Czego możemy dowiedzieć się z pastorałki sprzed 82 lat? I to jeszcze takiej, w której występują żołnierze, zmarli dawno królowie i uchodźcy ze Wschodu, a to wszystko na polskiej granicy?

„Pastorałka żołnierska”, o której będzie tu mowa, to zaskakujące połączenie dwóch idei: chrześcijańskiej miłości bliźniego i szkolenia wojskowego, zmierzającego do rezultatu mającego znacznie więcej wspólnego z nienawiścią. Jej protagoniści są również niezwykli, i zasadniczo mało mają wspólnego z biblijnym oryginałem. Motywem przewodnim „Pastorałki” nie jest zresztą nawet Jezus, a Korpus Ochrony Pogranicza, będący czymś na kształt jej głównego bohatera zbiorowego.

Żeby wyjaśnić w całości tę historię, jak i niezwykły charakter „Pastorałki żołnierskiej”, trzeba zacząć jednak od samego początku.

Czym był KOP?

Korpus Ochrony Pogranicza został powołany do życia w sierpniu 1924 roku. Jego zadaniem była „ochrona granicy politycznej państwa i zabezpieczenie normalnego stanu bezpieczeństwa publicznego na terenie pogranicznym”, a sama formacja podlegała (w czasie pokoju) pod ówczesne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Pierwsze jednostki KOP-u objęły swe posterunki 1 listopada 1924 roku.

Korpus Ochrony Pogranicza – Żołnierz konny i pieszy (il. „Ilustracja Szkolna”, maj/czerwiec 1935, Seria LX; ze zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu)

Z racji trudnego charakteru służby, wymagającej od żołnierzy ponadprzeciętnego zaangażowania, siły fizycznej i tzw. kośćca moralnego, KOP-owi starano się nadać charakter formacji jak na ówczesne warunki elitarnej, niemniej kłopoty z pozyskaniem odpowiedniego materiału ludzkiego sprawiły, że to ambitne założenie nigdy nie znalazło swego pełnego odbicia w codziennej rzeczywistości.

Wachlarz zadań wykonywanych przez KOP był niezwykle szeroki. Przede wszystkim, jego żołnierze musieli zwalczać różnego rodzaju próby penetracji pogranicza przez sowieckie grupy rozpoznawcze lub też grupy bandyckie działające z terenu niezbyt przyjaznego nam sąsiada. Do tego dochodził „zwykły” przemyt i działania przestępcze, podejmowane przez ludzi mieszkających po obu stronach granicy. Zadania te są stosunkowo dobrze opisane w dostępnej literaturze, w przeciwieństwie do kolejnej sfery działalności KOP-u, czyli kwestii kulturalno-oświatowych.

Żołnierze KOP-u na granicy polsko-radzieckiej, podczas spotkania z patrolem sowieckim (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/1/0/7/1760/3)

Boh wysoko, a car daleko

Jedną z cech charakterystycznych działalności KOP-u była konieczność bliskiej współpracy z miejscową ludnością. Kto jak nie okoliczni chłopi, myśliwi (czy kłusownicy) lub rybacy mogli służyć pomocą w wyszukiwaniu ścieżek czy też informować KOP-owców o pojawieniu się nowych twarzy w okolicy. Żeby jednak mieć dostęp do tego typu wiadomości, konieczne było nawiązanie przyjaznych lub chociaż poprawnych relacji z miejscowymi, a nie było to łatwe.

KOP funkcjonował na terenie o dość wysokim procencie mniejszości narodowych czy etnicznych. Część z nich była nastawiona niechętnie (lub nawet wrogo) do przedstawicieli polskiej władzy z powodów ideologicznych i politycznych lub po prostu niechętnie odnosiła się do przedstawicieli jakichkolwiek struktur administracyjnych, niezależnie od państwa, jakie reprezentowali.

