Inaczej niż Wandalowie, Goci czy Burgundowie, Frankowie zbudowali na gruzach Imperium Rzymskiego organizmy państwowe, z których wywodzą się nie tylko Francja i Niemcy, lecz także Niderlandy, Belgia, Luksemburg i Szwajcaria. Do dziś tworzą one rdzeń Europy. Jak udało im się dokonać tego dzieła?

Pod koniec istnienia Imperium Zachodniorzymskiego podzielona na kilka prowincji Galia była świadkiem najazdów i przemarszów plemion germańskich. O ile jednak znamy pochodzenie i wędrówki Gotów czy Wandalów, to z Frankami sprawa nie jest tak oczywista. Już sama ich nazwa nastręcza poważne problemy. Izydor z Sewilli uważał, że określenie „Frankowie” było epitetem odnoszącym się do ich cech charakteru: śmiałości i dzikości. W języku starofrancuskim słowo „franc” oznaczało „człowieka wolnego”, choć należy to wiązać z późniejszym okresem. Kiedy indziej próbowano wywodzić nazwę Franków od nazwy broni – rodzaju włóczni, który w staroangielskim określano słowem „franca” zaś w staronorweskim „frakkr”. Problem ten pozostaje otwarty.

Rzymska mapa dróg pochodząca najpewniej z II wieku (Tabula Peutingeriana) wymienia ich pod nazwą Pranci – Franci. Badacze są na ogół zgodni, że wśród Franków znalazły się różne plemiona: Amsiwariów, Brukterów czy Chattuariów. Najprawdopodobniej nie były one ściśle powiązane politycznie, choć wykazywały zbieżność pod względem kulturowym i językowym, tworząc wspólnotę. Dopiero w III wieku nastąpiła pewna krystalizacja Franków na wschód od dolnego Renu, co wiązało się z ich coraz częstszymi wypadami na obszary rzymskich prowincji Germania Inferior i Belgica.

Fragment mapy „Tabula Peutingeriana” z widocznym u góry napisem „Francia” (il. ze zbiorów Österreichische Nationalbibliothek w Wiedniu)

W IV wieku na arenie dziejów pojawiło się plemię Franków Salijskich, którego nazwę wywodzimy od krainy zwanej Salland (obecnie w Niderlandach). Czując narastający od wschodu napór Sasów, Salijczycy, podejmowali wyprawy łupieżcze na Imperium Rzymskie. W 358 roku cesarz Julian pozwolił się im osiedlić w Toksandrii (część dzisiejszej Belgii), traktując ich jako sprzymierzeńców. Tym samym Salijczycy pozostawili na prawym brzegu Renu swoich pobratymców, którzy znajdowali się nadal poza granicami Imperium.

Ten zdawałoby się niepozorny podział miał ogromne znaczenie w przyszłości. Co ciekawe, ówcześni Rzymianie obszar zamieszkiwany przez Franków nad Renem już wówczas określali mianem „Francia”. Po wkroczeniu Salijczyków do dzisiejszej Geldrii i Brabancji tereny przez nich zasiedlone również zaczęto określać tym mianem. Pod koniec istnienia Rzymu Frankowie gwałtownie rozszerzyli swoje terytoria – na Wschodzie przemieścili się nad Mozę, czyniąc swoją główną siedzibą Kolonię, na Zachodzie zaś podbijając resztę Galii.

Neustria i Austrazja

Chrzest Chlodwiga na obrazie powstałym ok. 1500 r. (ze zbiorów National Gallery of Art, nr inw. 1952.2.15)

Ostatecznego zjednoczenia Franków dokonał Chlodwig (Klodwig), syn Childeryka I, który ulokował swoją główną siedzibę w Paryżu i zgodnie z tradycją miał przyjąć w 496 roku chrzest w obrządku zachodnim, aczkolwiek data tego wydarzenia nie jest pewna. Decyzja ta świadczyła o dużym pragmatyzmie króla Franków. Po pierwsze dlatego, że pozostali Germanie – Wandalowie, Burgundowie i Goci – pozostawali arianami, co powodowało niechęć do nich ze strony romańskiej ludności oraz niestabilność tworzonych przez nich struktur państwowych; po drugie umożliwiało to nawiązanie kontaktów z Cesarstwem Wschodniorzymskim, które nadało Chlodwigowi tymczasowo godność konsularną.

