Historia jest usiana mitami niczym polska plaża parawanami. I tak jak parawany blokują nam widok na morze, tak mity zakłócają historykom i entuzjastom spojrzenie na przeszłość. Plażowe starcia o przestrzeń są jednak prostsze niż te toczone na kartach literatury naukowej.

Szczerze mówiąc, nigdy nie przypuszczałem, że przyjdzie mi napisanie artykułu na ten temat. Wydawałoby się, że legenda o samotnym sowieckim Behemocie blokującym całą niemiecką 6 Dywizję Pancerną w czerwcu 1941 roku została już dawno rozłożona na części pierwsze, niemniej polskojęzyczna Wikipedia i powołujący się na nią czytelnik Hrabiego (pozdrawiam!) sprawili, że poczułem się niemal zobowiązany do poruszenia wspomnianej kwestii na łamach serwisu.

Co nam mówi ciocia Wikipedia?

Wspomniana już polska odmiana „wolnej encyklopedii” jest (niestety) źródłem wiedzy (oraz „wiedzy”) dla dosyć szerokiej rzeszy ludzi, ze szczególnym uwzględnieniem uczniów i uczennic. Chociaż dzisiejsza technologia umożliwia dostęp do potężnego zasobu wiedzy, lenistwo i pozorna oszczędność czasu nadal skłaniają wielu do zaglądania na ową witrynę w poszukiwaniu informacji.

Co więc znajduje się na Wiki w przedmiocie opisywanego starcia? Zacytujmy fragment hasła o bitwie pod Rosieniami (stan aktualny na 22 czerwca 2022 r.):

Następnego dnia pojedynczy ciężki czołg KW-2 na skrzyżowaniu w pobliżu Rosieni zdołał odciąć jednostki niemieckiej 6 Dywizji Pancernej, które wcześniej ustanowiły przyczółki na Dubissie. Czołg ten powstrzymywał atak niemieckiej dywizji przez cały dzień, będąc cały czas atakowany przez różnoraką broń przeciwpancerną, aż w końcu skończyła mu się amunicja.

Opis ten odbiega, niestety, bardzo daleko od rzeczywistości. Wyjaśnienie skali błędów zawartych w tych dwóch zdaniach musi zająć trochę więcej miejsca.

Czolg KW-IE z 1941 r. w Muzeum Czołgów w Paroli (fot. Balcer~commonswiki, CC BY-SA 3.0)

Kierunek – Leningrad!

Historia samego starcia pod Rosieniami wychodzi daleko poza zakładane ramy niniejszego artykułu, niemniej wypada przynajmniej przedstawić strony głównej batalii w stopniu wystarczającym do wyrobienia sobie ogólnego obrazu wydarzeń.

Po stronie niemieckiej znajdujemy wspomnianą już 6 Dywizję Pancerną, której główną siłę uderzeniową stanowił 11 Pułk Pancerny. W momencie ataku na ZSRS miał na stanie 32 PzKpfw II, 20 PzKpfw IV i 103 PzKpfw 35(t). Warto zauważyć, że w realiach 1941 roku te ostatnie, czeskie czołgi nie spełniały już wymagań pola walki zarówno pod względem uzbrojenia, jak i sprawności technicznej.

Los i decyzje dowódców sprawiły, że na drodze tej jednostki stanęła sowiecka 2 Dywizja Pancerna. Jej przybliżony stan w zakresie broni pancernej wynosił przed rozpoczęciem walk 32 czołgi KW-1, 19 KW-2, 27 T-28, 116 BT-7 i 19 T-26. Nie wdając się w detale, całkowita przewaga techniczna pod względem opancerzenia i uzbrojenia znajdowała się po stronie Sowietów.

