Jego rysunki zreprodukowano w tysiącach kopii, zdobiących karty podręczników i witryny antykwariatów. Prace Erika Dahlbergha prezentują ogromny artystyczny kunszt i pozwalają zachować pamięć o wielu nieistniejących już zamkach i pałacach. Jednak piękno rycin szwedzkiego artysty jest zwodnicze.

Erik Dahlbergh urodził się w 1625 roku w Sztokholmie. Pochodził z rodziny nieposiadających tytułu szlacheckiego drobnych właścicieli ziemskich. Jego rodzice zmarli, kiedy był jeszcze dzieckiem, a on sam trafił pod opiekę wuja, urzędnika skarbowego, który posłał młodego Erika do szkoły buchalteryjnej. Po jej ukończeniu Dahlbergh także podjął pracę jako urzędnik, jednak na tym jego edukacja się nie zakończyła.
Przez następne lata przedsiębiorczy młodzieniec dokształcał się na własną rękę w dziedzinie matematyki, wojskowości, kartografii i architektury, pnąc się po szczeblach kariery w królewskiej administracji i dużo podróżując. Mieszkał w należącym wówczas do Szwecji Szczecinie, spędził niemało czasu w państwach niemieckich, odwiedził Wiedeń i kilkakrotnie był we Włoszech, gdzie zwiedził Wenecję, Rzym i Neapol. Przy okazji szlifował swoje umiejętności plastyczne, szkicując budowle, broń czy motywy zdobnicze.
Z ziemi włoskiej do Polski
Dahlbergh przebywał właśnie we Włoszech, gdy w 1655 roku potop szwedzki zalał Rzeczpospolitą. Najeźdźcy posuwali się bardzo szybko, a Karol X Gustaw przyjmował kolejne kapitulacje i przysięgi poddaństwa od polskiej i litewskiej szlachty, zwłaszcza że polski król Jan Kazimierz uciekł za granicę. Wkrótce jednak rabunki i zniszczenia dokonywane przez szwedzkich żołnierzy zaczęły budzić opór mieszkańców Rzeczypospolitej. Polsko-litewskie wojska zaczęły rosnąć siłę i odzyskiwać inicjatywę, a Jan Kazimierz wrócił do kraju. Losy wojny były jednak jeszcze dalekie od rozstrzygnięcia.
I właśnie w tych okolicznościach, w 1657 roku, Dahlbergh został wezwany przez Karola Gustawa do służby wojskowej. Jako szwedzki oficer wykonał rysunki, z których jest dzisiaj w Polsce najbardziej znany. W czasie swojego pobytu w Rzeczypospolitej sporządzał plany miast i twierdz oraz szkicował bitwy, zamki i pałace. Choć rysunki te były wykonywane z bardzo pragmatycznych pobudek, cechowały się wysokim kunsztem artystycznym i dbałością o szczegóły. Wydane później w formie rycin, zyskały także piękną ornamentykę, przede wszystkim w postaci ozdobnych kartuszy. Do dziś pozostają świadectwem ogromnego talentu tego artysty samouka.

Zatopione przez potop
Rysunki Dahlbergha są dzisiaj bezcennym źródłem historycznym, często przedstawiają bowiem budynki, które już nie istnieją. Na ironię zakrawa fakt, że w większości budynki te stały się ruinami właśnie za sprawą Szwedów. Można powiedzieć, że w jakimś sensie Dahlbergh przyczynił się do częściowego ocalenia dziedzictwa Rzeczypospolitej.
Ale szwedzki artysta bynajmniej nie kierował się tak szlachetnymi pobudkami. Wręcz przeciwnie, Dahlbergh był piewcą potęgi i podbojów Karola Gustawa. Sławił króla w swoich pamiętnikach i użyczył swoich rysunków, by przyozdobiły karty napisanej przez Samuela Pufendorfa biografii gloryfikującej szwedzkiego monarchę. W służbie króla i jego następców Dahlbergh został najpierw generałem, potem feldmarszałkiem i gubernatorem prowincji szwedzkiego imperium.

„Podłożyłem ogień pod zamek i spaliłem go”
Co więcej, część z uwiecznionych przez Dahlbergha budowli została zniszczona na jego osobisty rozkaz. Jako znawcy inżynierii wojskowej i sztuki fortyfikacji, często to jemu przypadało podjęcie strategicznych decyzji o tym, czy do zdobycznej twierdzy dobudować dodatkowe umocnienia, czy też wręcz przeciwnie – zniszczyć ją, by nie mogła się później przydać wrogowi. Jedną z takich sytuacji dość beznamiętnym językiem opisał w swym pamiętniku:
zostałem wysłany przez Jego Królewską Mość do mocnego i położonego między dwoma jeziorami zamku Drawsko, który już dawno przedtem był obsadzony przez szwedzką załogę […], z rozkazem, abym, jeśli uznam, że zamek jest zdolny do oparcia się znacznej sile, udzielił tamtejszemu komendantowi, kapitanowi, instrukcji, jak ma się ufortyfikować i jakie zbudować umocnienia. A jeśli uznam inaczej, żebym zwinął garnizon i podłożył ogień. Co się też stało. Gdy działa zostały wysadzone, podłożyłem ogień pod zamek i spaliłem go.


