Latem 1914 roku carska Rosja zajęła Galicję Wschodnią, a następnie – w ramach polityki zbierania ziem ruskich – dokonała jej inkorporacji i rozpoczęła rusyfikację. Wtedy operacja się nie powiodła, ale Moskwa nigdy nie zrezygnowała z podboju tych terenów.

Po wybuchu europejskiego konfliktu zbrojnego latem 1914 roku szybko okazało się, że najważniejszym teatrem wojennym dla Rosji i Austro-Węgier będzie Galicja. Oba walczące kraje skoncentrowały tam większość swoich sił. Rosjanie mieli przewagę sprzętową i liczebną (1,2 miliona żołnierzy wobec 1 miliona u przeciwnika), pomagało im też złe dowodzenie po stronie austriackiej.

Wprawdzie wojska Franciszka Józefa odniosły zwycięstwa w dwóch dużych bitwach na terenie Kongresówki – pod Kraśnikiem i Komarowem – ale przegrywały na ważniejszym obszarze – w Galicji. Zostali tam pokonani w bitwach nad Gniłą Lipą (26–28 sierpnia) i Złotą Lipą (29 sierpnia–1 września) i zaczęli cofać się na zachód. Lwów znalazł się w niebezpieczeństwie.

Front wschodni I wojny światowej we wrześniu 1914 r. (il. Goran tek-en, CC BY-SA 4.0)

Miasto przyfrontowe

Oznaki wojny zaczęły docierać do stolicy Galicji już w końcu lipca. Dworzec kolejowy zapełnił się tłumami ludzi chcących opuścić miasto oraz letnikami wracającymi pospiesznie do domów. Ze Lwowa wychodziły oddziały wojskowe, piechota, artyleria i kawaleria. „Pułk lwowski wymaszerował rogatką żółkiewską, pułk złoczowski rogatką łyczakowską. Pozostałe w mieście oddziały wybierały z magazynów bez przerwy broń i rynsztunki, a po mieście krążyły wiejskie zaprzęgi, rekwirowane do świadczeń wojennych” – opisywał świadek wydarzeń.

Jak zawsze w takich sytuacjach nastąpił gwałtowny wzrost cen artykułów spożywczych, mieszkańcy zaś masowo ruszyli do banków, by podjąć oszczędności. Z powodu wywołanych mobilizacją braków personelu ograniczono o połowę kursy tramwajów. Lwów zapełnił się tysiącami powołanych do służby rezerwistów, którzy maszerowali do koszar. Wojsko zajęło na swoje potrzeby wiele gmachów miejskich.

Rosyjscy żołnierze przy pomniku Mickiewicza, rosyjska pocztówka, 1914–1915 r. (il. ze zbiorów Biblioteki Narodowej, sygn. Poczt.3886)

Coraz więcej osób chciało opuścić miasto. Na ulicach kursowały dorożki i wozy wyładowane pasażerami i ich bagażami zmierzające na dworzec kolejowy. Stacja była oblężona przez tłumy usiłujące zdobyć miejsca w pociągu osobowym lub chociaż towarowym. „Ścisk, lament, płacz dzieci, nawoływania starszych wzmagały się z każdą godziną” – relacjonował jeden z mieszkańców miasta.

Podoficer i trzech kozaków

30 sierpnia namiestnik Galicji Witold Korytowski wydał polecenie ewakuacji władz. Tego i następnego dnia ze Lwowa wyjechali pospiesznie liczni urzędnicy, policjanci, wojskowi oraz ich rodziny. Stało się jasne, że miasto nie będzie bronione i lada chwila zostanie zajęte przez Rosjan.

Wkroczenie wojsk rosyjskich do Lwowa. Patrol kozacki na ulicy w pobliżu Teatru Wielkiego (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/1/0/1/15/1)

W środę 2 września nastała dziwna cisza, Wojska własne już opuściły miasto, nieprzyjacielskie jeszcze nie nadeszły. Jedynie z dala dochodziły przytłumione odgłosy toczących się walk. Ulice opustoszały. Następnego dnia rano do Lwowa weszły pierwsze patrole rosyjskie. Jeden z nich, złożony z trzech kozaków i podoficera, podążał ulicą Zieloną. Świadek tych wydarzeń, lwowski działacz społeczny i publicysta Józef Białynia Chołodecki, opisywał:

Rozglądali się oni wokoło, lecz nie zdradzali najmniejszej nienawiści do spotykanej ludności, przeciwnie wdali się w rozmowę z kłaniającymi się im pod wpływem strachu babami. Niebawem nadjechał większy oddział konny pod wodzą oficera i podążył do ratusza […]. Kapitan, dowódca patroli, odczytał rozkaz generała von Rodego, żądający wydania kluczów do miasta, tudzież zjawienia się reprezentantów Lwowa na rogatkach łyczakowskiej i żółkiewskiej. Zapewniał on, że wojska rosyjskie wejdą do miasta z zupełnym zaufaniem i obejdą się z ludnością życzliwie, byleby zamknięto wyszynki, a życie ludności toczyło się zwykłymi torami.

