Strona główna Artykuły Stuletnie państwo niewolników w brazylijskiej dżungli – historia Palmares

Stuletnie państwo niewolników w brazylijskiej dżungli – historia Palmares

0
Stuletnie państwo niewolników w brazylijskiej dżungli – historia Palmares

Losy niewolników z południa USA są obecne w kulturze masowej, nakręcono o nich wiele filmów, napisano mnóstwo książek. Inaczej jest z niewolnikami z kolonialnej Brazylii. Ich historia to także opowieść o oporze wobec kolonialnych panów i bronionym przez prawie sto lat wolnym państwie – Palmares.

Masowy import afrykańskich niewolników do portugalskiej Brazylii jest niewiele młodszy od samej kolonii. Pierwsi z nich zostali przetransportowani do tego kraju prawdopodobnie już w 1552 roku, a w 1580 roku ich liczebność sięgała co najmniej 10 000. Zwykle byli wykorzystywani do pracy na plantacjach trzciny cukrowej i przy produkcji cukru, choć nie tylko – na przykład w regionie Minas Gerais zajmowali się wydobyciem złota.

Niewolnicy stanowili kluczowy element gospodarki kolonialnej (a później też niepodległej) Brazylii. Jak głosiło miejscowe porzekadło z XVII wieku: „bez cukru nie ma Brazylii, bez niewolników nie ma cukru, bez Angoli nie ma niewolników”. Oczywiście szacunki dotyczące łącznej liczby ludzi przywiezionych z Afryki przez cały okres kolonialny różnią się między sobą, ale mówimy o milionach, a konkretnie o dwóch i pół miliona do pięciu milionów osób.

Targ niewolników w Recife w Brazylii, I poł. XVII w., rys. Zacharias Wagener

Niewesoły los

Jaki był los niewolników trudzących się na plantacjach trzciny cukrowej? Najprostsza odpowiedź brzmi: to zależy. Produkcja cukru wymagała sporych inwestycji, zaangażowania znacznej siły roboczej i specjalnych urządzeń służących do przerabiania zebranej trzciny. Wszystko zależało od tego co umiał (lub czego był w stanie szybko się nauczyć) i gdzie trafił dany niewolnik. Praca przy zbiorach była mniej skomplikowana, zatem wymagała mniejszych kwalifikacji, przez to pracujący tam Afrykanie nie byli tak cenni dla swoich panów i łatwiejsi do zastąpienia. To z kolei powodowało, że nadzorcy częściej używali kar cielesnych. Trzeba też pamiętać, że Brazylia leży w strefie klimatu tropikalnego, w związku z czym zbiory trwały przez dziewięć miesięcy, a sadzenie trzciny kolejne dwa, więc niewolnicy nie mogli liczyć na dłuższy okres odpoczynku czy lżejszej pracy.

Jeśli jednak niewolnik trafił do cukrowni, jego los mógł być trochę lepszy. Co prawda praca w takim miejscu również nie była lekka i często stosowano system zmianowy, jednak w związku z pewną specjalizacją robotników mogli oni liczyć na lepsze traktowanie. Poza tym proces pozyskiwania cukru wymagał sporo uwagi, a błędy mogły skutkować tym, że końcowy produkt był złej jakości albo w ogóle nie nadawał się do spożycia. Wykwalifikowany pracownik miał zatem sporą wartość i często mógł liczyć na przywileje w postaci lepszego jedzenia lub rumu.

Brazylijska cukrownia w XVII w. rys. Simon de Vries

Dość często właściciele plantacji wydzielali niewolnikom niewielkie działki, na których mogli uprawiać warzywa lub zakładać niewielkie sady. Wszelkie prace „na swoim” wykonywali tylko w dni wolne od pracy na rzecz swojego pana, a tych, oczywiście, nie było wiele. Wyhodowane owoce i warzywa z jednej strony pozwalały wzbogacić dietę, a z drugiej dawały jakąś perspektywę na przyszłość. Niewolnicy mogli sprzedawać swoje zbiory, a zarobione pieniądze przeznaczać np. na ubrania lub odkładać je, licząc na możliwość wykupienia się z niewoli.

Jednak los Afrykanów pracujących na plantacjach trzciny cukrowej nigdy nie był godny pozazdroszczenia. Złe warunki życia, pracy, słabe wyżywienie i niski przyrost naturalny powodowały, że ich populacja rokrocznie zmniejszała się o 1,5 do 3%. To, że nigdy nie brakowało rąk do pracy, było wyłącznie (wątpliwą) zasługą tego, że cały czas przywożono nowych niewolników z Afryki.