Od potopu do II wojny światowej
Choć po pięcioletniej wojnie Rzeczypospolitej udało się odeprzeć szwedzki najazd, pozostaje on jedną z największych katastrof w historii Polski. W wyniku działań wojennych, a także głodu i epidemii będących ich następstwem, liczba ludności Korony zmniejszyła się o połowę, a w miastach niektórych regionów nawet o 70 procent. Jak szacują historycy, pod koniec wojny zniszczonych było 85 procent zabudowań miejskich, a dwie trzecie ziemi uprawnej leżało odłogiem.
Ponadto wojska Karola Gustawa zagrabiły bądź zniszczyły wiele dóbr kultury, spalono lub wywieziono zawartość archiwów, bibliotek i skarbców. Dzieła sztuki z pałaców polskich magnatów ozdobiły siedziby szwedzkiej arystokracji, podobnie jak zdobyta przez najeźdźców broń i chorągwie, kościoły zostały obrabowane z przedmiotów liturgicznych. Łupieżcza działalność Szwedów nie ograniczała się zresztą do ruchomości.

Najeźdźcy zrywali także podłogi i rozbierali budynki, wywożąc elementy architektoniczne, zwłaszcza jeśli były wykonane z drogich materiałów, jak marmur. Do dziś większość wywiezionych z Polski łupów znajduje się w kolekcjach szwedzkich muzeów. Zwrócono jedynie niewielki ułamek zrabowanych dóbr. Straty gospodarcze, demograficzne i kulturalne w czasie potopu były tak ogromne, że część historyków uważa, iż szwedzki najazd był dla Polski większym kataklizmem niż II wojna światowa.

Hrabia Dahlbergh
Erik Dahlbergh zmarł w 1703 roku. Mimo że zbliżał się do osiemdziesiątki, do ostatnich lat życia pozostawał w czynnej służbie wojskowej i dowodził oddziałami w wojnach toczonych przez młodego króla Karola XII. Choć miał skromne pochodzenie, pod koniec życia nie tylko stał się częścią najwyższych elit urzędniczych i wojskowych, ale otrzymał też tytuł hrabiowski.
Raczej nie odczuwał wyrzutów sumienia z powodu zniszczeń, których dokonywał osobiście, ani tych będących dziełem szwedzkiej armii. Jak pisze historyk Adam Przyboś, z pamiętników Dahlbergha przebija „przekonanie o słuszności szwedzkiej racji stanu”, a Karol Gustaw „jest zawsze bohaterem, rycerskim, odważnym królem, interesującym się wszystkim, wszędzie obecnym, gdzie tego wymaga sytuacja; wszystko robi właściwie, należycie i sprawiedliwie”.

Zresztą okrucieństwo wojny było w XVII wieku uważane za codzienność, a prawnicy byli zgodni, że rabunki były w warunkach konfliktu zbrojnego całkowicie legalne. Dopuszczały się go wszystkie ówczesne armie. A pytanie, jak to możliwe, że ta sama osoba, która z zimną krwią podpalała zamki, potrafiła utrwalać ich wygląd w tak piękny sposób, najprawdopodobniej już zawsze pozostanie bez odpowiedzi.



Bibliografia
- Urszula Augustyniak, Historia Polski 1572–1795, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2008.
- Dr hab. H. Kowalski: grabież w czasie potopu szwedzkiego była większa niż w czasie II wojny światowej, [w:] pl, 22 czerwca 2018 (aktualizacja: 27 czerwca 2018) [dostęp: 4 marca 2022], <https://dzieje.pl/aktualnosci/dr-hab-h-kowalski-grabiez-w-czasie-potopu-szwedzkiego-byla-wieksza-niz-w-czasie-ii>.
- Mirosław Nagielski, Krzysztof Kossarzecki, Łukasz Przybyłek, Andrzej Haratym, Zniszczenia szwedzkie na terenie Korony w okresie potopu 1655–1660, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2015.
- Adam Przyboś, Eryk Dahlbergh, szwedzki pamiętnikarz (1625–1703), „Rocznik Naukowo-Dydaktyczny. Prace historyczne”, z. 6 (1972).










