Szlachta kojarzy się z dobrobytem i wysoką pozycją społeczną, lecz wielu jej przedstawicieli nie miało nawet własnych poddanych. Inni tracili ziemię, popadali w zależność osobistą, a nawet chłopieli. Jedni i drudzy pozostawali poza nawiasem życia politycznego lub byli wykorzystywani przez magnatów.

Kiedy Michał Wołodyjowski wyzwał na pojedynek Andrzeja Kmicica, obiecując mu wolność w razie zwycięstwa, chorąży orszański zapytał szyderczo:

– A cóż tam? Szaraczki się zgadzają?
– I zaprzysięgną na mieczach, jeżeli waść chcesz.
– Niech przysięgają!

Dwór głównego bohatera „Potopu” otoczyli bowiem przedstawiciele kilku rodów zubożałej szlachty litewskiej pod dowództwem „Małego Rycerza”. Henryk Sienkiewicz dobrze oddał tu ducha epoki, podkreśliwszy wyniosłość i pogardę Kmicica, który nie tylko był posesjonatem, ale także piastował urząd ziemski, służył u hetmana Janusza Radziwiłła i dorobił się wysokiego stopnia oficerskiego w armii litewskiej, a musiał chwilo układać się z gorszymi od siebie.

Teoretycznie chorąży orszański i mieszkańcy żmudzkich zaścianków byli sobie równi. Szlachcic bez poddanych (uprawiający ziemię własnymi rękami) nie różnił się pod względem prawnym od średniozamożnych przedstawicieli swojego stanu i magnatów. Wszystkim im przysługiwały te same przywileje, ciężyły na nich te same obowiązki i wszyscy stawali przed tym samym sądem ziemskim. W praktyce jednak właściciele niewielkich gospodarstw znajdowali się na marginesie życia publicznego, choć nie znaczy to, że nie mieli nań żadnego wpływu. Już sama ich liczebność sprawiała, że mogli stanowić atrakcyjne źródło klienteli sejmikowej lub bazę rekrutacyjną dla armii koronnej i litewskiej, zwłaszcza w lżejszych od husarii formacjach jazdy.

Majątki ubogiej szlachty

Sejmowe uniwersały poborowe ukazują rozwarstwienie szlachty pod względem majątkowym, gdyż poszczególne grupy wewnątrz stanu były obciążane różnymi stawkami podatkowymi. Często zdarzało się, że szlachcic płacił podatki osobiście, nie miał bowiem chłopów, od których pobierano należności w przypadku posesjonatów. W jednym z takich uniwersałów czytamy np.: „szlachcic każdy, który poddanych nie ma, a swym pługiem orze, będzie powinien dać z włóki groszy 15”.

Poszczególne województwa Rzeczpospolitej różniły się od siebie znacząco pod względem struktury majątkowej i społecznej (rys. Poznaniak, CC BY-SA 3.0)

Zróżnicowanie poszczególnych województw Rzeczypospolitej pod względem struktury majątkowej było znaczne, wszędzie jednak drobna i uboga szlachta dominowała liczebnie nad średniozamożną i zamożną. Dotyczyło to zarówno właścicieli niewielkich majątków kmiecych, jak i bezkmiecych. Przykładowo dobra ziemskie o wielkości do 5 łanów (1 łan to około 16–18 ha) stanowiły 68% ogółu w województwie poznańskim, 74% w kaliskim, 80% w łęczyckim i aż 85% w płockim, przy czym znaczna część z nich nie przekraczała nawet 1 łana. W województwie krakowskim aż 16% majątków z grupy najwyżej 5-łanowych liczyło sobie nie więcej niż 1 łan. W kaliskim było to 24%, a na Mazowszu około 50%. Co więcej, gospodarstwa o areale 4 ha (0,25 łana) stanowiły na Mazowszu i w województwie łęczyckim aż 20% tych nie większych niż 5 łanów.

Właściciele takich majątków nie mieli własnych chłopów i nie mogli sobie pozwolić na wynajęcie kmieci do pracy. Udział drobnej szlachty w uprawie ziemi był zatem znaczny i pełniła ona ważną rolę w gospodarce Rzeczypospolitej. Jej przedstawiciele stanowili także największą grupę płatników podatków, ich obciążenie z tego tytułu było zaś relatywnie wysokie. Niewiele ma to wspólnego z powszechną opinią, że szlachta uchylała się od powinności w tym zakresie.

