To jedna z tych postaci, które historia potraktowała wyjątkowo łaskawie. Najczęściej określa się ją jako piękną i nieszczęśliwą, a w zbiorowej świadomości ma twarz Romy Schneider. Gdy jednak odrzucić mit narosły wokół niej przez ponad sto lat – kogo ujrzymy?

W 2004 roku w wiedeńskim pałacu Hofburg otwarto Muzeum Sisi. Na początku XXI wieku wiedeńczycy wznieśli wreszcie świątynię dla jednej z najsłynniejszych mieszkanek miasta, obecnej na niezliczonych magnesach zakładkach i breloczkach. Współcześni Austriacy wydają się zachwyceni Sisi – produktem, który sami wykreowali. Zupełnie inne emocje w stosunku do cesarzowej towarzyszyły im za życia Elżbiety…
Prawda o cesarzowej nie jest bowiem tak piękna, jak jej legenda. Elżbieta Bawarska, przybywając do Wiednia z liberalnego bawarskiego Possenhofen, miała zaledwie szesnaście lat. Gdy stała na ślubnym kobiercu, rzeczywiście była zakochana we Franciszku Józefie. Nie docierało jednak do niej, że poślubia cesarza, a rygorystyczny dwór wiedeński (na którego czele stała jej teściowa – oraz siostra jej matki – arcyksiężna Zofia) błędów nie wybaczał. I choć dziś próbuje się przedstawić Elżbietę jako cesarzową, która swoją funkcję chciała pełnić na własnych zasadach, prawda była inna – Sisi rzeczywiście chciała żyć na własnych zasadach, jednak nie jako cesarzowa.
Utrapienie europejskich dworów
Sztywne reguły szybko zniechęciły Sisi do dworu. Nie lubiła pełnić obowiązków reprezentacyjnych – wzbraniała się zarówno przed publicznymi wyjściami, jak i wizytami zagranicznych gości w Wiedniu. Z jednej strony tego typu wydarzenia były dla niej niekomfortowe, gdyż była bardzo nieśmiała – szczególnie w pierwszych latach pobytu na dworze. Z drugiej strony – sama przyznała, że takie imprezy po prostu ją nudziły. Swojej niechęci nie ukrywała, co było widoczne dla jej gości. Kiedyś tłumaczyła, że:
Nie jestem niemiła, tylko mnie to nudzi. Zarzucam na siebie piękne suknie, biżuterię, potem wychodzę i mówię ludziom kilka słów; następnie spieszę do mojego pokoju, zrzucam wszystko i piszę, a Heine mi dyktuje!
Natomiast najstarsza córka królowej Wiktorii relacjonowała matce wizytę u słynnej cesarzowej:
Naprawdę trudno jest kontynuować rozmowę, ponieważ wydaje się, że wie bardzo niewiele i ma tylko minimalne zainteresowania. Cesarzowa nie śpiewa, nie rysuje, nie gra na pianinie i prawie nigdy nie mówi o swoich dzieciach.

Podczas gdy wizyty monarchów na wiedeńskim dworze nie były przez Elżbietę dobrze przyjmowane, sama podczas swoich europejskich wojaży lubiła wpadać na dwory bez żadnej zapowiedzi. Maria Waleria wspominała wizytę matki na dworze w Atenach w 1891 roku. Sisi ruszyła do pałacu prosto z podróży, pytając pierwszego napotkanego służącego o to, czy król i królowa są w domu. Służący początkowo nie rozpoznał cesarzowej (towarzyszyła jej tylko córka), więc poradził umówienie się na audiencję. Greckich monarchów jednak i tak nie było w domu, toteż Elżbieta postanowiła równie nieuprzejmie nawiedzić następcę tronu. Konstantyna również nie zastała, spotkała za to jego żonę, Zofię Pruską. Choć wydawać by się mogło, że obie panie mogą swobodnie porozmawiać po niemiecku, cesarzowa zdecydowała się prowadzić konwersację wyłącznie w języku greckim, w którym jednak Zofia nie znała ani słowa.