W ten sposób władca Franków zdobył pomimo swojego barbarzyńskiego pochodzenia przychylność galo-rzymskich poddanych i lojalność duchowieństwa, co miało niebagatelne znacznie w kontekście umacniania wpływów. Należy postawić w tym miejscu pytanie, dlaczego to właśnie Frankowie przeszli na katolicyzm? Wynikało to przede wszystkim z faktu, że w przeciwieństwie do innych Germanów, zwłaszcza Gotów, nie mieli oni rozwiniętego mitu pochodzenia swojego ludu i rządzącej nią dynastii. Przyjęcie katolicyzmu stwarzało w Galii diametralnie różną sytuację od panującej w podbitej przez ostrogockiego króla Teodryka Italii. Pozostając przy arianizmie, nie dopuszczał on do asymilacji z autochtonami. Nie inaczej było w zajętej przez Wandalów północnej Afryce oraz Hiszpanii rządzonej przez Wizygotów – na tych obszarach dochodziło do silnych antagonizmów z dawną ludnością.

Tymczasem Rzymianie z Galii relatywnie szybko zaczęli się utożsamiać z państwowością Franków pomimo tego, że znacząco przewyższali oni liczebnie swoich zdobywców: na 5–6 mln zromanizowanych mieszkańców przypadało raptem ok. 100 tys. Franków. Zdecydowało o tym kilka czynników. Jednym z nich było to, że Frankowie „odmłodzili” postrzymską strukturę społeczną Galii i zmienili stosunki socjalne. Ponadto, jak już podkreślono, byli oni katolikami, odnosili znaczące sukcesy wojenne, a miejscowa arystokracja nie darzyła sympatią cesarzy z Konstantynopola.

Wprawdzie początkowo, ludność pochodzenia frankijskiego była faworyzowana – znajdowało to odzwierciedlenie w prawie salickim, w którym główszczyzna za zabicie Franka była o połowę wyższa niż za autochtona – ale już w VI wieku obok zwykłych Rzymian występowali w dokumentach Rzymianie – współbiesiadnicy króla, czyli funkcjonariusze dworscy rekrutujący się z ludności romańskiej. Co więcej, w VI wieku elita ta zaczęła przybierać zupełnie dobrowolnie imiona germańskie: brat babki słynnego Rzymianina z Galii, św. Grzegorza z Tours (pierwszy historyk w dziejach Francji), nosił imię Gundolf. Nie był to jednak dowód na germanizację, lecz na to, że Galo-Rzymianie przyjęli nową tożsamość państwową. W VII wieku cała ludność germańska i rzymska cieszyła się wolnością w sensie prawnym.

Rozwoju państwa Franków w latach 481–814 (rys. Sémhur, tłum. Masur, CC BY-SA 3.0)

Ludnościowy podział państwa wyglądał następująco: północna część Galii – na północ od Loary – choć była gęsto zasiedlona przez ludność germańską, uległa romanizacji; południowa Galia była zaś wyraźnie zdominowana przez ludność romańską (Akwitania, Burgundia) i cieszyła się odrębnością polityczną przez długie wieki. Natomiast wschodnia część państwa Franków zachowała w pełni swój germański charakter i pozostawała odporna na romanizację, choć nie oznaczało to, że nie chłonęła ona wpływów instytucji rzymskich.

Stroje frankijskie z lat 400–600. Grafika autorstwa Alberta Kretschmera z 1882 r. (il. domena publiczna)

Po śmierci Chlodwiga jego królestwo zostało rozbite na cztery części. Nie będziemy w tym miejscu wchodzić w szczegółowe wywody dotyczące genealogii rodu Merowingów oraz podziały terytorialne z tego okresu, często zresztą związane z wojnami domowymi. Istota problemu dotyczy bowiem tego, że Frankowie, choć zjednoczeni zewnętrznie, nie byli w stanie stworzyć jednolitego państwa pod względem etnicznym oraz językowym, gdyż było to niemożliwe. Z podziałów tych ówcześni władcy i ich elity zdawały sobie sprawę. Frankowie rządzący z tzw. basenu paryskiego Ile-de-France nieprzypadkowo określali terytoria leżące nad Renem i Mozą Austrazją – „państwem wschodnim’. Z kolei elity wschodniofrankijskie, niejako w opozycji, nazywały galijskie królestwo zachodnie Neustrią – „nowym państwem” – sugerując tym samym, że „właściwe” państwo Franków jest germańskie.

Pierwszym władcą Austrazji był wnuk Chlodwiga Sigebert I, który został nim w 561 roku. Niezależność tego kraju miała swoje konsekwencje. W 622 roku tamtejsza elita wymusiła na Chlotarze I autonomię poprzez osadzenie na „wschodnim tronie” jego syna Dagoberta. Ruch w postaci przekazywania tronu Austrazji niepełnoletniemu synowi króla Franków powtarzano jeszcze kilkukrotnie. Mimo tego podziału Frankowie zachodni i wschodni nie stracili jednak poczucia wspólnoty, co pozwoliło na ich ponowne zjednoczenie.