Wymierzanie kary niewolnikowi na brazylijskiej plantacji, początek XIX w., ryc. Jean-Baptiste Debret

Bunt przeciw niesprawiedliwości

Ucisk rodził opór. Najczęściej przyjmował on mało spektakularne formy. Niewolnicy starali się pracować tak wolno, jak to było możliwe, lub w ogóle sabotować pracę. Czasem sprzeciw bywał rozpaczliwy – zdarzały się przypadki samobójstw, samookaleczenia lub dzieciobójstwa. Jednak najgroźniejszymi dla plantatorów metodami oporu były bunty i ucieczki. To z kolei popychało ich do trudnych do wyobrażenia okrucieństw. Zdarzało się, że pojmanym zbiegom przecinano ścięgno Achillesa. Mogli poruszać się i pracować, ale nie było mowy o ponownej próbie odzyskania wolności.

Niewolnicy, którym udało się uciec pogoni, zakładali ukryte w dżungli osiedla nazywane mocambos lub quilombos. Największym i najdłużej istniejącym quilombo było tytułowe Palmares. I to właśnie o nim chciałbym opowiedzieć po tym nieco długim, acz niezbędnym wprowadzeniu.

Publiczna chłosta niewolnika na placu św. Anny w São Paulo, 1828–1834 r., ryc. Johann Moritz Rugendas (ze zbiorów Itaú Cultural)

Długa walka Palmares

Pomnik Zumbiego w Brasílii (fot. Elza Fiúza, Agência Brasil, CC BY 3.0 BR)

Na przełomie XVI i XVII wieku w pokrytą gęstą dżunglą okolicę, położoną na granicy współczesnych brazylijskich stanów Pernambuco i Alagoas, zaczęli przybywać zbiegowie z pobliskich plantacji. Miejsce nazywano Palmares, ponieważ rosło tam dużo drzew palmowych. Wielu uciekinierów przybyło tutaj w latach trzydziestych XVII wieku, co było spowodowane inwazją Holendrów na tę część portugalskiej Brazylii. Najeźdźcy z Niderlandów próbowali zlikwidować dające się im już wówczas we znaki niepodległe państwo byłych niewolników, nie odnieśli jednak znaczących sukcesów w tym zakresie. Podobnie zresztą jak Portugalczycy, którzy w 1654 roku ostatecznie odbili ten region z rąk swoich przeciwników. Aż do końca istnienia Palmares w 1694 roku kolonizatorzy bezustannie ponawiali próby pokonania zbiegłych niewolników. Ci z kolei nie pozostawali bierni. Bronili się skutecznie, ale próbowali także rozwiązań politycznych.

Rządzący enklawą Ganga-Zumba zaakceptował w 1678 roku warunki pokoju proponowane przez Portugalczyków. Kolonizatorzy zobowiązywali się do uznania niezależności państwa niewolników, a w zamian Ganga-Zumba zgodził się zaprzestać przyjmowania do społeczności nowych zbiegów. Traktat pokojowy nie ostał się długo, ponieważ na skutek przewrotu pałacowego władca Palmares został obalony. Jego miejsce zajął człowiek imieniem Zumbi, który dotychczas pełnił funkcję dowódcy wojskowego i był wrogiem układów z Portugalczykami. Wielu spośród kolonizatorów także chciało kontynuować walkę. Zumbi utrzymał władzę aż do smutnego końca w lutym 1694 roku, kiedy to po trwającym dwadzieścia dwa dni oblężeniu kolonizatorzy ostatecznie podbili Palmares.

Ludne osady

Jak zorganizowana była ta niezwykła enklawa i jak udało się jej przetrwać tak długo? Przede wszystkim należy wspomnieć, że wiele kwestii pozostaje niewyjaśnionych. Źródła są raczej skromne i pochodzą wyłącznie do Europejczyków, którzy próbowali pokonać niewolników broniących swojej niezależności. Niemniej jednak kilka rzeczy można o Palmares powiedzieć.

Przede wszystkim nie było ono jedną osadą, a raczej siecią osiedli. Ich liczba zmieniała się w czasie, jednak prawdopodobnie w połowie XVII wieku dwa z nich stały się większe i dominujące. Jedno z nich miało liczyć nawet 800 domów. Trudno o jakieś dokładne szacunki dotyczące zaludnienia, liczby podawane przez badaczy wahają się od 11 000 do nawet 20 000 osób. Jeśli ta druga wartość jest prawdziwa, oznaczałoby to, że populacja zbiegów w Palmares była równa populacji niewolników w całym regionie Pernambuco.

Widok rozciągający się z góry Serra da Barriga, na której znajdowała się główna osada Palmares (fot. Thalita Chargel, CC BY-SA 4.0)

Wedle jednej z relacji z wypraw przeciw państwu niewolników, pochodzącej z 1645 roku, największa osada otoczona była palisadą, w środku znajdował się m.in. kościół, cztery kuźnie i dom spotkań. Skąd brali się mieszkańcy tych osiedli? Większość stanowili oczywiście zbiegli niewolnicy, ale nie tylko. Co chyba najbardziej interesujące, część populacji stanowili biali, którzy uciekli w to miejsce z powodu problemów z kolonialnym rządem.

