Upadek Bony na polowaniu? Intrygi Habsburgów? Wiek Ludwiki Marii Gonzagi? Na temat przyczyn końca polskich dynastii istnieje wiele hipotez. A co, jeśli powód jest zupełnie inny?
O wymarciu Jagiellonów autorzy zwykle piszą w kontekście nieszczęsnego polowania z września 1527 roku, kiedy królowa Bona przedwcześnie urodziła syna, który zmarł tuż po przyjściu na świat. Dalsze przyczyny zależą od autora – niektórzy widzą problem w podsyłaniu Zygmuntowi Augustowi niezdolnych do rodzenia Habsburżanek, inni w hipotetycznej niepłodności ostatniego Jagiellona, wywołanej zapewne dolegliwością weneryczną. Do tego można dołożyć ciężką chorobę Zygmunta Starego z 1528 roku, po której nigdy już nie wrócił do pełni zdrowia.
A co z Wazami? W ich przypadku chyba najbardziej rzuca się w oczy ślub Jana Kazimierza z wdową po swoim poprzedniku i bracie, Ludwiką Marią Gonzagą, do którego doszło, mimo że miała ona już ukończone trzydzieści siedem lat i nigdy dotąd nie miała dzieci.
Spójrzmy jednak na sprawę z dystansu, nie wdając się w szczegóły związane z pechem czy kiepskimi wyborami małżeńskimi. Zauważymy wtedy, że problem przedłużenia polskich dynastii miał swe zalążki w czasach jeszcze sprzed narodzin Zygmunta Starego!

Monarchia starych kawalerów
Od wstąpienia na tron Władysława Jagiełły tylko pięć razy syn króla Polski ożenił się za życia ojca. Pierwszy taki przypadek dotyczy syna Kazimierza IV Jagiellończyka, Władysława, który był już wtedy jednak królem Czech. Drugi to historia Zygmunta Augusta, ukoronowanego jako jedyny polski władca vivente rege (za życia króla) jeszcze jako dziecko. Pewne więc było, że po śmierci ojca zostanie władcą, skoro był nim już za jego życia. Trzeci przypadek był na tyle niezwykły, że zostawmy go na później. Czwarty i piąty to wreszcie August III i jego syn Fryderyk Krystian, którzy wprawdzie nie mieli pewności odziedziczenia tronu polskiego po ojcach (odpowiednio Auguście II i Auguście III), ale do ożenku wystarczało im następstwo w elektoracie Saksonii.
Podstawowym problemem naszych dynastii było bowiem to, że w Polsce nie istniało następstwo tronu. Syn króla nie miał żadnej określonej przyszłości. Póki nie udało mu się doczekać śmierci ojca lub za jego życia uzyskać innej suwerennej władzy, nie stanowił on wartościowej partii matrymonialnej. Nie posiadał niezależnego źródła dochodu ani nawet pewności, że kiedykolwiek takowe uzyska. Nikt spośród szanujących się władców nie oddałby takiemu królewiczowi córki, wiedząc, że nie zapewni jej odpowiedniego poziomu życia, a sobie trwałego sojuszu.
Dlatego też wielodzietność znaczyła dla Jagiellonów i Wazów tak niewiele – niezależnie od tego, ilu władca miał synów, możliwość starania się o przedłużenie rodu mógł mieć naraz tylko jeden z nich, a do tego potrzebował zgonu poprzednika.

Ojciec królów – i co z tego?
Król Polski Kazimierz IV Jagiellończyk spłodził aż sześciu synów. Najmłodszy został przeznaczony do kariery kościelnej, najstarszy za życia ojca przejął dwa sąsiednie trony i zdążył nawet zostać bigamistą, drugi zmarł przedwcześnie i został świętym. Pozostało jednak trzech, o których w chwili śmierci ojca w 1492 roku można było już mówić jako o starych kawalerach. Jan Olbracht miał trzydzieści dwa lata, Aleksander – trzydzieści, a Zygmunt – dwadzieścia pięć.