Zachwycona nagłą wizytą Elżbiety nie była także królowa Wiktoria. Do spotkania doszło w 1874 roku, gdy monarchini tradycyjnie spędzała wakacje w Osborne House na wyspie Wight. Relacjonowała później córce (jednocześnie robiąc przytyk do największej dumy Sisi – jej urody):
Cesarzowa nalegała, aby mnie dziś zobaczyć. Wszyscy byliśmy rozczarowani. Nie mogę jej nazwać wielką pięknością. Ma piękną cerę, wspaniałą figurę i śliczne, małe oczy, ale niezbyt piękny nos. Muszę powiedzieć, że wygląda o wiele lepiej w pełnej gali, gdy można podziwiać jej piękne włosy, które są niewątpliwie jej atutem. Uważam, że Alix [księżna Walii] jest o wiele piękniejsza od cesarzowej.
Jedną z niewielu koronowanych głów cenionych przez Sisi była żona króla Rumunii, Elżbieta Otylia Luiza. Obie panie połączyła miłość do poezji – rumuńska królowa wydawała swoje dzieła pod pseudonimem „Carmen Sylva”.
Obsesja piękna
Cesarzowa Elżbieta uchodziła za jedną z najpiękniejszych kobiet swoich czasów. Po kilkumiesięcznym pobycie na Maderze w 1860 roku Sisi wróciła odmieniona – przede wszystkim zdała sobie sprawę, jak ważnym atutem jest jej rozkwitająca uroda. Oddajmy głos bratanicy Sisi, Marii Larisch:
Wielbiła swoją urodę jak poganin swojego bożka i padała przed nią na kolana. Widok doskonałości własnego ciała sprawiał jej estetyczną rozkosz; wszystko, co przyćmiewało tę doskonałość, było dla niej nieartystyczne i czuła do tego wstręt. Swoje życiowe zadanie widziała w tym, by pozostać młodą, a wszystko w jej rozumieniu zależało od najlepszych środków do utrzymania urody.
Z prawdziwą czcią wielbiła Sisi swoje włosy, dla których napisała nawet wiersz, w którym deklarowała:
Dla włosów mych postradać życie,
Dla moich loków tylko żyć
By mogły siłę z krwi mej pić
I czerpać soki ze mnie skrycie.

Wielogodzinne zabiegi pielęgnacyjne, ćwiczenia, diety – Sisi za wszelką cenę próbowała zatrzymać upływający czas. To jej urodzie podporządkowany był rytm dnia, a każde odstępstwo od harmonogramu czy dowolną próbę nałożenia na nią innych obowiązków traktowała cesarzowa jako zamach na swoją urodę. Gdy w 1881 roku włoska para królewska odwiedziła Wiedeń, Alexander Hübner skomentował spotkanie Elżbiety z włoską królową: „Biedna królowa Małgorzata wyglądała jak subretka obok półbogini”. Jeszcze raz Maria Larisch: „Uznała bycie uwielbianą za haracz, który przypadał w udziale jej piękności”.
Cesarzowa na dystans
Pomimo niechęci, z jaką spotykała się na dworze, początkowo cesarzowa cieszyła się sympatią mieszkańców Wiednia i monarchii. Jej sekretariat rozpatrywał m.in. prośby o nazwanie przedsiębiorstw „U cesarzowej Elżbiety” i możliwość wystawienia cesarskiego portretu (taki zaszczyt spotkał m.in. sklepik z kosmetykami Rosy Kasperkowitz). Popularność Sisi związana była także z jej urodą – wiedeńczycy byli niezwykle dumni z tak pięknej monarchini, ta jednak wolała być podziwiana z daleka. Nie tylko unikała publicznych wyjść, ale także zaczęła być tylko gościem w stolicy. Jej nieobecności pociągały za sobą niewywiązywanie się z obowiązków publicznych. Wiedeńczycy obserwowali więc absencję cesarzowej chociażby podczas umywania nóg w czasie mszy w Wielki Czwartek (np. w 1869 roku – Elżbieta bawiła wówczas na Węgrzech).
Szalę goryczy przelał jednak brak cesarzowej podczas otwarcia wiedeńskiej opery. Wydarzenie to było kilkukrotnie przekładane ze względu na przeciągający się pobyt Elżbiety na Węgrzech. Ostatecznie odwołała ona swoją obecność na chwilę przed inauguracyjnym spektaklem. Aby nieco udobruchać wiedeńczyków, Sisi musiała pokazać się na procesji Bożego Ciała (przez siedem lat unikała uczestnictwa w tym wydarzenia). Żona posła belgijskiego pisała na ten temat: „Wszyscy byli wściekli, gdyby dzisiaj się nie pokazała na procesji, wybuchłaby rewolucja”.