W Palmares obecni byli także rdzenni Amerykanie, a właściwie Amerykanki. Działo się tak dlatego, że z Afryki sprowadzano do pracy na plantacjach głównie mężczyzn, niekiedy stosunek ich liczby do liczby kobiet wynosił 2:1. Siłą rzeczy większość uciekinierów także stanowili mężczyźni, więc obecność kobiet pochodzących z lokalnych plemion mogła nieco wyrównać te proporcje.

Rekonstrukcja chat głównej osady Palmares (fot. Thalita Chargel, CC BY-SA 4.0)

Gospodarka Palmares

Mieszkańcy Palmares zajmowali się rolnictwem i rzemiosłem, szeroko wykorzystując rosnące w okolicy palmy. W spokojniejszych momentach, kiedy Portugalczycy lub Holendrzy akurat nie prowadzili wojny przeciw byłym niewolnikom, rozkwitał handel. Zbiegowie sprzedawali wyhodowaną przez siebie żywność i wyroby rzemieślnicze, a w zamian otrzymywali broń, amunicję i sól. Oprócz rolnictwa, dla przetrwania Palmares istotne były także rajdy przeprowadzane na tereny zamieszkane przez Europejczyków. W ich trakcie rabowano żywność i bydło, a czasem uprowadzano niewolników. Niestety dla tych ostatnich, po przybyciu do osad w dżungli ich status się nie zmieniał, nie uzyskiwali wolności. Na wyzwolenie mogli liczyć tylko ci, którzy sami zbiegli z plantacji.

Co ciekawe, w kolonialnym społeczeństwie pojawiały się głosy nawołujące do pokojowego współistnienia z Palmares. Nieszczególnie zaskakuje, że na ogół pochodziły one od osób czerpiących korzyści ze wspomnianego wcześniej handlu. Jednak powtarzające się ataki i rabowanie majątku były zbyt bolesne dla wielkich właścicieli ziemskich. Poza tym niewolnicy pracujący na plantacjach wiedzieli, że gdzieś w dżungli jest miejsce, do którego mogą uciec i gdzie będą wolni, a to stanowiło ogromne zagrożenie dla całego systemu kolonialnego.

Holenderska mapa Pernambuco z rysunkiem przedstawiającym Palmares, 1647 r. (rys. Frans Post)

Smutny koniec Palmares

Niespecjalnie bogate są także informacje o systemie władzy w Palmares. Wiadomo, że całym państwem rządził król. Prawdopodobnie mniejsze osady miały swoich naczelników zależnych od niego. Władza była dziedziczna w ramach królewskiego rodu, jednak trudno tutaj o jakieś szczegóły. Część badaczy postuluje istnienie jakiegoś systemu elekcji, co jednak wydaje się mało prawdopodobne.

Domingos Jorge Velho, portret autorstwa Benedita Calixta de Jesusa z 1903 r. (ze zbiorów Museu Paulista, nr inw. 1-19176-0000-0000)

Jak wspomniałem wcześniej, Palmares zostało ostatecznie zdobyte w 1694 roku, po kilku latach intensywnych kampanii prowadzonych przy wsparciu miejscowych plemion. Mimo znajomości terenu, doświadczenia w walce partyzanckiej i nie najgorszego uzbrojenia byli niewolnicy ulegli wojskom przez Portugalczyków. Siły dowodzone przez Domingos Jorge Velho pojmały 400 osób, 300 wojowników zginęło w bitwie, a kolejnych 200 popełniło samobójstwo, by uniknąć niewoli.

Będący wówczas królem Palmares Zumbi uniknął śmierci i jeszcze przez rok prowadził wojnę podjazdową. W końcu został jednak schwytany w zasadzce i zabity, a odciętą głowę wysłano do Recife, stolicy Pernambuco, by uciąć plotki o jego rzekomej nieśmiertelności.

Palmares istniało bardzo długo i stanowiło zupełny wyjątek wśród innych osad założonych przez zbiegów. Było większe, bardziej zorganizowane i silniejsze niż wszystkie inne. Mimo że ostatecznie zostało zniszczone, to jednak było w stanie przetrwać blisko sto lat, stając się pomnikiem oporu i sprzeciwu wobec niesprawiedliwości.

Bibliografia

  • Robert Nelson Anderson, The Quilombo of Palmares: A New Overview of a Maroon State in Seventeenth-Century Brazil, „Journal of Latin American Studies”, Vol. 28, No. 3 (październik 1996), s. 545–566.
  • K. Kent, Palmares: An African State in Brazil, „The Journal of African History”, Vol. 6 (1992), No. 2, s. 161–175.
  • Stuart B. Schwarz, Slaves, Peasants, and Rebels. Reconsidering Brazilian Slavery, University of Illinois Press, Urbana, Chicago 1992.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

osiem − pięć =