PzKpfw 35(t) z 6 DPanc mija KW-1E, gdzieś na Łotwie w czerwcu 1941 r. Wyraźnie widać różnicę wielkości i potencjału między oboma pojazdami (fot. domena publiczna)

Natarcie gigantów

23 czerwca 1941 roku Niemcy zajęli litewskie miasto Rosienie, a następnie ruszyli w kierunku przepraw na rzece Dubissa. Rozpoznanie lotnicze donosiło o koncentrujących się za rzeką sowieckich jednostkach zmechanizowanych, więc uchwycenie linii rzeki i przygotowanie przy jej wykorzystaniu odpowiednich pozycji obronnych było całkiem zrozumiałym pomysłem.

Bitwa pod Rosieniami (il. US Army Historical Division, na podstawie szkicu Erharda Rausa, domena publiczna)

Zamiaru tego nie dało się jednak w pełni zrealizować ze względu na opór stawiany przez rozproszone grupy czerwonoarmistów i olbrzymi korek na tyłach, w którym utknęły pojazdy 1 i 6 DPanc, jak również te należące do 269 Dywizji Piechoty. Przeprawy udało się zająć, jednak o przygotowaniu silnej i zorganizowanej obrony nie było mowy. Co więcej, niemiecka linia składała się tak naprawdę z dwóch ugrupowań.

Północną część frontu dywizji obsadzała Kampfgruppe Raus, południową Kampfgruppe von Seckendorff. Aby nie powtarzać za każdym razem tak długich nazw, nazwijmy je KG „R” i KG „S”. Taki podział na dwie grupy bojowe, działające we wzajemnej koordynacji, dobrze sprawdzał się w natarciu, niemniej nie był to wymarzony szyk bojowy do obrony przed – jak się okazało – znacznie silniejszym nieprzyjacielem.

Pierwsze oznaki kłopotów przyszły w nocy. Przyczółek zajęty przez podpułkownika von Seckendorffa został zaatakowany przez czołgi i piechotę, w wyniku czego Niemcy musieli opuścić swe pozycje. Nie tracąc jednak dobrego nastroju i bojowego ducha, zaplanowali poranny kontratak, tym razem z wykorzystaniem II batalionu 11 Pułku Pancernego.

24 czerwca o świcie niemieccy żołnierze usłyszeli ryk silników czołgowych, jednak – zapewne ku ich zaskoczeniu – dochodził on ze strony nieprzyjacielskich pozycji. To sowiecka 2 DPanc ruszyła do natarcia, wystawiając swoje KW-1 w pierwszej linii. KG „S” znalazła się w poważnych opałach. Mimo niemieckich wysiłków obie grupy bojowe straciły ze sobą styczność, a przez lukę między nimi zaczęły przedostawać się sowieckie czołgi i piechota.

Tak oto dochodzimy do najważniejszej części niniejszej opowieści – KW spod Rosieni.

Z kim walczyli Niemcy?

Zostawiając na boku bardzo zmitologizowaną opowieść o walce owego KW, warto spróbować zrekonstruować wydarzenia z 24 i 25 czerwca, łącząc ze sobą ustalenia historyków, wspomnienia i dokumenty archiwalne. Tylko w ten sposób można stworzyć w miarę spójny obraz tego wojennego epizodu, niepozbawiony jednak luk.

Zacznijmy od sprawy podstawowej – jaki to był czołg? Zarówno autor wspomnień będących główną podstawą historii o całym starciu, ówczesny pułkownik Raus, jak i rosyjski historyk Kołomijec jasno podają, iż chodzi tu o KW-1. Skąd więc wzmianki o KW-2? Wydaje się, że winne są tu amerykańskie wydawnictwa z lat 50. XX wieku, dosyć swobodnie podchodzące do kwestii poprawnej identyfikacji obu wozów. Trafiają się tu choćby takie kwiatki, jak tekst jasno dotyczący KW-1 okraszony zdjęciem KW-2. Mogło to więc – choćby poprzez zwykłą sugestię – stworzyć wrażenie, że ów czołg spod Rosieni to właśnie KW-2.