Natomiast gdy na Nowy Rok 1882 roku Elżbieta pojawiła się w Operze na „Oberonie” Webera, hrabia Hübner skomentował to, odnosząc się do słynnej pasji Sisi: „To ogromne wydarzenie widzieć cesarzową inaczej niż konno, a publiczność jest jej wdzięczna za to rzadkie widowisko”.
Choć mogła wzbudzać zdziwienie, jazda konna była jednym z tych mniej nietypowych hobby Sisi. Inne były nieco bardziej ekscentryczne – fascynowały ją np. szpitale dla umysłowo chorych. Raz poprosiła także o przysłanie na dwór z budapesztańskiego cyrku dwóch syjamskich czarnoskórych sióstr. Innym razem, gdy doszły do niej słuchy o istnieniu czterystukilogramowej olbrzymki imieniem Eugenia, nakazała niezwłocznie sprowadzić ją do swojej rezydencji.

Wiedeń nie był ukochanym miejscem Elżbiety i cesarzowa nie próbowała nawet ukrywać swojej niechęci do tego miasta. Gdy jej syn, arcyksiążę Rudolf, popełnił w 1889 roku samobójstwo, zdecydowała o budowie pałacyku na Korfu, którego nazwa – Achilleion – nawiązywać miała do ulubionego bohatera Sisi. Cesarzowa tak argumentowała swoje uwielbienie dla greckiego herosa:
Wyraża on dla mnie duszę grecką oraz piękno przyrody i ludzi. Kocham go także dlatego, że był taki prędki w biegu. Był silny i uparty, gardził królami i tradycją, masami ludzkimi, które w jego pojęciu nadają się tylko do tego, by zostały skoszone przez śmierć jak trawa. Tylko własną jego wola była mu święta, żył tylko własnymi marzeniami, a ból był dla niego wart więcej od życia.

Do nowego pałacu Sisi zamówiła w Neapolu meble wykonane w stylu pompejańskim. Zgodziła się jedynie, by wyposażenie apartamentów jej męża zostało wykonane w Wiedniu. Franciszek Józef skarżył się, że meble włoskie są niewygodne, a Elżbieta przyznała mu rację, uznała jednak, że są one ładniejsze, ona zaś i tak rzadko siada. Co gorsza, cesarzowa poleciła najpierw przewieźć te włoskie meble – nie zważając na wydatki – do Wiednia i wystawić je w Muzeum Rzemiosła. Uważała, że to właśnie na nich powinni wzorować się austriaccy twórcy, co stanowiło oczywiście potwarz dla lokalnych artystów. Eduard Leisching, dyrektor muzeum, wspominał: „Chcąc nie chcąc, musieliśmy opróżnić jedną z sal i wystawić te wątpliwej jakości dzieła… Wśród przedstawicieli przemysłu i rzemiosła, które akurat przeżywały kryzys, wywołało to zdumienie i niechęć”.
Królowa Węgier
Jednym z kluczowych elementów w legendzie cesarzowej jest kwestia węgierska – Elżbieta zapisała się w zbiorowej świadomości jako ambasadorka madziarskiej sprawy. Jednak to nie geniusz dyplomatyczny Sisi czy też jej liberalne poglądy były motorem dla jej działalność, za to z pewnością znaczenie miał tu fakt, że Węgier nie lubiła arcyksiężna Zofia i jej świta. Sprawa węgierska była także dowodem na to, jak łatwo cesarzowa ulegała wpływom osób, które żywiły do niej jakąkolwiek sympatię, a niekoniecznie potrafiła racjonalnie ocenić sytuację. Jak tłumaczy historyczka Brigitte Hamann: „Sisi była posłusznym, a nawet fanatycznie oddanym narzędziem Gyuli Andrássyego [węgierskiego polityka] do jego politycznych celów”.
Słowo „fanatyzm” chyba właściwie oddaje jej stosunek do sprawy Węgier – był to dla niej temat numer jeden nawet wówczas, gdy Austria wykrwawiała się podczas wojny z Prusami i traciła hegemonię wśród państw niemieckich (co dramatycznie odbijało się na jej poddanych). Sisi nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że cesarz musi myśleć także o innych prowincjach (np. o Czechach, które były spustoszone w wyniku walk).
Cesarzowa nie przejęła się również informacją, że Austria (na mocy pokoju w Nikolsburgu) musi zapłacić 20 milionów talarów – dopiero wówczas wojska pruskie przestaną okupować kraj. Uznała natomiast, że jest to świetny moment, by kupić sobie zamek na Węgrzech (z listu od Franciszka Józefa: „Jeśli chcesz, możesz pojechać do Gödöllő do rannych. Jednak nie oglądaj go tak, jakbyśmy chcieli go kupić, ponieważ nie mam teraz pieniędzy i musimy oszczędzać. Również posiadłości rodzinne zostały przecież straszliwie spustoszone przez Prusy”). Ostatecznie zamek podarowali jej sami Węgrzy z okazji koronacji na królową Węgier w 1867 roku.