Rosyjskie konne patrole w pobliżu pomnika Mickiewicza we Lwowie (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/1/0/1/15/2)

Święty Mikołaj w oknie

Wchodząca do miasta armia rosyjska budziła strach. By zabezpieczyć się przed ewentualnymi napaściami, rabunkami czy pogromami mieszkańcy – zarówno chrześcijanie, jak i żydzi – zaczęli wystawiać w bramach i oknach kamienic obrazy z Matką Bożą lub św. Mikołajem. Mimo że ulice patrolowała powołana już wcześniej przez prezydium miasta Miejska Straż Obywatelska, zamieszanie związane ze zmianą władzy wykorzystali przedstawiciele marginesu społecznego.

Lwowscy apasze, rzezimieszki i złodzieje rzucili się do rabowania sklepów, koszar i magazynów kolejowych. Przyłączyli się do nich robotnicy, stróże, bezrobotni. Tu i ówdzie wybuchły pożary. Z rabusiami starała się walczyć Straż Obywatelska, a rychło dołączyło do niej rosyjskie wojsko.

Rosjanie przepędzają Austriaków ze Lwowa. Rosyjska pocztówka z 1914 r.

Władzę we Lwowie objął płk Siergiej Szeremietiew, mianowany wojskowym komendantem miasta. 4 września wydał odezwę do mieszkańców, w której żądał zachowania spokoju, zakazywał sprzedawania alkoholu i ustalił wartość korony austriackiej na 30 kopiejek. Jednocześnie informował, że każdy obywatel może zwrócić się do niego w dręczącej go sprawie i zostanie przyjęty w ratuszu. Dla utrzymania porządku przywrócił funkcjonowanie policji. Ten 32-letni arystokrata swoją kulturą i ogładą zyskał szacunek lwowian.

W trosce o mieszkańców

Rosyjscy żołnierze we Lwowie, 1914 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/41/0/-/147/1)

Władzę cywilną sprawowały dotychczasowe organy miejskie. Wobec nieobecności prezydenta Józefa Neumanna (wyjechał wcześniej do Krakowa i został odcięty przez front) prezydium utworzyli trzej wiceprezydenci: Tadeusz Rutkowski, Leonard Stahl i Filip Schleicher. Wspomagało ich 51 radnych (ze stuosobowego składu), którzy pozostali w mieście. To trzyosobowe prezydium przez cały okres okupacji rosyjskiej w niełatwych warunkach starało się zapewnić mieszkańcom opiekę, zaopatrzenie w żywność, środki finansowe, opał itp., i ogólnie rzecz biorąc, dbało o w miarę normalne funkcjonowanie miasta. Szczególne talenty wykazał wiceprezydent Rutkowski, który zdobył powszechne uznanie i wdzięczność mieszkańców.

Jednym z ważnych problemów była sprawa pensji dla urzędników. W mieście będącym stolicą prowincji mieszkało ich szczególnie wielu. Po ewakuacji władz ogromna większość z nich pozostała bez środków do życia. W trudnej sytuacji znalazły się też rodziny ewakuowanych biuralistów, wdowy i emeryci, którzy pobierali dotychczas uposażenia z kasy państwowej.

Wszyscy oni – a ich liczbę oszacowano na prawie 8,5 tys. osób – zostali bez pensji, rent i emerytur, a często także bez możliwości podjęcia oszczędności z kont bankowych. Aby im pomóc, prezydium stworzyło konsorcjum finansowe złożone z gminy i lwowskich banków, które wypłaciło potrzebującym zaliczkę w wysokości jednej trzeciej poborów – w sumie 887 tys. koron.

38 tysięcy obiadów

Równie ważną kwestią było zapewnienie mieszkańcom żywności. Władze nakazały właścicielom otwarcie sklepów i ustanowiły ceny maksymalne, których przestrzeganie kontrolowano. Kilkadziesiąt sklepów miejskich sprzedawało po unormowanych cenach najważniejsze artykuły żywnościowe, m.in. mąkę, kaszę, groch, sól, cukier, słoninę i nabiał. Zaopatrzenie zapewniał zarząd miasta.