Akcja dożywiania ludności przez Korpus Ochrony Pogranicza, 1929 r. (fot. I. Tanchelewicz, ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/1/0/7/1763/1)

Pragnąc zdobyć względy miejscowej ludności, dowódcy strażnic KOP musieli przeważnie radzić sobie sami. Owszem, istniały pewne regulaminy, prasa, instrukcje etc., niemniej koniec końców, KOP-owcy musieli postępować zgodnie ze starym powiedzeniem „Boh wysoko, a car daleko”, znaczącym zasadniczo tyle, co: do wszelkiej władzy daleko, musimy więc liczyć tylko na siebie.

Odezwa [Inc.] Każdemu, kto złoży paczkę, milej będzie przy stole wigilijnym, gdy, łamiąc się opłatkiem, stwierdzi, iż promień pamięci serca dotarł w tym dniu do wszystkich ośrodków, w których, w imię obowiązku dla Ojczyzny, zdala od rodzin własnych, bije serce żołnierza polskiego (ze zbiorów Biblioteki Narodowej, sygn. DŻS IVA 2ah)

Walka o serca i umysły

Jak miały wyglądać idealne relacje między dowódcą strażnicy KOP-u a miejscową ludnością? Warto zajrzeć do artykułu „Współżycie z ludnością cywilną” opublikowanego w „Wiarusie” w lutym 1938 roku:

Jako jedyny — nieraz — w szerokiej okolicy człowiek kulturalny, dowódca strażnicy może mieć wielki wpływ na życie mieszkańców pogranicza. Może zmienić nie tylko ich dotychczasowe poglądy na życie i sam tryb życia, ale nawet i wygląd zewnętrzny wsi czy też mniejszych osiedli. On to bowiem wpływa na dorosłą młodzież, aby dbała należycie o estetyczny wygląd swego domu czy ogródka, tego pochwali za czystość w obejściu, tego za pomalowanie ram okiennych czy zbudowanie nowego ogrodzenia, tę znów dziewczynę zawstydzi pogróżką, że żołnierze strażnicy będą się śmieli z niej, że nigdy okien nie myje i t. p.

Kwestią jak najbardziej otwartą jest to, czy powyższy opis miał jakiekolwiek odzwierciedlenie w kresowej rzeczywistości. Warto go jednak potraktować jako pewnego rodzaju opis sytuacji idealnej, do której należało dążyć.

Aby zyskać sobie przychylność miejscowej ludności, należało nawiązać z nią kontakty przy użyciu mniej formalnych metod, takich jak różnego rodzaju wykłady, projekcje filmowe czy imprezy okolicznościowe. Jednym z najważniejszych narzędzi edukacyjnych i rozrywkowych, jakimi dysponował KOP, był jednak teatr.

Aktorzy w mundurach

Spektakle teatralne, realizowane przede wszystkim przez samych żołnierzy KOP (czasem wspieranych przez miejscową ludność) należały do jednych z podstawowych zadań kulturalno-oświatowych KOP-u od samego początku tej formacji. Informacje o przedstawieniach znajdziemy już w pierwszym rocznym podsumowaniu działalności KOP za lata 1924-25.

Miejsca postoju batalionów i szwadronów oraz strażnice są ogniskami kultury i oświaty, promieniującymi na bliższą i dalszą okolicę. Powstają w nich kółka amatorskie, do których należą także amatorzy i amatorki z sąsiednich wiosek. Bywa nieraz, że przed rozpoczęciem prób trzeba artystów i artystki dopiero uczyć czytać. Dotychczas powstało 16 teatrów żołnierskich.

Sprawozdanie za lata 1926–1927 wspomina już o 27 żołnierskich amatorskich zespołach teatralnych, natomiast „Zestawienie wyników pracy kulturalno-oświatowej” za czas od 1 września 1928 roku do 31 października 1929 roku wspomina już o 33 zespołach, które dały łącznie 271 przedstawień wobec 18 596 żołnierzy i 21 507 cywilów. Do 1931 roku liczba owych zespołów wzrosła do 45, a w 1936 roku było ich już 54. Cytując pracę „Korpus Ochrony Pogranicza w pracy oświatowo-społecznej”: „Od roku 1928 do 1935 odbyło się 2961 przedstawień przy 325 000 widzów wojskowych i 261 000 cywilnych”.

