, jakich Henryk złożył wiele, nie zamierzając ich dotrzymywać. Utrzymanie korony polskiej było celem stricte pragmatycznym, jak twierdzi Stanisław Płaza, potrzebnym na wypadek utraty korony francuskiej w wyniku wojny z hugenotami. W rzeczywistości Walezemu zależało na jak najszybszym opuszczeniu Polski i udaniu się do swojej ojczyzny. Przedstawione deklaracje powrotu miały jedynie pozwolić na sztuczne podtrzymywanie władzy Henryka.

Do ucieczki doszło w nocy z 18 na 19 czerwca. Nie pomógł ani pościg prowadzony przez Jana Tęczyńskiego, ani heroiczna postawa starosty oświęcimskiego, który przepłynąwszy wpław Wisłę biegł skąpo odziany za uciekającym królem. W okolicach Pszczyny Tęczyński doścignął co prawda Walezego, lecz ten kategorycznie odmówił powrotu, zbywając kasztelana wojnickiego obietnicą, że: „za trzy najdalej cztery miesiące powróci niechybnie”.

Skandal!

Już śmierć Zygmunta Augusta i późniejsze bezkrólewie spowodowały kryzys ustrojowy w Rzeczpospolitej. Ucieczka Henryka Walezego pogłębiła wiele problemów. Na ilustracji portret Zygunta Augusta autorstwa Lucasa Cranacha młodszego, ok. 1553 r. (Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie, nr inw. XII-538)

Ucieczka Henryka została przyjęta z niemałym oburzeniem. Wraz z wieścią o ucieczce popularność Walezego spadła radykalnie. Nie przebierając w słowach Świętosław Orzelski napisze: „król ten dostąpiwszy korony, raczej najpróżniejszymi obietnicami i oszukaństwem, niż szafunkiem, na samym początku sprofanował najświętszy sakrament przysięgi, w jednej chwili roztrwonił wszystko bezmierną swą rozrzutnością, a doprowadziwszy do ubóstwa, zemknął haniebnie, ukradkiem”. Co prawda opinię Orzelskiego można potraktować jako przesadzoną, pisaną z przez osobę Walezemu niechętną, ale niewątpliwie wyrażała ona pogląd dużej części szlacheckiego narodu politycznego.

Rzeczpospolita po ucieczce Henryka znalazła się w niejasnej sytuacji prawno-politycznej. Wyjazdów króla obawiano się już w okresie panowania ostatnich Jagiellonów, kiedy opuszczali oni Koronę i „uciekali” na Litwę. Wówczas najdotkliwiej odczuwano mnogość prerogatyw królewskich, zwłaszcza tych dotyczących zwoływania sejmów, sprawowania sądów, czy obsadzania urzędów. W chwili ucieczki Henryka tryb zarządzania państwem pod nieobecność króla był nieustalony.

Brak monarchy na terenie kraju nie uprawniał jednak szlachty do ogłoszenia bezkrólewia. Państwo polsko-litewskie stanęło na progu kolejnego paraliżu ustrojowego. Z jednej strony król nie tracił swoich uprawnień, z drugiej zaś nie mógł z nich korzystać. Ponieważ żył i nadal legalnie sprawował władzę, każda próba zastąpienia władcy i przejęcia jego uprawnień mogła spotkać się z oskarżeniem o uzurpację.

Nastrój niepewności pogłębiała opozycja, która widziała w tym wszystkim szansę na pozbawienie Henryka tronu. Powstał więc swoisty pat, a każde rozwiązanie mogło być podważone jako złamanie prawa. Podobnie jak w pierwszym bezkrólewiu po śmierci Zygmunta Augusta, szlachta znalazła się w nowej dla siebie sytuacji i musiała sobie z tym jakoś poradzić.

Tym razem rzeczywistość wydawała się jednak o wiele bardziej skomplikowana. O ile po śmierci Zygmunta Augusta problem leżał w tym, do kogo należeć ma część kompetencji królewskich niezbędnych do funkcjonowania państwa, o tyle po ucieczce Henryka pojawiło się pytanie. czy obowiązki królewskie mogą być dalej wykonywane, a jeśli nie, to czy mogą być przejęte przez związki szlacheckie, tak jak w okresie interregnum.