W pozostałych kwestiach politycznych i społecznych Elżbieta potrafiła wykazać się nie lada ignorancją. Nie rozumiała na przykład, dlaczego jej pobyt w katolickiej Irlandii przyczynił się do wzrostów antymonarchistycznych nastrojów, a na wieść o jej pobycie na wyspie mieszkańcy wsi dekorowali swoje domy. Jednocześnie podczas tej wyprawy jak ognia unikała wizyty w Pałacu Buckingham, który znajdował się po drodze. Pierwsza wizyta była nawet ustalona, jednak już w trakcie podróży cesarzowa posłała Wiktorii kartkę, w której spotkanie odwoływała i tłumaczyła: „będąc pod presją czasu, zmuszona byłam jak najspieszniej zmierzać do miejsca przeznaczenia”. W drodze powrotnej argumentowała w liście do męża: „Czy chciałbyś, bym zatrzymała się w Londynie? Wolałabym tego uniknąć, żeby zaoszczędzić na rachunkach hotelowych”. Jak wylicza biografka Elżbiety: „koszty podróży opiewały na sumę 158 337 guldenów i 48 grajcarów. Tych kilka guldenów za hotelowy rachunek nie odgrywa tu żadnej roli”.
Cesarzowa poetka
Oprócz rzeczywistych ucieczek z Wiednia Elżbieta uciekała też w poezję. Nie traktowała jej wyłącznie jako formy wyrażenia targających nią emocji – np. tęsknoty za wolnością, którą utraciła, wkraczając na cesarski dwór:

Umaiła wiosna
Poczerniałe drzewa
Zakwitają kwiaty
Ptaszek znowu śpiewaWiosny woń nie dla mnie
W tej obcej krainie
Inne widzę słońce
Gdzie Izara płynieCiemne widzę drzewa
I rzekę zieloną,
Gdziem się pożegnała,
Z mą rodzinną stroną
Pewne jest, że Sisi wcale nie chciała, by jej wiersze trafiły do szuflady – to one miały przemawiać za nią po jej śmierci. Traktowała poezję jako zemstę na swoich wrogach – w tym wypadku na wiedeńskim dworze. Uważała, że demaskuje w nich wiedeńską arystokrację i monarchię Habsburgów oraz pokazuje przyszłym pokoleniom jej prawdziwe oblicze. Do potomnych napisała zresztą list, który przekazała w spuściźnie bratu, Karolowi Teodorowi. Podpisem nawiązywała do bohaterki jednego ze swoich ukochanych dramatów, „Snu nocy letniej”:
Drogi przyjacielu z przyszłości!
Przekazuję Ci te pisma. Podyktował mi je Mistrz. On również określił cel ich przeznaczenia. Oto za sześćdziesiąt lat, począwszy od roku 1890, mają być wydane z przeznaczeniem na pomoc dla więźniów politycznych oraz ich potrzebujących pomocy rodzin. Albowiem za sześćdziesiąt lat tak samo jak dziś nie będzie szczęścia i pokoju – to znaczy wolności – na naszej maleńkiej planecie. Może na jakiejś innej gwieździe? Dzisiaj nie umiem Ci tego powiedzieć, może gdy będziesz czytał te słowa – Pozdrawiam Cię serdecznie, gdyż wyczuwam w Tobie życzliwość – Tytania.