Dla uboższych otwarto kilkadziesiąt bezpłatnych kuchni, również zaopatrywanych przez miasto. Dostarczały one ciepłej strawy najbiedniejszym mieszkańcom, w tym rodzinom zmobilizowanych żołnierzy. Własne tanie kuchnie organizowały poszczególne środowiska zawodowe: rzemieślnicy, robotnicy, literaci i artyści, profesorowie, technicy, kolejarze… W sumie w 1914 roku było ich aż 78 i wydawały dziennie 38 tys. 160 obiadów.

Wraz z nadejściem zimy ważną kwestią stało się zapewnienie mieszkańcom opału. Wobec braku dostaw węgla i drewna pospólstwo uzbrojone w siekiery i piły ruszyło do podmiejskich lasów, a potem sięgnęło po bramy, parkany, krzyże cmentarne i drewniane budynki. Włamywano się do opuszczonych mieszkań, rąbano meble i podłogi. By zapobiec tej grabieży, magistrat ogłosił, że będzie wydawał drewno opałowe za darmo. Zapotrzebowanie było tak duże, że w ciągu tygodnia wpłynęło 10 tys. podań.

Wydawanie posiłków dla ubogich na pl. Strzeleckim, 1915 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/41/0/-/502/1)

Jedyna, wielka Ruś

12 września do Lwowa przyjechał gubernator całej okupowanej przez Rosjan Galicji – hr. Gieorgij Bobrinski (ze znanego arystokratycznego rodu, kuzyn lidera frakcji konserwatywnej w Dumie). Wraz z jego przybyciem skończył się względny liberalizm Szeremietiewa, a zaczęła polityka rusyfikacji. 22 września gubernator przyjął w pałacu namiestnikowskim przedstawicieli kilkunastu prorosyjskich organizacji ukraińskich. Wyrazili oni radość z połączenia starej ruskiej ziemi z macierzą i złożyli wiernopoddańczy hołd carowi.

Dopiero następnego dnia Bobrinski przyjął reprezentantów polskiej społeczności Lwowa (m.in. trzech wiceprezydentów, 12 radnych oraz arcybiskupów: ormiańskiego Józefa Teodorowicza i łacińskiego Józefa Bilczewskiego). Gubernator wygłosił wówczas oświadczenie, które przeszło do historii: „Wschodnia Galicja i Łemkowszczyzna z dawien dawna stanowiły rdzenną część jedynej, wielkiej Rusi. Na tych ziemiach rdzenna ludność była zawsze ruską, a zatem układ na tych ziemiach powinien się zasadzać na pierwiastkach ruskich”. Oznaczało to, że Petersburg uważa zagarnięte tereny wschodniej Galicji za rosyjskie i jako takie zamierza je wcielić do imperium, zgodnie ze swoją tradycyjną polityką zbierania ziem ruskich.

Gieorgij Bobrinski w swoim lwowskim biurze (fot. domena publiczna)

Rusyfikacja w praktyce

Już we wrześniu na zajętych obszarach Galicji i Bukowiny utworzono generał-gubernatorstwo składające się z czterech guberni: lwowskiej, halickiej (potem tarnopolskiej), przemyskiej i czerniowieckiej. Poszły za tym konkretne działania rusyfikacyjne. Uderzyły przede wszystkim w Ukraińców, których Petersburg nie uznawał za odrębną nację, lecz część narodu rosyjskiego. Rusyfikacja – choć w mniejszym stopniu – dotknęła także Polaków.

Generał-gubernator Bobrinski zlikwidował wszystkie organizacje społeczne, kulturalne i gospodarcze. Z bibliotek i księgarni nakazał wycofać książki ukraińskie i polskie (spośród tych drugich usunięto publikacje niedopuszczone do użytku na terenie Kongresówki). Wprowadzono cenzurę i zamknięto ukraińskie gazety (polskie nadal wychodziły). Aresztowano i wywieziono do Rosji wielu ukraińskich działaczy narodowych.

Rosyjski żołnierz kupuje mleko od ulicznej przekupki (fot. domena publiczna)

Gdy w grudniu 1914 roku zapowiedziano wreszcie otwarcie szkół, zarządzono jednocześnie, że obowiązkowa będzie w nich nauka języka rosyjskiego. Uruchomiono też odpowiednie kursy dla nauczycieli. Historia, geografia, język polski, historia literatury polskiej miały być wykładane tylko na podstawie podręczników dopuszczonych w cesarstwie rosyjskim.