Dwóm starszym z nich zgon ojca otworzył drogę do władzy – Janowi Olbrachtowi w Polsce, Aleksandrowi zaś na Litwie. Nie znaczy to, że od razu mogli założyć rodziny. Aleksandrowi prawie trzy lata zajęły negocjacje z Moskwą o rękę Heleny Iwanowny, mimo że jeszcze za życia Kazimierza przymierzano się do tego mariażu dla tego z synów Kazimierza, który przejmie władzę na Litwie. Jan Olbracht spędził na polskim tronie dziewięć lat i nie starczyło mu czasu na ożenek, choć tuż przed śmiercią był on już na ostatniej prostej do ślubu z księżniczką z francusko-hiszpańskiego pogranicza, Germaine de Foix.
Jan Olbracht zmarł jako kawaler, więc nie mógł zostawić prawowitych potomków. Aleksander mimo jedenastu lat małżeństwa nie doczekał się dzieci – to się zdarza. Gorzej, że do śmierci ich obu nie miał podstaw do ożenku ich brat Zygmunt, wciąż pozbawiony władzy. Tron polski przejął jako trzydziestodziewięciolatek i ożenienie się zajęło mu aż sześć lat. Zakładając rodzinę, miał już czterdzieści pięć lat i bardzo mało czasu na przedłużenie rodu. Biorąc pod uwagę, że monarcha zdążył potem owdowieć i jeszcze raz się ożenić, za spory wyczyn należy uznać spłodzenie przez Zygmunta ośmiorga dzieci – jego druga żona była w ciąży po raz ostatni, gdy był sześćdziesięciolatkiem. Z dynastycznego punktu widzenia miał sporo pecha, bo w tej gromadce było tylko dwóch synów, z których jeden zmarł przy narodzinach. Ale takie rzeczy się zdarzają, gdy szczęściu się nie pomaga…
Trudno powiedzieć, czy gdyby młodszy syn Zygmunta Starego i Bony urodził się o czasie w styczniu 1528 roku, to dynastia byłaby uratowana. Jeśli nie udałoby się zdobyć dla niego suwerennej władzy, pozostałby zapewne kawalerem co najmniej czterdzieści cztery lata, do śmierci bezdzietnego starszego brata. A szansa na przedłużenie przez niego rodu nie byłaby w takim przypadku zbyt duża.
Zawodowi bezrobotni
Wazowie na polskim tronie mieli się jeszcze gorzej niż Jagiellonowie. Korona i Wielkie Księstwo Litewskie stały się nierozdzielne i w pełni elekcyjne. Teoretycznie po śmierci poprzednika szlachta mogła wybrać kogokolwiek, nawet spoza dynastii. W dodatku synowie i bracia króla nie mogli pełnić w kraju żadnej funkcji publicznej. Nawet trony Szwecji i Rosji, które znajdowały się w tytulaturze Wazów, nie niosły żadnej realnej władzy.
Właśnie Władysław IV Waza, choć formalnie car Rosji i następca szwedzkiego tronu, a także praktycznie pewny przyszły król Polski jako najstarszy syn króla Zygmunta III i osoba popularna wśród szlachty, stanowi najlepszy przykład problemu. Pozbawiony jakiejkolwiek formalnej władzy królewicz musiał czekać na elekcję, by na poważnie zacząć myśleć o ślubie. Miał już wtedy trzydzieści siedem lat, ale jeszcze pięć kolejnych zajęły mu poszukiwania żony i sfinalizowanie mariażu z kuzynką Cecylią Renatą Habsburg. Niestety, już wtedy zdrowie króla szwankowało, a z czasem było coraz gorzej. Cecylia Renata zmarła przy trzecim, nieudanym porodzie. Matkę przeżył jedynie syn Zygmunt Kazimierz – był słabego zdrowia i zmarł niedługo przed ojcem z powodu biegunki.
Po śmierci pierwszej żony Władysław szukał kolejnej małżonki. Drugi związek zawarł po pięćdziesiątce z kobietą, która wkrótce po ślubie obchodziła trzydzieste piąte urodziny. Zwykło się obwiniać Ludwikę Marię Gonzagę o wymarcie dynastii, gdyż miała być za stara na rodzicielstwo. Sam król, mający już syna, chciał od nowej żony nie tyle dzieci, co przede wszystkim jej olbrzymiego posagu. Na tym właśnie miał polegać wkład nowej królowej w powodzenie dynastii, by za jej pieniądze przekonać Habsburgów do oddania księstwa opolsko-raciborskiego Wazom w osobiste władanie.