Szlachta jak chłopi

Ubogi szlachcic z XVII w. Grafika z 1841 r. autorstwa Kajetana Wincentego Kielisińskiego (Biblioteka Narodowa, sygn. G.1635/Sz., domena publiczna)

Poziom życia rodziny szlacheckiej, która posiadała kilka czy kilkanaście hektarów ziemi, był niski. Jej członkowie nie różnili się zasadniczo statusem majątkowym od mieszkańców wsi włościańskich (zwłaszcza tych bogatych i rozległych oraz leżących w królewszczyznach), jednakże aspiracjami sięgali do warstw wyższych i bardzo ostro odcinali się od swego bezpośredniego chłopskiego otoczenia. Podobieństwo było więc pozorne.

Uboga szlachta zawierała małżeństwa tylko w obrębie własnego stanu i odczuwała wspólnotę z innymi rodami i wsiami szlacheckimi. Jej majątki, choć skromne, były dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Nie unikała także obowiązku obrony i uczestniczyła w pospolitym ruszeniu, aczkolwiek poziom jej uzbrojenia (a raczej jego brak) pozostawiał wiele do życzenia. Do tego stopnia, że hetmani musieli zwalniać ze służby pospolitaków z Mazowsza czy z Podlasia.

Czytelnik mógłby w tym miejscu zapytać, dlaczego odsetek ubogiej szlachty był tak znaczny? Rozwarstwienie majątkowe jest charakterystyczne dla każdej epoki historycznej. W dawnej Polsce czynnikiem determinującym istnienie tak dużych nierówności było rozrodzenie stanu szlacheckiego, które przyczyniało się do parcelacji ziemi między męskich potomków w wielu kolejnych pokoleniach.

Dodatkową przyczyną była postępująca, zwłaszcza w XVII wieku, kumulacja ziemi w rękach najzamożniejszych, wiążąca się z nie zawsze legalnym przejmowaniem i wykupowaniem majątków drobnej szlachty. Często ziemia była oddawana pod zastaw na spłatę długów, w wyniku czego przechodziła na innego właściciela.

Szlachta bez ziemi, czyli gołota

Wśród ubogiej, licznie rozrodzonej braci szlacheckiej często zdarzało się, że dziedzic z różnych przyczyn tracił ostatni skrawek majątku i staczał się tym samym na samo dno hierarchii społecznej swego stanu. Nie posiadając ziemi, nie mógł sprawować żadnych urzędów, kwestionowano także jego prawa, np. w zakresie korzystania z przywileju neminem captivabimus zapewniającego nietykalność osobistą.

Wraz z ziemią szlachcic tracił nie tylko prestiż czy niezwykle ważną dla ówczesnych dobrą opinię, ale często też wszelkie środki do życia. Aby przeżyć, gołota szlachecka przechodziła na utrzymanie możniejszych od siebie, a bywało też, że schodziła na margines społeczny do tego stopnia, że oddawała się włóczęgostwu, wszelkiego rodzaju awanturnictwu, a także procederowi przestępczemu, zasilając kupy swawolne czy sicz zaporoską.

Zdarzało się, że gołota przyjmowała poddaństwo u swoich możniejszych sąsiadów. Za możliwość dzierżawy kawałka ziemi w cudzych dobrach szlachta gołota chłopiała. Zjawisko to przybierało na sile w ciągu XVII i XVIII wieku i wiązało się z coraz częstszym wchodzeniem w związki małżeńskie z osobami plebejskiego pochodzenia. Gołota często pełniła także służbę w domach mniej zamożnych posesjonatów (tzw. służebni).

Czy taka szlachta płaciła podatki? Nie robiła tego, oczywiście, gdy uchwalano pobór od majątków ziemskich, podlegała jednak pogłównemu generalnemu. Podatek taki ustalił sejm w 1662 roku. Szlachta nieosiadła (impossessionati) była objęta inną taryfą podatkową niż ziemianie – w tym przypadku mężczyźni płacili po 2 zł, a ich rodziny i samotne kobiety – 1,5 gr. Nie była to niska stawka, zważywszy na to, że posesjonaci płacili 3 zł od głowy. Gołota stanowiła różny odsetek ogółu szlachty w zależności od województwa i ziemi. W czasach Jana Kazimierza w powiecie krakowskim było jej tylko 5%, ale już w proszowickim 22%.