Niemieccy żołnierze oglądają opuszczony czołg KW-2, 23–27 czerwca 1941 r. (fot. domena publiczna)

Pancerny korek drogowy

24 czerwca 1941 roku pewien niemiecki kierowca ciężarówki, jadący z KG „R” w kierunku Rosieni z rosyjskimi jeńcami, napotkał sowiecki czołg ciężki blokujący całą szerokość drogi. Po drobnym zamieszaniu udało mu się zawrócić i uciec pod ostrzałem, informując pułkownika Rausa o obecności wrogiego pojazdu na tyłach Kampfgruppe.

Reakcja pułkownika była szybka i zdecydowana. Spodziewając się uderzenia na swoje tyły, kazał natychmiast obrócić część dział na południe, rozmieścił swe armaty przeciwpancerne na odpowiednich pozycjach i przygotował będący w jego dyspozycji batalion pancerny do kontrataku.

Ku zaskoczeniu Niemców przez najbliższą godzinę nie stało się nic. KG „R” nie została zaatakowana przez Sowietów z żadnego kierunku. Wysłani zwiadowcy stwierdzili tymczasem koło południa, że napotkany wcześniej czołg zasadniczo stoi w miejscu, strzelając co pewien czas w kierunku Rosieni. Nie stwierdzili też żadnych przygotowań do sowieckiego natarcia.

Położenie feralnego czołgu KW-1 pod Rosieniami (il. „Small unit actions during the German campaign in Russia”, Department of the Army pamphlet № 20–269, 1953)

Bazując na tych informacjach, pułkownik uznał, że pojazd ten nie stanowi części sił planujących zaatakowanie jego grupy od południa, lecz element sowieckich jednostek atakujących KG „S” od północy. Jakby jednak nie było, pancerna zawalidroga musiała zostać jak najszybciej usunięta. Ciężarówki wykorzystywane przez 6 DPanc nie radziły sobie w terenie, a w okolicznych lasach kręcili się sowieccy żołnierze skutecznie uniemożliwiający wytyczenie alternatywnej trasy wokół samotnego KW. Jedynym sposobem na wznowienie dowozu zaopatrzenia i ewakuację rannych było więc odblokowanie wspomnianej drogi.

Bohaterstwo czy przypadek?

Jedną z najbardziej zagmatwanych kwestii związanych z opisywanymi wydarzeniami jest znalezienie odpowiedzi na pozornie proste pytanie: Dlaczego ten czołg się tam znalazł? Niestety, na razie historykom udało się zaledwie sformułować pewne przypuszczenia, które być może nigdy nie zostaną zweryfikowane. Poniższe rozważania proszę więc traktować jako oznaczone jednym wielkim znakiem zapytania.

KW-1 rozbity – jak wskazuje tabliczka na wieży – w rejonie Rosieni (fot. domena publiczna)

Według tych hipotez rzeczony KW-1 należał do 3 kompanii 1 batalionu 4 pułku pancernego 2 DPanc. Dlaczego wybrał tę drogę? Jakie zadania wyznaczono jego załodze? Nie wiemy. Najprawdopodobniej wszedł po prostu w lukę między obiema Kampfgruppe i podążał przed siebie, kierując się zapewne na Rosienie. W pewnym momencie zabrakło mu jednak paliwa lub też wóz doznał awarii i dlatego stanął na wspomnianej drodze, blokując całą jej szerokość.

Za pierwszą opcją przemawiają dwa ważne argumenty. Pierwszym z nich jest fakt przechwycenia przez Niemców w późniejszej części bitwy sowieckich dokumentów mówiących o wyczerpaniu zapasów paliwa przez nacierającą 2 DPanc. Kolejnym jest relacja jednego z mieszkańców pobliskiej miejscowości wspominającego sowieckich pancerniaków rozpytujących o składy materiałów pędnych. Choć nigdy nie dowiemy się tego na pewno, można założyć, że przyczyną unieruchomienia wozu był brak paliwa.