Zespół teatralny 6 baonu KOP-u (fot. ze zbiorów Biblioteki Narodowej, sygn. 392.631)

O dużej wadze przywiązywanej do amatorskich teatrów żołnierskich świadczy również znaczna liczba artykułów publikowanych na ten temat na łamach „Biuletynu Oświatowo­Propagandowego Korpusu Ochrony Pogranicza” wydawanego od marca 1936 roku. Znajdziemy tam m.in. takie artykuły jak: „Jaki powinien być teatr żołnierski”, „Teatr żołnierski w polu”, „O sprawną organizację (Uwagi o pracy w teatrze)” czy „Moje doświadczenia z pracy w teatrze polowym”. Znalazło się tam miejsce również na opis 10-dniowego kursu teatralnego. W znaczącej większości były to materiały o pozytywnym wydźwięku, choć wypada również wspomnieć o tekście „Megalomania stosowana” z 1938 roku, traktującym dosyć krytycznie o doborze ludzi prezentujących sztuki (i siebie) w żołnierskich teatrach amatorskich.

Lektura wspomnianego „Biuletynu” pozwala zresztą w pełni zrozumieć, dlaczego atrakcyjne wizualnie formy prowadzenia działalności propagandowej tak bardzo zaprzątały uwagę ówczesnych władz. KOP, choć zapewne nie tylko on, podglądał bez przerwy metody działalności oświatowej i propagandowej w ZSRS. Skoro „oni” posługiwali się teatrem, to i „my” nie mogliśmy być gorsi, choćby po to, by nie wyjść w nieuchronnym na granicy porównywaniu obu państw na stronę uboższą czy mniej rozwiniętą.

W celu usprawnienia i usystematyzowania pracy i repertuaru teatrów żołnierskich władze rozpoczęły druk gotowych scenariuszy przedstawień, napisanych pod te dość specyficzne grupy aktorów, jak również dostosowane do publiczności złożonej z żołnierzy i kresowej ludności cywilnej. W 1935 roku ukazał się pierwszy numer serii wydawniczej zatytułowanej „Bibljoteczka Teatralna Żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza”, zawierający „wodewil w 2 obrazach” pod tytułem „Na manewrach”.

KOP nie bał się także pozyskiwać sztuk teatralnych z innych źródeł, polegając na różnych seriach wydawniczych lub też samemu kupując prawa do wystawiania niektórych sztuk. Dzięki temu KOP-owskie zespoły teatralne miały do dyspozycji szeroki i różnorodny wachlarz różnego rodzaju tekstów. W tym gronie mieści się także jedna specjalna pastorałka opowiadająca o życiu żołnierzy KOP na granicy. Warto przyjrzeć się jej z bliska.

„Kto był dotąd smutny, niechaj wesół będzie…”

„Kolejowe Przysposobienie Wojskowe”, r. 9, nr 18 (25 grudnia 1937) (ze zbiorów Biblioteki Narodowej, sygn. P.39029 A)

W 1939 roku nakładem Wojskowego Instytutu Naukowo-Oświatowego ukazała się „Pastorałka żołnierska” – drugi tom „Biblioteczki Teatralnej Żołnierza”. Biorąc pod uwagę jej tematykę i rok wydania, wydaje się możliwe, że nigdy nie została ona odegrana w swej przewidzianej postaci, jako że najszybszym terminem wystawienia sztuki o tematyce bożonarodzeniowej wydanej w 1939 roku byłby grudzień tegoż roku. Być może wykorzystano jej treść w późniejszym terminie w którymś z obozów jenieckich czy w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, niemniej wobec braku dowodów musi to pozostać jedynie w sferze spekulacji.