Pożycie pary niemalże nie istniało – król cierpiał na liczne choroby, a towarzyszące im boleści sprawiały, że nieraz całymi dniami nie mógł się ruszyć, a co dopiero dopełniać małżeńskich obowiązków. Nic praktycznie nie zostało z mężczyzny, który dwadzieścia lat wcześniej miał sławę donżuana. Związek pozostał bezdzietny, a król zmarł po dwóch latach od jego zawarcia.
Przyrodni bracia Władysława byli w jeszcze gorszej sytuacji. O czternaście lat młodszy od niego Jan Kazimierz, o siedemnaście lat Jan Olbracht, o osiemnaście lat Karol Ferdynand i o dziewiętnaście lat Aleksander Karol – nie mieli żadnych perspektyw. Ich szanse na odziedziczenie tronu były nikłe, urzędów pełnić nie mogli… rodzice starali się zapewnić im przynajmniej beneficja kościelne, choć i tu spotykali się z oporem szlachty.
Paradoksalnie, z punktu widzenia przetrwania dynastii byłoby zapewne lepiej, gdyby Władysław zmarł młodo, gdyż Jan Kazimierz w chwili śmierci ojca liczył sobie dwadzieścia trzy lata i miał w związku z tym znacznie większe szanse (i więcej czasu) na spłodzenie potomka od przyrodniego brata. W chwili śmierci Władysława miał już trzydzieści dziewięć lat i to mocno utrudniało jego sytuację. Tym bardziej że o prywatnym życiu nowego króla również zadecydował ustrój.

W 1649 roku polska szlachta nie była skłonna do utrzymywania królowej wdowy i nowej małżonki władcy równocześnie, dlatego łatwo przeforsowano projekt ożenku Jana Kazimierza z Ludwiką Marią – mimo że wątpliwości budził kazirodczy związek z wdową po bracie, a i sam nowożeniec jeszcze niedawno twierdził, że jest ona bezpłodna. Okazało się, że w tym przypadku władca nie miał racji. Królowa – mimo prawie trzydziestu ośmiu lat w chwili ślubu – zdążyła urodzić w trakcie małżeństwa dwójkę dzieci. Niestety, zmarły one we wczesnym dzieciństwie. Ostatecznie król nie miał dziedziców, a jego młodsi bracia zmarli przed nim (dwóch w wieku dwudziestu lat, a Karol Ferdynand jako czterdziestodwulatek). Dynastia wygasła.
Niezwykły przypadek Sobieskich
O ile trudno mówić o dynastii Wiśniowieckich, gdyż król Michał Korybut był jedynakiem, a podczas swego krótkiego życia, panowania i małżeństwa nie doczekał się dzieci, o tyle do stworzenia dynastii Sobieskich niewiele brakowało. Jan Sobieski w chwili elekcji miał już syna Jakuba, a jako król doczekał się jeszcze córki Teresy oraz synów Aleksandra i Konstantego (nie licząc dzieci zmarłych przedwcześnie).

Królewska para postanowiła zapewnić dzieciom przyszłość poprzez małżeństwa. Było to trudne przedsięwzięcie, które przyniosło im liczne upokorzenia i wiele lat kołatania od dworu do dworu. Zaangażowanie finansowe Sobieskich, którzy w przeciwieństwie do Wazów dysponowali prywatnym magnackim majątkiem odziedziczonym m.in. po Żółkiewskich i Daniłowiczach, a także częścią bajecznego spadku po Zamoyskich, okazało się wystarczające, by Jakub poślubił księżniczkę niebogatą, za to znakomicie skoligaconą. Była to Jadwiga Amalia, córka palatyna reńskiego, której starsze siostry miały za mężów cesarza Leopolda I, króla Portugalii Piotra II, króla Hiszpanii Karola II i księcia Parmy Franciszka. Małżeństwo to mogło dojść do skutku tylko dlatego, że Sobiescy wyłożyli znaczną sumę, która wraz z niewielkim posagiem posłużyła do uzyskania u cesarza zabezpieczenia obu tych kwot na dobrach oławskich, z których para miała czerpać dochody i w nich rezydować.
Cztery lata po Jakubie na ślubnym kobiercu stanęła jego jedyna siostra, Teresa. Narzeczony, bawarski elektor Maksymilian Emanuel, nie ukrywał, że w związku z elekcyjnością polskiego tronu zależy mu przede wszystkim na wysokim posagu i przede wszystkim dlatego zdecydował się na małżeństwo. Po wydaniu za mąż córki Sobiescy byli niemal spłukani, a schorowany władca starał się zbierać pieniądze na elekcję dla Jakuba. Na znalezienie żon dla młodszych synów zabrakło czasu i środków – król zmarł niecałe dwa lata po wydaniu jedynaczki.
Plany dynastyczne Sobieskich się nie udały – Jakub nie zasiadł na tronie po śmierci ojca i resztę życia spędził głównie w Oławie i swoich polskich posiadłościach rodowych. Jego bracia, zawieszeni między światem arystokracji a monarchii, nie założyli rodzin. Konstanty wprawdzie się ożenił, ale potajemnie i wbrew woli rodziny. Przez lata nie spotykał się z żoną, w związku z czym nie doczekali się dzieci. Przetrwanie rodu pozostało na barkach Jakuba, który miał dynastycznego pecha. Spośród jego dzieci dorosłości dożyły tylko trzy córki i na nim ród się zakończył.
A w przypadku dziedzicznych dynastii?
Żeby zrozumieć, jak wiele traciły polskie rody panujące na elekcyjności tronu, warto porównać je z monarchiami dziedzicznymi. Dla uproszczenia wiek zawierania pierwszych małżeństw przez polskich królów od 1450 do 1700 roku porównajmy z pierwszymi małżeństwami królów i następców tronu w analogicznym okresie w innych państwach.
W Polsce przeciętny wiek króla w chwili pierwszego małżeństwa wynosił trzydzieści cztery lata. We Francji – osiemnaście lat. U austriackich Habsburgów – dwadzieścia sześć (przy czym statystykę mocno zawyża cesarz Maciej, który ożenił się dopiero w wieku pięćdziesięciu czterech lat). W Hiszpanii – osiemnaście lat. W Anglii – dwadzieścia pięć (tu zaś średnią zawyża ślub Marii Tudor w wieku trzydziestu ośmiu lat). Widać od razu, że dziedziczni monarchowie mieli ponad dekadę więcej na spłodzenie potomstwa.