Dziewiętnastowieczna królowa ludzkich serc?
Popkultura przedstawia Sisi jako dziewiętnastowieczną księżną Dianę – królową ludzkich serc, wrażliwą na krzywdę, oddaną społeczniczkę, delikatną i nieszczęśliwa (bo zamkniętą w złotej klatce) cesarzową. W rzeczywistości Elżbieta w latach sześćdziesiątych przeszła transformację – po pobycie na Maderze nabrała aroganckiej pewności siebie, którą oparła głównie o swój wygląd. Z jednej strony po cesarsku stawiała siebie ponad wszystkimi, z drugiej – obowiązki wynikające ze służby krajowi regularnie ignorowała.

Nie potrafiła również odnaleźć się w gronie rodzinnym. Wynikało to m.in. z faktu, że jej najstarsze dzieci były wychowywane przez arcyksiężną Zofię. Jednak nawet z tą córką, którą osobiście wychowywała – najmłodszą Marią Walerią – nie potrafiła nawiązać zdrowych relacji. W swoich pamiętnikach, przy fragmencie dot. potencjalnych zaręczyn, Maria Waleria odnotowała reakcję matki: „nienawidzi ludzi w ogóle, a mężczyzn bardziej niż kiedykolwiek – mówi, że jeśli wyjdę za mąż, to ona zupełnie odsunie się od świata”.

„Jedynaczka” lub też „węgierskie dziecko” (urodziła się na budapesztańskim zamku) wychowywana była przez matkę w duchu miłości do Węgier. Polityka ta przyniosła jednak odwrotny skutek – Waleria nie znosiła tego kraju i wszystkiego, co z nim związane. Chociaż Sisi nalegała, by rozmawiać z najmłodszą córką wyłącznie w języku węgierskim, ta ubłagała ojca, by konwersował z nią po niemiecku. Nienawidziła też Andrássyego. W 1884 roku odnotowała: „jego obrzydliwa poufałość do tego stopnia przyprawia mnie o mdłości, że prawie bezwolnie przybieram zimny, wręcz drwiący ton w rozmowie. Na pewno nienawidzi mnie tak samo jak ja jego. Mam przynajmniej taką nadzieję”.
Gdy w 1889 roku doszło do tragedii w Mayerling, podczas której samobójstwo popełnia Rudolf, cesarzowa ma pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie samej. Sisi, sama wielokrotnie podkreślająca swoją samotność w Wiedniu, nie zauważyła, że Rudolf również czuł się wyobcowany. Sam zresztą miał za złe matce, że zamiast angażować się sprawy Austrii, woli jeździć konno i zajmować się spirytyzmem. Śmierć następcy tronu nie poprawiła i tak napiętych kontaktów z jego żoną, Stefanią. Można było sądzić, że konflikt Elżbiety z własną teściową nauczy ją czegoś, a dla synowej będzie wsparciem. Nic bardziej mylnego, bo Sisi nie znosiła Stefanii – potrafiła na przykład powiedzieć jej prosto w twarz, że „wstydzi się jej przed ludźmi”. Z kolei narzeczonemu swojej córki, Marii Walerii, powiedziała: „Taka radość bić Rosjan, nienawidzę ich i Włochów też. Włosi są fałszywi i tchórzliwi”. Franciszek, przyszły mąż Walerii, pochodził z Toskanii.
Cesarzowa nieobecna