Pierwsze strony zajmuje krótkie wyliczenie pojawiających się w sztuce postaci i zapowiedź, którą – wg. scenariusza – ma wygłosić „kapral Szczapa”, aktor występujący w mundurze legionisty. Odsłona pierwsza bazuje dosyć luźno na historii Heroda reagującego na wieści o narodzinach Mesjasza. Mamy tu Tyrana, Diabła oraz Żyda występującego w roli płatnego informatora Tyrana. Część ta kończy się wysłaniem oprawców mających przeprowadzić rzeź niewiniątek. Dopiero po tym następuje kolejna zapowiedź „kaprala Szczapy” przenosząca akcję na wschodnią granicę II RP. Aktor podśpiewuje m.in.: „Bolszewickie gady / Kłonią KOP do zdrady, / Ale z KOP-em nie tak łatwo / Hej, hej – nie da rady”.

Odsłona druga zaczyna się już w strażnicy KOP. To jego patrol przechwytuje na granicy grupę uchodźców, w której znajdują się Matka Boska i święty Józef. Warto przytoczyć fragment wymiany zdań jednej z kobiet a sierżantem KOP-u: „2-ga Kobieta: Uciekamy się do was / O łaskę błagamy / Dajcie przytułek dzieciom / I matkom stroskanym. Sierżant: Ha, cóż robić, cóż robić! / W tej ważnej potrzebie, / Chętnie was tu przyjmiemy. / Co nam Bóg na niebie / Nakazuje uczynić – / Nam, polskim żołnierzom, / Jak dawniej i dzisiaj / Kresowym rycerzom”. Za chwilę sierżant dodaje: „To nie nasza zasługa, / Lecz polskiej krainy, / Która wygnańcom chętnie / Udziela gościny, / Idźcież więc do kompanii / Prawdę powiadajcie”. Tę część kończy przybycie do strażnicy niebiańskiego chóru.

Kolejna część „Pastorałki” zaczyna się od jeszcze jednej zapowiedzi w wykonaniu wspomnianego kaprala, który tym razem śpiewa kolędy i próbuje „wymłócić” Żyda za pomocą żołnierskiego pasa. Dopiero po tej części przychodzi czas na odsłonę trzecią, rozgrywającą się ponownie w pałacu Tyrana odwiedzonego przez trzech sławnych polskich królów, zastępujących tu trzech Mędrców.

Wigilia w 5 Batalionie Korpusu Ochrony Pogranicza „Łużki”. 24 grudnia 1934 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/1/0/7/1780/1)

Finałem i podsumowaniem pastorałki jest odsłona czwarta, w której pojawia się korowód postaci odwiedzających Jezuska. Mamy tu wspomnianych królów – Bolesława Chrobrego, Stefana Batorego i Jana III Sobieskiego – ale nie brak także przedstawicieli ówczesnych polskich sił zbrojnych. I tak, do żłóbka przychodzą żołnierz KOP-u, piechur, ułan, kanonier, lotnik, marynarz, strzelec pancerny, saper, szeregowy łączności i sanitariusz. Szczególnie ciekawie prezentuje się tu fragment wystąpienia przedstawiciela artylerzystów: „Krzywdy Jezuskowi wyrządzić nie damy, / Ogniem zaporowym wroga ostrzelamy”.

Pod koniec pojawiają się jeszcze inne osoby. Jest tu sam Szczapa, uosabiający Legiony i wspominający Komendanta, orlę lwowskie, obrońca Warszawy, Górnoślązak i Zaolzianin.

Amatorski teatr żołnierski w 4 Batalionie Korpusu Ochrony Pogranicza „Dederkały” (ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/1/0/7/1791/1)

„Pobłogosław Ojczyznę miłą […] Rząd nasz oraz wojsko całe”