Bywało, że zubożali szlachcice szukali swego szczęścia na siczy zaporoskiej. Na ilustracji rada kozacka na siczy (grafika Tymofija Kałynśkiego, koniec XVIII w.)

Czym zajmowała się uboga szlachta?

Ogromna większość drobnych posesjonatów pozostawała na roli, pracując własnymi rękami. Marzeniem wielu szlachciców było dostanie się na służbę magnacką, gdyż otwierało to nowe ścieżki kariery oraz podnosiło status rodziny. Aby to osiągnąć, potrzebna była protekcja, którą mogły zapewnić koneksje bądź odpowiednie koligacje rodzinne. Te z kolei były raczej zarezerwowane dla szlachty średniozamożnej oraz zamożnej. Magnatowi również zależało, aby na jego dworze przebywali synowie i córki szlacheckie z bardziej liczących się domów.

Gerwazy w zaścianku Dobrzyńskich, ilustracja Michała Elwira Andriollego do „Pana Tadeusza” (pocztówka z 1938 r., ze zbiorów Biblioteki Narodowej, sygn. DŻS XII 8b/p.51/4/5)

Przy „pańskiej klamce” było jednak sporo miejsca, a uboga szlachta mogła znaleźć zatrudnienie w posiadłościach magnackich i duchownych, co bynajmniej nie wiązało się ze służbą na pałacowych pokojach, lecz osobistą pracą na gruntach rolnych lub leśnych, a w najlepszym przypadku z pełnieniem funkcji administracyjnych, co wymagało już jednak pewnego wykształcenia.

Życie pisało także inne scenariusze. Niektórzy drobni ziemianie mieszkający w obrębie możnowładczych włości podlegali bezpośredniej władzy zwierzchniej magnatów. Otrzymawszy od nich ziemię lub zatrzymawszy ją za ich przyzwoleniem, zobowiązywali się do służby wojskowej na zasadach feudalnych pod sztandarem możnego. Popadali zatem w zależność osobistą, co wiązało się z utratą części przywilejów na rzecz patrona, który m.in. reprezentował ich odtąd na elekcjach.

Zrzekanie się przez szlachtę majątków odbywało się dobrowolnie (w celu uzyskania opiekuna), bądź pod przymusem. Zjawisko to występowało zwłaszcza na Ukrainie oraz w obrębie ordynacji rodowych. Drobnej szlachcie trudno było się bronić przed zakusami potężnych rodów – np. Radziwiłłów, Ostrogskich czy Wiśniowieckich – dążących do kumulacji ziemi, mających oparcie we własnej sile zbrojnej i wywierających wpływ na sądy. Nadużycia nie były zjawiskiem marginalnym i prowadziły do rodzinnych dramatów związanych z utratą dziedzicznego majątku.

Alternatywą była dla drobnej szlachty służba wojskowa, zwłaszcza w wojsku polskim, gdyż Korona utrzymywała w czasie pokoju pewne regularne siły (kwarciani). Chorągwie te były jednak nieliczne, stąd wielu chętnych nie mogło się do nich dołączyć, a armia była rozbudowywania do etatu wojennego tylko w razie potrzeby. Niemniej wielu szlachciców z uboższych rodzin wyjeżdżało na Podole i Ruś Czerwoną w poszukiwaniu możliwości rozpoczęcia kariery żołnierza. Jeśli im się udawało, otrzymywali od rotmistrza pieniądze na uzbrojenie i zaciąg ludzi do pocztu. Służba zawsze była opłacalna, przynosiła uznanie współbraci i często prowadziła do urzędów, zaszczytów i nadań ziemskich.