Chaos

Kapliczka w Pszczynie wystawiona według tradycji w miejscu, w którym polski pościg dogonił uciekającego do Francji Henryka Walezego (fot. Miezian, domena publiczna)

W tej trudnej sytuacji odpowiedzialność za losy państwa wzięli na siebie senatorowie przebywający w Krakowie. Już 20 czerwca wysłali oni listy do pozostałych senatorów nawołujące do spotkania się w Krakowie, Lublinie lub Warszawie. W ciągu miesiąca na terenie Rzeczpospolitej zwoływano lokalne zjazdy, których zadaniem było ustosunkowanie się szlachty do zaistniałej sytuacji. W Małopolsce i Wielkopolsce wzorem pierwszego bezkrólewia podejmowały one decyzje dotyczące spraw bezpieczeństwa, organizując doraźne sądy czy też zwołując pospolite ruszenie. Przybierały one formę konfederacji.

Pomimo braku formalnego ogłoszenia bezkrólewia szlachta tych ziem zastosowała wzorce wypracowane w okresie I interregnum po śmierci Zygmunta Augusta, uznając je za najodpowiedniejsze. Podobnie postąpiła szlachta ruska. Inaczej zdecydowała szlachta na Mazowszu i na Litwie – tam nadal sprawowano sądy w imieniu króla, nie widząc potrzeby wprowadzania stanu wyjątkowego.

Większość źródeł z tego okresu wskazuje na duże niezadowolenie szlachty zaistniałą sytuacją. Niechęć do Henryka Walezego skupiała się przede wszystkim na jego zwolennikach. Jeden z komentatorów napisał, że: „bardziej kto był zbliżony do monarchy, tem więcej podejrzanym [był] u ludu”. W czasie zjazdu szlachty kujawskiej ostry atak przypuszczono na osobę biskupa kujawskiego Stanisława Karnkowskiego, nie bez racji uważanego za jednego z najbliższych współpracowników króla. Jak zanotował Orzelski: „nieobecnego i wymawiającego się chorobą łajała zelżywymi wyrazami, nazywając go ciemiężcą wolności pospolitej, powiadając, że nie śmiał teraz oczu pokazać i odgrażając się do tego stopnia, że gdyby się pokazał, na niebezpieczeństwo życia byłby narażony”.

Prawo jest królem

Szczególne oburzenie wzbudzała sprawa braku konfirmacji praw. Twierdzono, że porzucenie kwestii uporządkowania i spisania prawa w czasie elekcji 1573 roku doprowadziło do sytuacji kryzysowej. Utrwaliło pustkę prawną, nie zdyscyplinowało monarchy, doprowadziło do anarchii.

Henryk Walezy odmówił zaprzysiężenia artykułów henrykowskich, co stało się źródłem wielkich sporów. Na ilustracji portret przyszłego króla z 1570 r., prawdopodobnie autorstwa Jeana de Courta (Musée Condé, nr inw. PE 256)

Odpowiedzialność za brak zaprzysiężenia artykułów henrykowskich i konfirmacji praw zrzucono na senatorów. Stefan Grodeński tłumaczył, że: „nie posłowie ziemscy, strażnicy swobód, którzy w tym przedmiocie prawie jednogłośnie żądali zatwierdzenia praw, lecz większość senatorów była tego przyczyną”. W Proszowicach – na zjeździe województwa krakowskiego – sytuacja przybrała jeszcze bardziej dramatyczny obrót. Oto bowiem: „tak gwałtownie wybuchła nienawiść szlachty krakowskiej przeciw Zborowskiemu – wojewodzie krakowskiemu – że nawet siostrzeniec jego Stadnicki, dobywszy z pochew szabli, śmiercią na niego się odgrażał”.

Te drobne fragmenty szczątkowych relacji ze zjazdów, jakie odbyły się po ucieczce Henryka, świadczą najdobitniej o atmosferze tych dni. Nie była ona bez znaczenia dla późniejszych wydarzeń. W opinii szlacheckiej nie można było dopuścić ponownie do zaniechania, jakie nastąpiło po elekcji Walezego. Jednakże nie sprawa zaprzysiężenia praw wydaje się tu najważniejsza.