W dodatku zagraniczni dynaści nie zawsze byli w dziele przedłużenia rodu osamotnieni, gdyż w związki wchodzili ich młodsi bracia. O ile w omawianym czasie żaden młodszy brat króla Polski nie ożenił się za jego życia, o tyle we Francji były dwa takie przypadki, w Austrii – cztery, w Anglii – trzy, w Hiszpanii zaś żadnego (w tamtym okresie hiszpańscy władcy zwykle pozostawiali sobie tylko jednego syna). Był to więc dla wielu dynastii trudny okres, spowodowany m.in. rozprzestrzenieniem się chorób wenerycznych (co ograniczało liczbę potomstwa) i tzw. małą epoką lodowcową w Europie (przez którą zmniejszała się przeżywalność dzieci).
Jak widać, w takiej sytuacji polscy dynaści byli praktycznie bez szans. Każdy długowieczny monarcha, każde źle dobrane małżeństwo, każdy zmarły w dzieciństwie syn – niemal wszystko mogło się okazać dla dynastii zabójcze. Jagiellonowie, Wazowie, a nawet Sobiescy byli skazani na wymarcie, odkąd ich rody związały się z polską koroną.
Bibliografia
- Jerzy Besala, Zygmunt Stary i Bona Sforza, Zysk i S-ka, Poznań 2012.
- Maria Bogucka, Kazimierz Jagiellończyk, Książka i Wiedza, Warszawa 1970.
- Włodzimierz Dworzaczek, Genealogia, PWN, Warszawa 1959.
- Dynastie Europy, Antoni Mączak, Ossolineum, Wrocław 2003.
- Kamil Janicki, Damy srebrnego wieku, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022.
- Tenże, Damy złotego wieku, Znak Horyzont, Kraków 2014.
- Michał Komaszyński, Piękna królowa Maria Kazimiera d’Arquien-Sobieska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1995.
- Miroslav Marek, Genealogy, [dostęp: 1 sierpnia 2023], <http://genealogy.euweb.cz/>.
- Stefania Ochmann-Staniszewska, Dynastia Wazów w Polsce, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007.
- Edward Rudzki, Polskie królowe I, Novum, Warszawa 1985.
- Tenże, Polskie królowe II, Novum, Warszawa 1990.
- Aleksandra Skrzypietz, Jakub Sobieski, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2015.
- Taż, Rozkwit i upadek rodu Sobieskich, Bellona, Warszawa 2014.
- Marcin Spórna, Piotr Wierzbicki, Słownik władców Polski i pretendentów do tronu polskiego, Zielona Sowa, Kraków 2004.
- Zygmunt Wdowiszewski, Genealogia Jagiellonów i Domu Wazów w Polsce, Avalon, Kraków 2017.