Drobna szlachta udawała się także do miast, gdzie chwytała się młynarstwa, kowalstwa, szynkarstwa czy piwowarstwa. Reszta rodziny pozostawała wówczas „na osiadłości”, a emigrant mógł się dorobić, nie tracąc ziemi. Zmiana stylu życia równała się jednak utracie praw i tytułu, dlatego szlachcic parający się zajęciem nieodpowiednim do urodzenia zwracał się często do rodziny lub sąsiadów z prośbą o atestację potwierdzającą jego pochodzenie. Nie była to rzecz obojętna wobec istnienia sądów miejskich, którym szlachcic nie podlegał.

Kariera wojskowa stwarzała ubogiej szlachcie szansę na utrzymanie, a nawet wzrost pozycji społecznej (na ilustracji obraz „Towarzysz pancerny” autorstwa Józefa Brandta)

Klientela sejmikowa, czyli pijatyki i bijatyki

Dominacja szlachty średnio zamożnej i zamożnej w obradach sejmikowych jest niekwestionowana. Śmiało można też powiedzieć, że do drugiej połowy XVII wieku szlachta potrafiła zachować samodzielność decyzji podejmowanych podczas lokalnych zgromadzeń. Z czasem, w obliczu licznych wojen, upadku gospodarki i strat demograficznych, coraz wyraźniejszy był wzrost znaczenia magnaterii. Dla niej sejmik był instrumentem wywierania wpływu na danym obszarze oraz na sejmie – poprzez posłów. Często podkreśla się, że szlachta gołota, niewolona „czapką i papką” przez możnych, rozstrzygała batalie sejmikowe na korzyść tego, który mógł jej więcej zaoferować. Proceder ten był częsty w XVIII wieku, lecz występował już wcześniej.

W liście do Jana III Sobieskiego Stefan Niemirycz tak opisywał wydarzenia, jakie rozegrały się na sejmiku średzkim w 1681 roku: „wziął się huczek i tumult wielki, tak że się aż do szabel brać poczęto i kilkuset szlachty do pana generała wielkopolskiego (starosta generalny) skupiwszy się temi go zachęcała słowami. Zacznij jeno dobrodzieju, a już nie głosami, ale szablami zerwany sejmik będziemy mścili. Owi skupiający się wokół starosty „panowie bracia” to klientela składająca się z ubogiej szlachty, która już samą swoją liczebnością miała odstraszyć konkurentów.

Sejmik w kościele (rys. Jana Piotra Norblina)

O tym, jak organizowano i mobilizowano tłumy szlachty, dowiadujemy się z przekazów źródłowych. W 1743 roku Marcin Matuszewicz postanowił zapewnić sobie poparcie biednej szlachty województwa brzeskolitewskiego:

byłem w Kodniu prosząc o pomoc kanclerza. Potem w Trokach szlachtę częstowałem i tak, rozesławszy trochę pieniędzy na msze święte i na szpitale, wybierałem się do Brześcia na sejmik. Moi przyjaciele Minkowicz i Włodek, pisali że kawaleria przyjedzie do Minkowicz, a infanteria, to jest szlachta bracia bez koni, prosto ciągną na Terebuń. Wyjechałem do Brześcia, gdzie stanąwszy, a ze wszystkich stron z prośbami mymi napłynęła wielka liczba szlachty, tedy nad nadzieją obaczyłem się potężniejszy nad wszystkich. Chodziłem bardzo gromadnie z wizytami do wszystkich oprócz urzędników ziemskich. A nazajutrz po zagajeniu, wszystka szlachta okrzyknęła mnie marszałkiem sejmikowym i gwałtem wziąwszy, zanieśli mię i posadzili na krześle marszałkowskim.

Powyższy opis jest tym ciekawszy, że Matuszewicz nie był żadnym magnatem, senatorem ani nawet urzędnikiem, lecz tylko politykiem szczebla powiatowego. Mimo to miał odpowiednich ludzi i środki do skutecznej działalności w terenie. Dzięki podległym sobie organizatorom, którzy karmili i poili ubogą szlachtę, był w stanie aranżować niby spontaniczne sadzanie go na krześle marszałkowskim. Już samo wspomnienie, że szlachta nie miała nawet koni (a może i butów), świadczyło, że chodziło tutaj o gołotę lub szaraczków. W 1764 roku Czartoryscy uruchomili maszynerię sejmikową w ziemi chełmskiej. Za 2 tys. dukatów udało im się przyprowadzić na obrady sejmikowe 1000 szlachty. Oznaczało to, że jeden ubogi szlachcic mógł się wzbogacić o 2 dukaty, czyli 36 zł.