Z punktu widzenia późniejszych wydarzeń o wiele bardziej istotne wydaje się powolne odradzanie ruchu średnioszlacheckiego, rozbitego w czasie pierwszego bezkrólewia. Partykularyzmy regionalne, które w pierwszym interregnum stały na drodze do porozumienia, zaczęły tracić ważność w sytuacji wspólnego problemu. Krótki okres rządów Henryka Walezego zakończony ucieczką zaczęto uważać za klęskę, za którą odpowiedzialność ponosili głównie senatorowie – stronnicy Henryka.

Trzeba jednak pamiętać, że ta integracja ruchu średnioszlacheckiego dotyczyła głównie ziem wielkopolskich, Małopolski oraz Rusi, a więc rdzennych terytoriów Korony. Rycerstwo tych ziem było najbardziej zgodne w krytycznej ocenie wydarzeń, jakie nastąpiły w latach 1573–1574. Inne zdanie posiadała ciągle szlachta mazowiecka, a na Litwie i w Prusach Królewskich odżywać znów zaczęły tendencje separatystyczne. Niemniej odrodzenie ruchu średnioszlacheckiego następowało w województwach niezwykle wpływowych i cechujących się dużą aktywnością polityczną i doświadczeniem parlamentarnym.

Konwokacja

Prawdziwym sprawdzianem siły średniej szlachty miała być jednak konwokacja zwołana na 24 sierpnia 1574. Nastąpiło to w wyniku porozumienia, do jakiego doszło pomiędzy zjazdami senatorów, poznańskim i krakowskim. Inicjatywa zorganizowania konwokacji pojawiła się wcześniej. Wyszła ona 20 czerwca ze strony senatorów zgromadzonych w Krakowie, którzy zapraszali do siebie wszystkich senatorów Rzeczpospolitej.

W wyniku korespondencji pomiędzy Wielkopolanami a Małopolanami uznano jednak, że dogodniejszym miejscem spotkania będzie Warszawa. Koroniarzom zależało, aby w konwokacji czynnie uczestniczyli Litwini, którym łatwiej było udać się na Mazowsze. Również Wielkopolanie sugerowali, że Kraków jest zbyt daleko, aby mogli doń przybyć. Warszawa wydawała się rozwiązaniem kompromisowym, satysfakcjonującym wszystkie strony.

Czy po ucieczce Henryk Walezy miał jeszcze prawo do polskiej korony? Odpowiedź na to pytanie nie była oczywista. Na ilustracji replika polskich insygniów koronacyjnych (fot. Gryffindor, CC BY-SA 3.0)

Można się oczywiście zastanawiać nad legalnością zjazdu i zasadnością nazywania go konwokacją, o ile uznamy, że do jej głównych zadań należało przygotowanie zjazdu elekcyjnego. Tym razem celem zjazdu miało być zastanowienie się nad sytuacją w Rzeczpospolitej po ucieczce Henryka, a przede wszystkim ustalenie stanu prawnego, w jakim znalazło się państwo. Zamierzano odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: czy w państwie polsko-litewskim mamy do czynienia z bezkrólewiem, czy tylko okresową nieobecnością władcy? Ponadto celem zjazdu miało być ustalenie mechanizmów zarządzania krajem pod nieobecność króla, m.in. w zakresie sądownictwa i finansowania wojska.

Kwestionowana mogła być zatem legalność konwokacji. Od strony formalnej w Rzeczpospolitej nie było bezkrólewia, prawo zwoływania zjazdów należało więc do monarchy. Samo zwołanie mogło być uznane za uzurpację przez grupę senatorów uprawnień królewskich. Z drugiej jednak strony konwokacja była naturalną reakcją na zaistniałą w kraju sytuację.