Pomocnikiem Bobrinskiego w polityce rusyfikacji był nowy naczelnik miasta Lwowa Aleksiej Skałon, „typ brutala, satrapy i łapownika”. Przeprowadził on reorganizację władz policyjnych, usuwając dotychczasowych pracowników, mianował własnych komisarzy, nakazał wprowadzenie rosyjskich szyldów i nazw ulic, zdjęcie austriackich symboli, dekorowanie domów rosyjskimi flagami. Już wcześniej do obiegu wprowadzono ruble, zaprowadzono kalendarz juliański oraz czas petersburski. Językiem urzędowym był rosyjski, acz z możliwością używania miejscowych narzeczy.

Działała ochrana tropiąca objawy nielojalności wobec nowych władz. Aresztowanych oddawano pod sąd wojenny. Zniesiono dotychczasową austriacką administrację, sprowadzeni rosyjscy urzędnicy obsadzili kolej, pocztę, telegraf, urząd skarbowy. Co ciekawe, wśród przybyłych było sporo Polaków z Kongresówki. I tak na przykład na czele rosyjskiej prokuratorii we Lwowie stanął jeden z prokuratorów warszawskiej Izby Sądowej. Lwów odwiedzili też polscy posłowie do Dumy.

Zakładnicy miasta Lwowa w niewoli rosyjskiej, 8 września 1915 r. (fot. Marek Münz, ze zbiorów Biblioteki Narodowej, sygn. F.56031/III)

Rusini, Polacy, Żydzi…

Elementem rusyfikacji było także zwalczanie wyznania greckokatolickiego, uznawanego za element ukraińskiej odrębności narodowej. Pod koniec 1914 roku do Galicji przybył prawosławny biskup wołyński i żytomierski Eulogiusz, wsławiony wcześniej zaciekłą walką z unitami na Chełmszczyźnie. Mianowany administratorem Cerkwi na podbitych terenach, rozpoczął akcję konwersji rusińskich wiernych na prawosławie.

Rozpoczęło się usuwanie proboszczów z parafii (niektórych aresztowano, a nawet zabijano) i przejmowanie cerkwi, chłopów przekonywano, że oba obrządki w gruncie rzeczy niczym się nie różnią. We wrześniu aresztowano greckokatolickiego metropolitę Andrzeja Szeptyckiego, a następnie wywieziono do Rosji.

Rosyjski żołnierz na posterunku na jednej z lwowskich ulic (fot. domena publiczna)

Działania rusyfikacyjne władz popierały promoskiewskie środowiska ukraińskie (zwane moskalofilami), a wśród Polaków narodowi demokraci ze znanym później endeckim politykiem Stanisławem Grabskim na czele, skupieni wokół lwowskiego dziennika „Słowo Polskie”. Stosunek okupantów do Polaków był w ogóle dwojaki. Z jednej strony usuwali polskie wpływy we wschodniej Galicji, z drugiej zaś starali się pozyskać ich dla wspólnej walki przeciw państwom centralnym, obiecując połączenie pozostałych ziem polskich pod berłem cara. Stąd Polacy byli kokietowani i lepiej traktowani niż Ukraińcy.

Zgodnie z oficjalną antysemicką polityką państwa rosyjskiego represje dotknęły także Żydów. 27 września 1914 roku we Lwowie doszło do pogromu, w którym carscy żołnierze zabili kilka osób. Później często dochodziło do napadów na żydowskich przechodniów, rabowania sklepów i mieszkań. Pogromy na mniejszą skalę powtórzyły się w listopadzie.

W całej Galicji zakazano żydowskim kupcom i rzemieślnikom przemieszczania się między powiatami. W marcu 1915 rok zwolniono wszystkich Żydów pracujących w sądach, a w niektórych miejscach zupełnie usunięto ich z administracji. Urzędowo odebrano im walutę austriacką, a opierających się aresztowano. Rosjanie planowali wywłaszczenie galicyjskich Żydów i deportację ich na wschód. Przebieg wydarzeń wojennych uniemożliwił realizację tych przedsięwzięć.