Szlachta gołota służyła swoimi głosami, a czasem i szablami, za możliwość zarobku, najedzenia się, a przede wszystkim napicia na koszt organizatorów. Korumpowana w ten sposób i wykorzystywana, wpływała na uchwały zgromadzenia. Spory magnackich pryncypałów i ich programy polityczne były jej jednak obojętne, atrakcją był zaś sam udział w sejmiku, podkreślenie swych praw stanowych, otarcie się o „wielki świat”. Wszystko to gołota traktowała jako rozrywkową wycieczkę na koszt panów, która ubarwiała i przerywała im monotonię wiejskiej, ubogiej egzystencji, niewiele różniącej się od życia chłopskiego.

W okresie zaborów szlachta zagrodowa (zaściankowa) praktycznie przestała istnieć i zlała się z warstwą chłopską. W II RP powstały organizacje zrzeszające potomków drobnej szlachty i podjęto działania mające odnowić ich związek z polskością. Na zdjęciu prezydium gniazda szlacheckiego Związku Szlachty Zagrodowej w Berezowie Średnim. Siedzą od lewej: skarbnik Jan Tomycz-Berezowski, prezes Grzegorz Juchno-Sulatycki, sekretarz Dymitr Urbanowicz-Berezowski (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-P-1161, domena publiczna)

Warto przy tym pamiętać, że nie każdy sejmik w XVIII wieku wyglądał w ten sposób, a prawdziwi ziemianie, posiadający status, świadomość obowiązków i pewien poziom wykształcenia, potępiali tego rodzaju praktyki. To dlatego twórcy Konstytucji 3 maja pozbawili nieposesjonatów praw politycznych, wprowadzając cenzus majątkowy, który miał ograniczyć patologie.

Bibliografia

  • Krzysztof Boroda, Drobna szlachta w Królestwie Polskim, w drugiej połowie XVI wieku i jej znaczenie społeczno-gospodarcze, „Rocznik Dziejów Społecznych i Gospodarczych”, t. 78 (2017), s. 39–61.
  • Wojciech Kriegseisen, Sejmiki Rzeczypospolitej szlacheckiej w XVII i XVIII wieku, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1991.
  • Anna Laszczuk, Szlachta województwa krakowskiego w świetle rejestrów pogłównego z 1662 roku, „Przegląd Historyczny”, nr 79/3 (1988), 425–456.
  • Marek Plewczyński, Szlachta podlaska w wojsku koronnym za dwóch ostatnich Jagiellonów, „Studia Podlaskie”, t. 3 (1991), s. 5–26.
  • Aldona Rogowska, Świadomość odrębności stanowej w relacjach przedstawicieli drobnej szlachty północno-wschodniego Mazowsza, „Rocznik Mazowiecki”, nr 19 (2007), s. 285–294.
Maciej A. Pieńkowski
Maciej A. Pieńkowski, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Autor monografii „Trudna droga do władzy w Rzeczypospolitej. Sejm koronacyjny Zygmunta III 1587/1588 i sejm pacyfikacyjny 1589 roku” (Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2021) oraz artykułów i recenzji naukowych publikowanych w monografiach zbiorowych, czasopismach (m.in.: „Almanach Warszawy”, „Czasopismo Prawno-Historyczne”, „Klio”, „Niepodległość i Pamięć”, „Przegląd Historyczno-Wojskowy”, „Polski Przegląd Dyplomatyczny”) i seriach wydawniczych („Studia nad staropolską sztuką wojenną” i „Studia historyczno-wojskowe”). Popularyzator historii w czasopismach „Mówią Wieki” i „Polska Zbrojna. Historia”. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół dziejów Rzeczypospolitej XVI–XVII w., a także wojny polsko-sowieckiej. Naukowo związany z seminarium prowadzonym przez prof. dr hab. Mirosława Nagielskiego na Uniwersytecie Warszawskim. Stały współpracownik Fundacji Zakłady Kórnickie oraz edukator w Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie. Historyk Sekcji Badań nad Wojskiem do 1945 r. w Wojskowym Biurze Historycznym im. gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego w Warszawie.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!