Upadek Merowingów

Schyłek panowania dynastii Merowingów w VII i w pierwszej połowie VIII wieku przyniósł państwu Franków ogólny upadek kultury, obyczajów i prawa. Silne podziały powstałe w wyniku parcelowania królestwa między kolejnych synów doprowadziły do ich wzajemnej rywalizacji. Brak silnego centralnego ośrodka władzy stwarzał warunki dla samowoli lokalnych hrabiów i duchownych. Autorytet rodzimej dynastii spadał – rozpoczęła się epoka „gnuśnych królów’, lecz pierwsza próba ich obalenia, podjęta przez ambitnego majordoma Grimoalda, zakończyła się spektakularną porażką.

Merowingowie byli otoczeni pogańskim nimbem kultu, charakterystycznym dla ludów germańskich. Wywodzili oni swoją genealogię od morskiego przodka, nosili długie włosy i brody niczym biblijny Samson, wierząc że dzięki nim zachowują moc, a także poruszali się wozem zaprzęgniętym w woły, który pełnił funkcję obrzędowego środka lokomocji. Ponadto władcy z tej dynastii byli każdorazowo podnoszeni na tarczy, co z kolei manifestowało prawo ludu do wyboru monarchy poprzez aklamację. Frankowie powszechnie wierzyli, że ich szczęście jest ściśle związane z tym rodem, co potwierdzały w ich mniemaniu sukcesy Chlodwiga. Dlatego majordom Karol Młot (zm. 741 r.) nie ośmielił się na zrzucenie ich z tronu, choć nosił się z takim zamiarem. Aby to uczynić, musiał znaleźć alternatywne rozwiązanie, zapewniające legitymizację przejęcia władzy.

Karol młot w bitwie pod Poitiers, miniatura z rękopisu „Les Grandes chroniques de France” z 2. ćwierci XIV w. (ze zbiorów British Library, Royal 16 G.VI, f.117v)

Problem ten rozwiązał jego następca i syn Pepin, który zastąpił niechrześcijańską moc Merowingów namaszczeniem świętymi olejami. Uczynił to wzorem królów wizygockich, sięgając do Starego Testamentu, w którym prorok Samuel namaścił na polecenie Boga Saula na króla Izraela. W 751 roku pomazał Pepina olejami św. Bonifacy, arcybiskup moguncki, a później rytuał ten powtórzył w 754 roku w St. Denis pod Paryżem papież Stefan III. W ten sposób rozpoczęło się w państwie Franków królowanie nowej dynastii – Arnulfingów, czyli Karolingów.

Wydarzenie to wywarło przemożny wpływ nie tylko na dzieje Franków, ale całej Europy. Karolingowie zostali christi Dei „pomazańcami Bożymi” i stanęli tym samym ponad wszystkimi pozostałymi rodami. Naruszenie ich godności było już nie tylko obrazą majestatu, ale świętokradztwem – wówczas najcięższą zbrodnią. Niektórzy historycy dopatrują się w pomazaniu Pepina symbolicznego końca epoki starożytnej. Od tej pory sam wybór na króla już nie wystarczał – należało przejść obrzęd wypełniony chrześcijańską liturgią, zmieniającą dotychczasowe rozumienie instytucji królewskiej. Karol Wielki, kładąc w 800 roku na swoje skronie diadem cesarski, podniósł rangę swojej dynastii jeszcze wyżej.

Koronacja Pepina Krótkiego przez Stefana II i obalenie Childeryka III (ostatniego króla Franków z dynastii Merowingów). Miniatura z rękopisu „Chroniques de Saint-Denis. Recueil” z lat 1265–1285 (ze zbiorów Bibliothèque interuniversitaire Sainte-Geneviève, Paris, Ms 782)

Warto podkreślić, że Arnulfingowie wywodzili się z Austrazji. Ich dzieło ponownego zjednoczenia Franków nie wynikało wyłącznie z ich talentów, ale również presji zewnętrznej. Państwo nękały separatyzmy i zagrożenia ze strony Arabów, Awarów, Sasów, Fryzów i Słowian. Dlatego też nowa dynastia znalazła grupy możnych skłonnych do współpracy. Warto jednak podkreślić, że pochodzenie władców ze wschodniej części państwa miało istotny wpływ na dalsze losy cesarstwa. Karolingowie, a zwłaszcza Karol Wielki – choć znał dobrze łacinę i przyczynił się do jej renesansu w klasycznej formie – pielęgnowali także język germański. Główny ciężar karolińskiej państwowości wyraźnie przesunął się na wschód – do Wormacji, Nimwegen i przede wszystkim Akwizgranu.