Ku bezkrólewiu

Henryk Walezy do końca życia uważał się za króla polskiego, choć pragmatycznie uznawał elekcję Stefana Batorego. Na ilustracji portret autorstwa François Quesnela, lata 80. XVI w. (Luwr, nr inw. RF 3964)

Wzorem I konwokacji na zjazd udali się posłowie wybrani w poszczególnych ziemiach. W świetle dostępnych źródeł można stwierdzić, że odbywało się to bez szczególnego oporu. O ile w przypadku pierwszego bezkrólewia wysyłanie większej lub mniejszej liczby posłów niż na zwykłe sejmy było dość powszechne, o tyle tym razem większość ziem zastosowała się do zwyczaju. Wyjątkiem były województwa krakowskie i sandomierskie, które wysłały po około 30 posłów. Nie można też wykluczyć, że nastroje opozycyjne sprzyjały zwołaniu zjazdu, który w opinii przeciwników Walezego mógł doprowadzić do utarty przez niego władzy. Manifestacyjnie na zjazd konwokacyjny nie przybyli przedstawiciele Litwy oraz Prus Królewskich.

Rozpoczęcie obrad zaplanowano na 24 sierpnia, ale ruszyły one dopiero 30 sierpnia. Brak dużej liczby posłów, a przede wszystkim nieobecność delegacji z Prus i Litwy stały się powodem do obaw, czy konwokacja jest legalna i reprezentatywna. Zgromadzeni w Warszawie senatorowie stwierdzili jednak, że spełnia ona wszystkie wymogi legalności, a żeby wzmocnić jej znaczenie zawiązana została konfederacja.

Marszałkiem izby poselskiej został kasztelan biecki Stanisław Szafraniec, człowiek niezwykle popularny w środowisku szlacheckim. Już pierwszego dnia obrad złożył trzy propozycje tematów do omówienia. Po pierwsze, posłowie chcieli usłyszeć opinię senatorów na temat opuszczenia Polski przez Henryka. Po drugie, oczekiwano, że senat nie będzie rozporządzał finansami królewskimi bez zgody posłów. Po trzecie, zażądano powołania specjalnej komisji, która wykryłaby i osądziła odpowiedzialnych za niepokoje w Rzeczpospolitej – prawdopodobnie chodziło tu o ukaranie odpowiedzialnych za niezaprzysiężenie przez Walezego artykułów henrykowskich. Zwłaszcza ostatni punkt wzbudził w senacie wiele kontrowersji. Część senatorów – na czele z Karnkowskim – w ogóle do Warszawy nie przybyła w obawie przed „linczem”.

2 września rozpoczęły się senatorskie przemowy. Ich wymowa była jednoznaczna. Nie należało ogłaszać bezkrólewia, lecz wysłać do króla poselstwo celem dowiedzenia się, kiedy ten planuje powrót. Z najbardziej absurdalnym głosem wystąpił prymas Uchański który według Orzelskiego miał powiedzieć: „król panujący i w Polsce i we Francji rządzić będzie z wielką korzyścią dla obu państw, albowiem z łatwością posiądzie Wołosze, Siedmiogród, Węgry, a spotężniany tymi nabytkami zdobędzie nawet Grecję, Jeruzalem i cały świat”.

Posłowie byli mniej zgodni, przeważały jednak opinie mówiące o możliwości ogłoszenia bezkrólewia. Najbardziej radykalni Małopolanie przypominali, że nie potwierdzając praw, król nie dopełnił wszystkich obowiązków związanych z objęciem władzy. Z tego punktu widzenia opuszczenie przez niego kraju można było potraktować jako zrzeczenie się korony. Ostatecznie zdecydowano się na rozwiązanie kompromisowe i wysłano do Henryka poselstwo z prośbą o powrót do Polski do 12 maja 1575 roku. W przypadku niewypełnienia tego warunku ogłoszona miała być elekcja, która odbyć się miała w Stężycy niedaleko Lublina.

12 maja króla nie było jednak w Polsce. Z Francji dochodziły co prawda zapowiedzi powrotu, a król oficjalnie nie chciał się zrzec korony. Już 11 maja rozpoczęto w Stężycy zjazd szlachecki, który w obliczu braku powrotu władcy uznany został za elekcyjny. Z powodu konfliktów w czasie zjazdu do elekcji nie doszło, Rzeczpospolita znalazła się w sytuacji bezkrólewia. Co ciekawe, uczyniono to bez formalnego aktu detronizacyjnego.