Rynek w Rasieniach w okresie międzywojennym (fot. domena publiczna)

Dlaczego jednak załoga nie porzuciła pojazdu? Wiemy, że w nocy zbliżyła się do niego nierozpoznana grupa ludzi (miejscowi? żołnierze?), którzy prawdopodobnie dostarczyli załodze żywność. Skoro ludzie ci mogli dostać się do pojazdu, jego załoga równie dobrze mogła go opuścić. Co nią kierowało? Czy pancerniacy zostali na posterunku z poczucia obowiązku, patriotyzmu czy strachu przed przełożonymi – nie wiemy. Nie jest to zresztą istotne. Najważniejsze dla rozwoju wydarzeń jest to, że zostali w wozie i kontynuowali walkę.

Pojedynek rozciągnięty w czasie

Walki pod Rosienią na mapie. Zaznaczono również walki z czołgiem blokującym drogę między Rosieniami a Kampfgruppe Raus (il. „Foreign Military Studies”, Vol. 1 (1952), № 8, „Small unit tactics. Unusual situations”)

Pierwszą próbę zniszczenia pancernego korka podjęto jeszcze 24 czerwca. Zadanie zlikwidowania wroga otrzymała bateria (lub pluton) armat przeciwpancernych PaK 38 kal. 50 mm z Panzerjäger-Abteilung 41. Ostrzał prowadzony z odległości 600 metrów nie przyniósł spodziewanego efektu, prawdopodobnie z powodu braku właściwej do wykonania tego zadania amunicji – Panzergranate 40. W odpowiedzi czołg zniszczył dwa działa przeciwpancerne. Tego samego popołudnia ściągnięto na miejsce działo przeciwlotnicze kalibru 88 mm, jednak zostało ono zniszczone przez czołg jeszcze przed zajęciem stanowiska.

W nocy z 24 na 25 czerwca do akcji przystąpili pionierzy. 12 ochotników zbliżyło się do czołgu pod osłoną drzew i ciemności, jednak ku swemu zaskoczeniu stwierdzili, że czołgiści wcale nie są sami. Przy wozie stwierdzono obecność nierozpoznanej grupy ludzi komunikującej się z pancerniakami przez otwarte włazy. Nie chcąc przedwcześnie zaalarmować załogi czołgu, pionierzy przystąpili do akcji dopiero po odejściu tych osób, około 01.00 w nocy. Mimo zdetonowania ładunku położonego na gąsienicy czołgu nie udało się przebić jego pancerza. Próba uszkodzenia lufy również nie przyniosła sukcesu.

25 czerwca rano Raus usiłował wezwać na pomoc bombowce nurkujące, jednak bez powodzenia. W tej sytuacji zdecydował się na bardziej ryzykowny manewr w postaci uderzenia z wykorzystaniem czołgów i kolejnego działa kalibru 88 mm. Lekkie wozy nie miały szans w starciu z KW-1, jednak ich zadaniem było przede wszystkim odwrócenie uwagi załogi czołgu od armaty, która w międzyczasie miała zająć korzystną pozycję ogniową i zniszczyć irytujący sowiecki wóz.

Na szczęście dla pułkownika i jego ludzi ten ryzykowny plan zakończył się prawie całkowitym sukcesem. Obsługa działa 88 mm uzyskała kilka celnych trafień, jednak sprawę zakończyły dopiero granaty ręczne wrzucone przez piechotę do wnętrza czołgu przez przestrzeliny. Około godziny 10.00 25 czerwca walka samotnego czołgu dobiegła końca.

Rezultat starcia – spojrzenie szersze

Kampfgruppe von Seckendorff, silnie naciskana i walcząca rozpaczliwie o przetrwanie, mimo wszystko odparła sowieckie uderzenie. O niemieckim sukcesie zadecydowała umiejętność do improwizacji, szybki czas reakcji i osobista odwaga żołnierzy, jak również fatalny styl prowadzenia natarcia przez sowiecką 2 DPanc.