Wspomniana publikacja miała być niewątpliwie wykorzystana do prowadzenia pracy propagandowej wśród widzów w okresie świątecznym. Uważny czytelnik bez problemu wychwyci akcenty antysemickie czy też zauważy brak jakiejkolwiek postaci reprezentującej powstańców wielkopolskich. Nie znajdziemy tu także hallerczyków ani żadnej wzmianki o Błękitnej Armii. „Pastorałka żołnierska” miała w końcu służyć wychowaniu kolejnych pokoleń żołnierzy nie tylko w duchu patriotycznym jako takim, ale i zgodnie z oczekiwaniami ówczesnych władz Rzeczypospolitej. Biorąc pod uwagę zorganizowany charakter teatralnych przedstawień żołnierskich, jak i pochodzenie omawianej publikacji, trudno uznać te elementy za przypadkowe. Patrząc z kolei na datę jej wydania, łatwo zrozumieć liczne elementy dotyczące obrony granic, choćby „Żadna siła, żadna burza / Nie odbierze Gdyni nam, / Własna flota, choć nieduża, / Strzeże czujnie portu bram”.

Scena teatru 4 baonu KOP (fot. ze zbiorów Biblioteki Narodowej, sygn. DŻS IVA 2ah)

Osobną kwestą pozostają pewne oczywiste, narzucające się skojarzenia między ową pastorałką a bieżącymi wydarzeniami na wschodnich granicach III RP. Nie jest moją intencją angażowanie się w jakiekolwiek spory polityczne, to nie czas ani miejsce na nie. Trudno jednak nie dostrzec pewnego związku między tekstem pastorałki i KOP-owcami udzielającymi pomocy uchodźcom a tym, czego jesteśmy obecnie świadkami. Wnioski niech każdy wyciągnie sobie sam.

***

Działalność wojskowych teatrów amatorskich pozostaje do dzisiaj zbyt mało zbadanym elementem historii sił zbrojnych II Rzeczpospolitej. Winny jest tu po części brak osób mogących być bezpośrednimi świadkami owych przedstawień i bardzo ograniczona baza źródłowa, jak również niskie zainteresowanie autorów i odbiorców tą mało wojskową częścią żołnierskiego życia. Pozostaje mieć nadzieje, że zmieni się to w ciągu najbliższych lat, choć dobrze wiadomo, czyją matką jest Nadzieja, i jak bardzo kocha swoje dzieci.

Grafika z okładki „Pastorałki Żołnierskiej” (il. ze zbiorów Biblioteki Narodowej, sygn. 1.488.781 A)

Bibliografia

  • Ludwik Łakomy, Pastorałka żołnierska. Widowisko w czterech odsłonach, Warszawa 1939.
  • Korpus Ochrony Pogranicza: w pierwszą rocznicę objęcia służby na granicach Rzeczypospolitej 1924–1925, Warszawa 1925.
  • Korpus Ochrony Pogranicza. W trzecią rocznicę objęcia służby na granicach Rzeczypospolitej 1926–1927, Warszawa 1927.
  • Korpus Ochrony Pogranicza: w piątą rocznicę objęcia służby na wschodniej granicy Rzeczypospolitej 1924–1929, Warszawa 1929.
  • Biuletyn Oświatowo-Propagandowy Korpusu Ochrony Pogranicza, nr 1/1936, 2/1936, 4–5/1936, 9/1936, 5–6/1937, 3–4/1938
  • Korpus Ochrony Pogranicza w pracy oświatowo-społecznej (opis wystawy ruchomej), Warszawa 1936.
  • Artur Ochał, Korpus Ochrony Pogranicza (1924–1939). Zarys historii i zadań formacji, [w:] U polskich stali granic. W 90. rocznicę utworzenia Korpusu Ochrony Pogranicza, Szczecin–Warszawa 2018.
  • Piotr Cichoracki, Kresy Wschodnie w pierwszej połowie lat dwudziestych XX w. Uwagi do genezy powołania Korpusu Ochrony Pogranicza, [w:] U polskich stali granic. W 90. rocznicę utworzenia Korpusu Ochrony Pogranicza, Szczecin–Warszawa 2018.
  • Edward Milewski, Działalność kulturalna i społeczna Korpusu Ochrony Pogranicza, [w:] „Problemy Ochrony Granic. Biuletyn”, nr 42 (2009).

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!