Ulica Zakątna w dzielnicy żydowskiej we Lwowie, przełom XIX i XX w. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/41/0/-/966/2)

Po zdobyciu przez Rosjan Przemyśla do Galicji przybył z wizytą car Mikołaj II. We Lwowie pojawił się 9 kwietnia 1915 roku. Odwiedził m.in. cerkiew garnizonową i jeden ze szpitali. Miasto udekorowano rosyjskimi flagami, na ulicach zgromadzono mieszkańców i oddziały wojskowe. Z balkonu pałacu generał-gubernatora car przemówił do ludności: „Dziękuję za serdeczne przyjęcie. Niech będzie jedna, potężna, nierozdzielna Ruś! Ura!”. Dla biednych mieszkańców władca ofiarował 10 tys. rubli. Przed przyjazdem cara aresztowano 316 osób mogących zakłócić przebieg wizyty. W większości byli to ukraińscy działacze narodowi.

Moskwa nie zapomina

Rosyjska okupacja miasta skończyła się wiosną 1915 roku. Po zwycięskiej bitwie pod Gorlicami siły niemieckie i austro-węgierskie zepchnęły Rosjan na wschód. Józef Białynia Chołodecki relacjonował:

W połowie maja rozpoczęła się ewakuacja we Lwowie, to też na dworcu kolejowym wrzało niby w piekle. Wyjeżdżało wojsko na front boju, wywożono rannych i chorych, wyjeżdżali cywilni Rosjanie, kupcy, […] umykali galicyjscy moskalofile, ścigani złorzeczeniem i epitetami zdrajców. […] Wywozili równocześnie Rosjanie z budynków rządowych, miejskich, z biur banków i instytucyj, a także i z prywatnych mieszkań, co im tylko podpadło pod rękę.

Podobnie wyglądało to w innych miastach galicyjskich.

Zdobycie Lwowa na austriackiej pocztówce z 1915 r. (il. ze zbiorów Biblioteki Narodowej, sygn. F.41110)

W nocy 19 czerwca 1915 roku Rosjanie aresztowali we Lwowie kilkadziesiąt osób – Polaków, Ukraińców i Żydów – lekarzy, sędziów, kupców, naukowców, duchownych, wśród nich prezydenta Rutowskiego i obu wiceprezydentów. Zakładników wywieziono do Rosji. Białynia Chołodecki pisał:

Zawitał dzień 22 czerwca r. 1915, dzień osnuty w dymy nocnych pożarów, ale pogodny i pełen błogich nadziei wśród strapionej ludności. Około godziny 9 rano podążył w towarzystwie kozaka oficer rosyjski na wieżę ratuszową, zdjął chorągiew o barwach rosyjskich, zwinął ją i odszedł w milczeniu, a równocześnie znikły chorągwie z drzewca na Kopcu Unii Lubelskiej i na gmachu Namiestnictwa.

Lwowianie z entuzjazmem przyjęli wejście oddziałów austriackich do miasta. Wreszcie kończyła się dziesięciomiesięczna okupacja rosyjska, wracały pełnoprawne władze i wojsko uznawane za swoje. Niestety, mieszkańców spotkało srogie rozczarowanie: Austriacy rozpoczęli represje wobec podejrzanych o kolaborację z Rosjanami.

Austriaccy żołnierze ściągają blachę z dachu kościoła oo. Bernardynów we Lwowie, 1915 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/41/0/-/184/1)

Na podstawie donosów odbywały się aresztowania, zapadały wyroki śmierci, tropiono prawdziwych i urojonych zdrajców. Doszła do tego wojenna gospodarka polegająca na rekwirowaniu żywności, ubrań, metali… Wyzwolenie okazało się nową niewolą. Pozytywny dotychczas wśród lwowian stosunek do Austrii zaczął się zmieniać.

Moskwa nie zrezygnowała ze swoich pretensji do Galicji Wschodniej. W czasie II wojny światowej wrócił do nich Stalin, który skutecznie doprowadził do włączenia tych ziem w granice ZSRR. A kolejna próba – tym razem w ramach podboju całej Ukrainy – odbywa się właśnie na naszych oczach.

Bibliografia

  • Józef Białynia Chołodecki, Lwów w czasie okupacji rosyjskiej (3 września 1914–22 czerwca 1915), Wschód. Wydawnictwo do Dziejów i Kultury Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej, Lwów 1930.
  • Lwów po inwazyi rosyjskiej. Wrzesień–grudzień 1914, nakładem Z. Machnowskiego, Wiedeń 1915.
  • Stanisław Maciszewski, Rosjanie we Lwowie. Szkic z niedawnej przeszłości, Lwów 1926.
  • Leonid Sokołow, Lwow pod russkoj włastiu 1914–1915¸ Wydawnictwo Aleteja, Sankt Petersburg 2019.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!