Armata przeciwpancerna kal. 50 mm w akcji (fot. Hoffmann, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 101I-238-2030-08A, CC BY-SA 3.0)

Gdyby atak przeprowadzono w skoordynowany i zaplanowany sposób, 6 DPanc zapewne poniosłaby klęskę. Sowieci uderzyli jednak z marszu na wozach bez niezbędnego zapasu paliwa i amunicji, mając w swych KW załogi, które nie przeszły niezbędnego przeszkolenia w zakresie obsługi swych maszyn i współpracy z innymi pojazdami. W rezultacie ciężkie KW walczyły byle jak, na ślepo i bez widocznego pomysłu na skuteczne wykorzystanie tych Behemotów w walce. Wyłącznie dzięki temu Niemcy byli w stanie poradzić sobie z resztą sowieckich czołgów i towarzyszącą im piechotą.

Patrząc szerzej, zacięta obrona 6 DPanc dała okazję do przeprowadzenia uderzenia oskrzydlającego w wykonaniu 1 DPanc i 269 DPiech. W jego rezultacie cała sowiecka 2 DPanc została rozgromiona.

Rezultat starcia – spojrzenie węższe

Erhard Raus (fot. domena publiczna)

Patrząc z perspektywy lat na walkę owego samotnego KW-1, wypada stwierdzić jedną prostą rzecz: starcie to nie miało większego wpływu na przebieg walk. Owszem, przecięto na pewien czas jedyną drogę dowozu zaopatrzenia do KG Raus, jak również uniemożliwiono jej ewakuację rannych. Z tego powodu żołnierze owej Kampfrguppe musieli otworzyć swoje konserwy, a niewielka liczba rannych zmarła, choć nie wiadomo, czy przewiezienie do szpitala polowego uratowałoby życie co cięższych przypadków. Sama KG „R” nie była przy tym zaangażowana w żadne poważniejsze walki, więc zużycie amunicji było stosunkowo niskie, a KG „R” mogła sobie poradzić przez pewien czas bez dowozu zaopatrzenia.

Pozostaje jeszcze kwestia „zablokowania” owej grupy bojowej. Jak podaje sam pułkownik Raus, nie podjął on marszu na południe na pomoc KG „S”, gdyż obawiał się wyczerpania zapasów amunicji podczas nieuchronnych ciężkich walk, co – wobec zablokowania drogi – mogło istotnie mieć dla niego poważne konsekwencje. Problem w tym, że Niemcy poradzili sobie z sowieckim natarciem bez udziału KG „R”, więc Raus mógł tak naprawdę siedzieć na miejscu wraz ze swoimi ludźmi, nie robiąc praktycznie nic i czekając na dalszy rozwój wypadków.

Kończąc powoli powyższe rozważania, warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Między wykryciem a zniszczeniem wozu upłynęło ok. 22 godzin. Przez ten czas Niemcy podjęli zaledwie kilka prób zniszczenia owego KW-1. Raz wykorzystano kilka armat 50 mm, potem działo 88 mm, następnie zaatakowali pionierzy i w końcu przyszedł czas na finalny atak. Łącznie sama rzeczywista walka zajęła ok. półtorej godziny.

Gdyby ów czołg stanowił tak wielką przeszkodę, jak podają niektórzy autorzy, Niemcy rzuciliby przeciwko niemu znaczniejsze siły, uderzające z większą determinacją i częstotliwością. Jak wiemy, nie zrobili tego, co jest widocznym dowodem na ich ocenę poziomu zagrożenia stwarzanego przez jeden czołg stojący nieruchomo na drodze.

Podsumowanie

Powyższe rozważania muszą być, siłą rzeczy, dosyć skrótowe i skupione na najistotniejszych aspektach sprawy. Jestem jednak przekonany, że mimo to widać wyraźnie, jak niewłaściwie zbudowany jest przytoczony na początku niniejszego artykułu wpis z polskojęzycznej Wikipedii. To nie był KW-2, lecz KW-1, nie odciął jednostek, które „ustanowiły przyczółki”, tylko zablokował drogę zaopatrzenia KG „R”, nie powstrzymywał ataku dywizji przez cały dzień, nie był atakowany „cały czas”, nic nie wskazuje na wyczerpanie amunicji przez jego załogę.