Germańska część Imperium zyskiwała coraz większe znacznie kosztem Galii. W dziele zjednoczenia kryły się zatem liczne zalążki kryzysu i dekompozycji monarchii. Wraz z postępującym rozdawnictwem ziemi rosła rola potężnych wasali, którzy nie byli zainteresowani dalszym wzmacnianiem tronu. Liczne separatyzmy podporządkowanych krajów (np. Lombardii czy Bawarii) sprawiały, że potężnym imperium rządziło się bardzo trudno.

Narodziny nowej świadomości

Traktat z Verdun z 843 roku, który dokonał podziału cesarstwa na trzy państwa rządzone przez wnuków Karola Wielkiego: Ludwika, Karola i Lotara, sankcjonował tak naprawdę nieuniknione. Granice wytyczono jednak bez respektowania kryteriów językowo-etnicznych. W rękach Lotara, poza posiadłościami włoskimi, znalazł się pas ziemi sięgający od Marsylii do ujścia Renu i Wezery do Morza Północnego, a także duża część Burgundii. Jego państwo objęło więc zarówno ludność germańską, jak i romańską. Zadecydowały o tym względy polityczne. Lotar, jako najstarszy wnuk Karola, otrzymał Akwizgran i Rzym, co w połączeniu z Lombardią stwarzało mu teoretycznie podstawy do restauracji zjednoczonego Imperium. W rzeczywistości uniwersalna idea karolińska była już przeszłością.

Historycy przywiązywali do podziału z Verdun ogromną wagę. Znalazło to odzwierciedlenie w ostrych, inspirowanych nacjonalizmem sporach historiograficznych toczonych w XIX i XX wieku. W oparciu o te rozważania, często niestety pisane pod tezę, zwykło się uważać Karola Łysego za pierwszego króla Francji, a Ludwika (Niemieckiego) za pierwszego króla Niemiec. Jest to ogromne uproszczenie, którego nie da się pogodzić z ówczesną mentalnością warstwy rządzącej.

Każdy z braci rządził tak naprawdę „Francją”, każdy z nich uważał się za Franka i każdy z nich był dwujęzyczny. Podział dokonany w Verdun uruchomił jednak długi proces rozchodzenia się państwowości karolińskiej wzdłuż granic etnicznych. Wprawdzie Karol III Gruby, który objął tron wschodniofrankijski w 876 roku, został trzy lata później królem Longobardów, a następnie cesarzem (881 rok) i władcą zachodniofrankijskim (884 rok), ale jego zjednoczone władztwo było sztucznym tworem. Po śmierci monarchy związek dynastyczny między Francia occidentalis a Francia orientalis uległ rozpadowi.

Podział państwa Franków wg traktatu w Verdun (rys. Krzysztof Kuba Wawrzosek, CC BY-SA 3.0)

W 888 roku w państwie zachodniofrankijskim wybrano na króla pierwszego przedstawiciela Robertynów, z pominięciem Karolinga Karola Prostaka. Rozpoczęły się spory i wojny między zwolennikami nowej i starej dynastii, w czasie których wynoszono na władców reprezentantów obydwu rodów. Osłabiało to pozycję Francji Zachodniej, wpływając na stosunki ze Wschodnimi Frankami, gdzie także trwały przez pewien czas konflikty o tron. W 919 roku tamtejszym królem został Henryk I Ptasznik, ojciec Ottona I Wielkiego z rodu Ludolfingów.

Otton I na dwunastowiecznym witrażu z katedry w Strasbourgu

Otton z premedytacją zaczął się mieszać w sytuację nad Loarą, pozornie przedstawiając siebie jako rozjemcę, a faktycznie podsycając wewnętrzne niesnaski. Główną motywacją do tego działania była chęć niedopuszczenia na tron w Paryżu dziedzica karolińskiego, który mógł rościć pretensje do korony cesarskiej. Wykorzystując sytuację, Otton I zdobył przewagę wpływów w Italii i Rzymie, co poskutkowało jego koronacją na cesarza w 962 roku.

W efekcie w 987 roku tron „w Galii” objął Hugon Kapet. Nikt nie przypuszczał wówczas, że kolejni przedstawiciele tej dynastii z jej licznymi odgałęzieniami (Walezjusze, Burbonowie) będą władać kolejnych 800 lat. Początki rządów Kapetyngów wiązały się z narodzinami francuskiej tożsamości, co znajdowało już wtedy odzwierciedlenie w zachowaniu tamtejszej elity wobec „Niemców” – przy okazji różnych wspólnych zjazdów coraz częściej dochodziło do nieporozumień i kłótni dworskich.