Śmierć, zadana pilnikiem przez włoskiego anarchistę Luigiego Lucheniego, który po prostu „chciał zabić jakiegoś monarchę, obojętnie którego”, zamknęła życie cesarzowej i otworzyła kolejny rozdział jej legendy. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że życie Sisi nie było zbyt cesarskie. Podczas gdy królowa Wiktoria wspierała rozwój swojego królestwa, cesarzowa Eugenia interesowała się polityką francuską, Maria Charlotta angażowała się w sprawy meksykańskie i nawet siostra cesarzowej – Maria – została „bohaterką z Gaety” – Sisi po prostu… była.
Z pewnością jej legenda wiele zawdzięcza trylogii filmowej z Romy Schneider, która miała być dla Austriaków po II wojnie światowej opowieścią o rodzimym Kopciuszku. Jak pisała Caitlin Gura w artykule „The Austrian Aschenputtel: Empress Elizabeth of Austria as Icon of Austrian National Identity”:
Te filmowe fantazje imperialne były sposobem Marischki [reżysera] na stworzenie opowieści, która była narodową własnością Austrii […] Trylogia Sissi […] przekształciła melancholijną, introwertyczną cesarzową XIX-wiecznej Austrii w austriackiego Kopciuszka, popularną opowieść o ludzie i dla ludu. Neutralna Druga Republika walczyła o odzyskanie swoich kulturowych i historycznych obyczajów po II wojnie światowej. Sissi Marischki stała się odpowiedzią na powojenny kryzys tożsamości.
Znamienne jest to, że „Cesarzowa Sisi” miała premierę na Netfixie w tym samym czasie, w którym na platformę weszła „Blondynka”. Wbrew pozorom, obie produkcje mają wiele wspólnego – nie są biografiami, lecz kreacjami swych twórców, opowieściami nie o kobietach, ale o legendach, na których filmowcy budują swoje interpretacje.

W pierwszym odcinku serialu siostra Elżbiety – Helena – rzuca w jej stronę: „Nie zdołasz być cesarzową”. Choć cała scena wypada niezwykle melodramatycznie, to stanowi też jedną z niewielu prawd zawartych w tym serialu. Sisi nie potrafiła być cesarzową, a skrupulatnie analizując jej biografię, można uznać, że cesarzową nigdy być nie chciała. Wolała inną rolę: niedostępnej legendy i historycznej celebrytki, hołubionej przez kolejne pokolenia.
Bibliografia
- Caitlin Gura, The Austrian Aschenputtel: Empress Elizabeth of Austria as Icon of Austrian National Identity, „ The Trinity Papers”, 2013, [w:] Trinity College Digital Repository, [dostęp: 1 października 2022], <https://digitalrepository.trincoll.edu/cgi/viewcontent.cgi?article=1019&context=trinitypapers>.
- Brigitte Hamann, Cesarzowa Elżbieta, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2008.
- Martina Winkelhofer, C Pierwsze lata Sisi na wiedeńskim dworze, wyd. Marginesy, Warszawa 2022.











Niespójność w tekscie:
Gdy w 1889 roku doszło do tragedii w Mayerling, podczas której samobójstwo popełnia Rudolf
vs
Gdy jej syn, arcyksiążę Rudolf, popłenił w 1899 roku samobójstwo
Oczywiście właściwa data to 1889 r. Przepraszamy za tę niefortunną literówkę (już poprawiliśmy) i dziękujemy za zwrócenie uwagi. 🙂
Bardzo powierzchowny artykuł. Polecam przeczytać książki Allison Pataki, z których jasno wynika, dlaczego Sisi była jaka była. Trudna teściowa, która odsunęła ją od własnych dzieci, potem śmierć najstarszej córki i zdrady Franciszka – to wszystko nie pozostało bez wpływu na Elżbietę.
Allison Pataki? Serio? Na portalu historycznym powołuje się pani na powieści obyczajowe? I krytykuje artykuł napisany w oparciu o publikacje naukowe (np. obszerną biografię cesarzowej autorstwa B. Hamann)? Gratulacje. Brakuje jeszcze tylko powołania się na któryś serial albo film o Sisi…