Czy mój artykuł coś zmieni? Zapewne nie. Mit o samotnej walce „KW-2” przeciwko całej dywizji jest po prostu zbyt kuszący, a przecież każdy miłośnik historii lubi dobre opowieści. Historykom pozostaje więc przyglądanie się z boku i narzekanie (od czasu do czasu) na ludzką skłonność do przekładania pięknych bajek nad zwyczajną prawdę.

Bibliografia

Źródła archiwalne

  • 6. Panzer Division Ia K.T.B. 17.6.1941 – 15.9. 1941., NARA T-315 R-323.
  • Anlage zum Kriegstagebuch Pz. Gruppe 4 Ia, 20.6.1941-19.7.1941., NARA T-313 R-331.

Wspomnienia

  • Erhard Raus, Die Panzerschlacht bei Rossienie: 23. bis 26. Juni 1941 (Schluss), „Allgemeine schweizerische Militärzeitschrift”, Band 118 (1952), Heft 2.
  • Tenże, Panzer Operations. The Eastern Front memoire of general Raus 1941–1945, Da Capo Press, Cambridge 2005.

Opracowania

  • 3rd Mechanized Corps, [w:] RKKA in World War II, 29 września 2006 [dostęp: 12 lutego 2022], <http://armchairgeneral.com/rkkaww2/formation/mechcorps/3mk.htm>.
  • Andreas Altenburger, 6. Panzer-Division, [w:] Lexikon der Wehrmacht, [dostęp 12 lutego 2022], <https://www.lexikon-der-wehrmacht.de/Gliederungen/Panzerdivisionen/6PD.htm>.
  • Bitwa pod Rosieniami, [w:] pl.wikipedia.org, hasło w wersji z 8 maja 2022 [dostęp: 22 czerwca 2022], <https://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Bitwa_pod_Rosieniami&oldid=67143536>.
  • Александр Добровольский, Один день из жизни «Климента Ворошилова», [w:] MK.ru, 29 kwietnia 2022 [dostęp: 12 lutego 2022], <https://www.mk.ru/social/2015/04/29/odin-den-iz-zhizni-klimenta-voroshilova.html>.
  • Foreign Military Studies, Vol. 1 (1952), № 8, Small unit tactics. Unusual situations.
  • Robert Michulec, Rosienie 1941 – Termopile po sowiecku, „Technika Wojskowa Historia”, nr 6/2017.
  • Helmut Ritgen, The 6th Panzer Division 1937-45, Osprey Publishing, Oxford 1982.
  • Small unit actions during the German campaign in Russia, Department of the Army pamphlet № 20–269, 1953.
  • Mark Sołonin, 23 czerwca. Dzień „M”, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2013.
  • The initial period of war on the Eastern Front 22 june–august 1941, ed. by David M. Glantz, Routledge, Londyn 2005.
  • Adrian Wettstein, Red Steel, The Eastern Front: gathering intelligence on Soviet tanks, „Iron Cross. German Military History 1914-45”, nr. 6.
  • Steven Zaloga, Jim Kinnear, KV-1&2 heavy tanks 1939–1945, Osprey Publishing Ltd, Oxford 2001.

1 KOMENTARZ

  1. Jakby nie patrzeć, wydaje się, że rosyjscy czołgiści spełnili swój żołnierski obowiązek. Nie porzucili sprzętu z byle powodu i odpierali ataki wroga (mimo wszystko czterokrotne zaangażowanie w ciągu doby, przy braku wyraźnego wsparcia innych własnych jednostek, to dużo). Możliwe, że byli przekonani, że swoi są niedaleko, ale myślę, że to nie umniejsza ich bohaterstwa, a przynajmniej sumiennego podejścia do służby, za co należy im się szacunek. Może nie „Medal bohaterów Rosieni” z World of Tanks, ale na pewno szacunek 🙂

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!