Koronacja Ludolfinga na cesarza miała doniosłe następstwa, powodowała bowiem „degradację” władców francuskich. Elity nad Loarą oskarżyły później „Niemców” o kradzież tego tytułu, który powinien być „własnością” Francuzów. Stąd wzięła się zasada rex imperator in regno suo – „król jest cesarzem w swoim królestwie”, a także dodający splendoru tytuł francuskich monarchów rex christanissimus – „król arcychrześcijański”.

Obniżenie rangi tronu w Paryżu, paradoksalnie, przyspieszyło unifikację Francji, jakkolwiek kraj ten był silnie zróżnicowany i ciągle targany licznymi separatyzmami: Bretonii, Normandii czy Akwitanii, których mieszkańcy niekoniecznie utożsamiali się z królem Francji. Z kolei na Wschodzie potężne Cesarstwo rządzone przez uniwersalistycznych władców katolickich długo nie mogło znaleźć „narodowej” tożsamości. Niemcy są pod tym względem wyjątkowe, ich konsolidacja nie nastąpiła bowiem w średniowieczu wokół jednej stolicy, jednej „przyrodzonej dynastii” i wybranego świętego (co jest powszechne w innych państwach o starej metryce). Cesarze nosili tytuł Imperator lub Rex Romanorum, a tytuł Rex Theutonicum (król Niemiec, od germańskiego theudho – lud i łac. theodiscus, stąd deutschland), choć był używany potocznie, to nigdy oficjalnie.

***

Francja i Niemcy wywodzą się z jednej, wspólnej tradycji, którą można rozciągnąć także na Niderlandy, Belgię, Luksemburg i Szwajcarię, których ziemie pokrywają się z dawnym państwem Lotara. Tworzyły one rdzeń chrześcijańskiej Europy powstałej na gruzach Imperium Zachodniorzymskiego, która rozciągnęła się na Europę Środkową i Skandynawię. Dlatego właśnie Frankowie zajmują szczególne miejsce w dziejach Starego Kontynentu.

Bibliografia

  • Jan Baszkiewicz, Historia Francji, Ossolineum, Wrocław 1999.
  • Historia Europy, red. Antoni Mączak, Ossolineum, Wrocław 1997.
  • Gustav Faber, Merowingowie i Karolingowie, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
  • Jerzy Krasuski, Historia Niemiec, Ossolineum, Wrocław 2002.
  • Karol Modzelewski, Barbarzyńska Europa, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2011.
  • Dariusz Sikorski, Struktury władzy Karolingów jako model dla wczesnośredniowiecznej Europy, [w:] Władza i państwo w średniowieczu, red. Michał Brzostowicz, Maciej Przybył, Jacek Wrzesiński, Poznań–Ląd 2020, s. 30–46.
  • Ian Wood, Królestwa Merowingów 450–751. Władza, społeczeństwo, kultura, PWN, Warszawa 2013.
  • Benedykt Zientara, Świt narodów europejskich, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2017.
Maciej A. Pieńkowski
Maciej A. Pieńkowski, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Autor monografii „Trudna droga do władzy w Rzeczypospolitej. Sejm koronacyjny Zygmunta III 1587/1588 i sejm pacyfikacyjny 1589 roku” (Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2021) oraz artykułów i recenzji naukowych publikowanych w monografiach zbiorowych, czasopismach (m.in.: „Almanach Warszawy”, „Czasopismo Prawno-Historyczne”, „Klio”, „Niepodległość i Pamięć”, „Przegląd Historyczno-Wojskowy”, „Polski Przegląd Dyplomatyczny”) i seriach wydawniczych („Studia nad staropolską sztuką wojenną” i „Studia historyczno-wojskowe”). Popularyzator historii w czasopismach „Mówią Wieki” i „Polska Zbrojna. Historia”. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół dziejów Rzeczypospolitej XVI–XVII w., a także wojny polsko-sowieckiej. Naukowo związany z seminarium prowadzonym przez prof. dr hab. Mirosława Nagielskiego na Uniwersytecie Warszawskim. Stały współpracownik Fundacji Zakłady Kórnickie oraz edukator w Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie. Historyk Sekcji Badań nad Wojskiem do 1945 r. w Wojskowym Biurze Historycznym im. gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego w Warszawie.

1 KOMENTARZ

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!