Dominująca okazała się teza, że uciekając, monarcha złamał przysięgę, a tym samym sam pozbawił się tronu. Część obradujących uznawała zresztą, że Henryk w ogóle nie był królem, ponieważ odmawiał zaprzysiężenia w całości artykułów ułożonych w czasie I elekcji. Z powodu braku detronizacji Walezy do końca życia uznawał się za prawowitego króla Polski. Formalnie nikt go bowiem tej godności nie pozbawił.

Bibliografia

Źródła

  • Akta grodzkie i ziemskie z czasów Rzeczypospolitej Polskiej z archiwum tak zwanego bernardyńskiego we Lwowie, t. 20, Lauda sejmikowe, t. 1, Lauda wiszeńskie 1572–1648 r., wyd. Antoni Prochaska, wydane staraniem Galicyjskiego Wydziału Krajowego, Lwów 1909.
  • Akta sejmikowe województwa krakowskiego, t. 1, 1572–1620, wyd. Stanisław Kutrzeba, nakładem Polskiej Akademii Umiejętności, Kraków 1932.
  • Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego, t. 1, (1572–1632), cz. 1, 1572–1616, wyd. Włodzimierz Dworzaczek, PWN, Poznań 1957.
  • Reinhold Heidenstein, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594, t. 1, z łacińskiego przetłumaczył Michał Gliszczyński, życiorysem uzupełnił Włodzimierz Spasowicz, nakładem i drukiem Bolesława Maurycego Wolffa, Petersburg 1857.
  • Andrzej Lubieniecki, Poloneutychia, oprac. Alina Linda et al., PWN, Warszawa 1982.
  • Julian Ursyn Niemcewicz, Zbiór pamiętników historycznych o dawnej Polszcze, tudzież dzieł w różnych językach o Polszcze wydanych oraz z listami oryginalnemi królów i znakomitych ludzi w kraju naszym, t. 1–4, N. Glücksberg, Warszawa 1822–1833.
  • Rządy sejmikowe w epoce królów elekcyjnych 1572–1795, 2, Lauda i instrukcye, 1572–1674, wyd. Adolf Pawiński, w Drukarni Józefa Bergera, Warszawa 1888.

Opracowania

  • Jerzy Besala, Stefan Batory, PIW, Warszawa 1992.
  • Ewa Dubas-Urwanowicz, Polskie opinie o Henryku Walezym. Oczekiwania a rzeczywistość, „Przegląd Historyczny”, t. 81 (1990), z. 1–2.
  • Taż, Stronnictwa polityczne czy grupy interesów na zjeździe stężyckim (maj–czerwiec 1575), [w:] Miasto, region, społeczeństwo. Studia ofiarowane profesorowi Andrzejowi Wyrobiszowi w sześćdziesiąta rocznicę Jego urodzin, red. Ewa Dubas-Urwanowicz, Jerzy Urwanowicz, Instytut Historii Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku, Białystok 1992.
  • Taż, Uchwała szlachty-secesjonistów ze zjazdu w Stężycy, 4 czerwca 1575 roku, w: Haus-, Hof- und Staatsarchiv, Wiedeń, Polen I 25, nlb, „Białostockie Teki Historyczne”, t. 3 (2005).
  • Władysław Konopczyński, Konwokacje, [w:] Studia historyczne ku czci Stanisława Kutrzeby, t. 1, nakładem Komitetu, Kraków 1938.
  • Stanisław Płaza, Próby reform ustrojowych w czasie pierwszego bezkrólewia (1572–1574), nakładem Uniwersytetu Jagiellońskiego Kraków 1969.
  • Tenże, Wielkie bezkrólewia, Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków 1984.
  • Maciej Serwański, Henryk III Walezy w Polsce. Stosunki polsko-francuskie w latach 1566–1576, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1976.
  • Paweł Skwarczyński, Pierwsze trzy wolne elekcje viritim, 1573–1587, „Teki Historyczne”, t. 10, Londyn 1959.
  • Teodor Wierzbowski, Jakób Uchański, arcybiskup gnieźnieński, (1502–1589), Monografia historyczna, Uchańściana, t. 5, druk K. Kowalewskiego, Warszawa 1895.
  • Wincenty Zakrzewski, Po ucieczce Henryka. Dzieje bezkrólewia 1574–1575, Polska Akademia Umiejętności, Kraków 1878.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!