Jak długo można być partyzantem? Rok? Dwa lata? Pięć lat? W końcu to trudne życie, cały czas w ruchu, cały czas w niebezpieczeństwie, bez żadnych wygód. Partyzanci kolumbijskiego FARC walczyli ponad pół wieku: od 1964 do 2017 roku. Dlaczego tak długo i jak im się to udało?

Zacząć należy od rozwinięcia tajemniczego skrótu: FARC to Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia, czyli Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii. Aby poznać ich historię, musimy cofnąć się do początków XX wieku, a nawet jeszcze trochę dalej.

Kolumbia to naprawdę duże państwo, dziś ma powierzchnię 1 139 825 km², a przed odłączeniem się Panamy (1903 rok) była jeszcze większa. Jej terytorium przecinają wysokie łańcuchy górskie i gęste dżungle, a większe miasta, takie jak Bogota, Medelin, Cali czy Cartagena, są słabo ze sobą skomunikowane. Przez cały XIX i sporą część XX wieku kraj pozostawał mało zintegrowany i mimo ogromnych bogactw naturalnych był rozdzierany przez nierówności społeczne, obecne przede wszystkim na wsi.

W takich warunkach powstały w XIX wieku rywalizujące ze sobą stronnictwa Liberałów i Konserwatystów. Nie będę omawiał ich programów, bo nie mają one znaczenia dla opowieści o FARC, zresztą często o przynależności do któregoś z ugrupowań decydowały osobiste powiązania z bogatym patronem (np. właścicielem ziemskim), a nie światopogląd. Rywalizacja doprowadziła do napięć w społeczeństwie, a obie partie i ich sympatycy używały zabójstw, porwań i pobić jako narzędzi walki politycznej. Okres od 1948 do 1958 roku nazywany jest La Violencia (Przemoc), co mówi samo za siebie.

Kolumbia w roku 1824 i 1890 (czerwona linia granicy) (il. Agustín Codazzi, Manuel Maria Paz, Felipe Pérez, Atlas geográfico e histórico de la República de Colombia, 1890)

Powstanie partyzantki FARC

Część stronnictwa Liberalnego stanowili chłopi, którzy tworzyli na prowincji zbrojne grupy samoobrony zwalczane przez konserwatywne rządy. Rządzący w latach 1953–1957 generał Gustavo Rojas Pinilla ogłosił amnestię dla bojowników, a następnie rozpoczął represje wobec tych, którzy z niej skorzystali, co na długie lata nauczyło Kolumbijczyków nieufności wobec rządu. Ostatecznie, w 1958 roku Konserwatyści i Liberałowie zawarli porozumienie, w którym podzielili się władzą. La Violencia dobiegła końca, jednak żaden z problemów społecznych kraju nie został rozwiązany, a mnóstwo ludzi wciąż miało broń.

Wśród tych właśnie osób coraz większą popularność zyskiwała Kolumbijska Partia Komunistyczna (Partido Comunista Colombiano, PCC). Komuniści przeprowadzili w latach 50. szereg udanych akcji podziału ziemi należącej do latyfundystów. Państwo próbowało przeciwdziałać tego rodzaju wystąpieniom, przesiedlając chłopów do wschodnich departamentów kraju, które nieprzypadkowo staną się potem bastionem FARC. Wszystkim zbrojnym grupom w Ameryce Łacińskiej dodało skrzydeł zwycięstwo rewolucji na Kubie w 1959 roku, które udowodniło, że nawet stosunkowo nieliczne oddziały partyzantów mogą być niebezpiecznie dla rządu, o ile ten nie cieszy się poparciem społecznym.

Kolumbijskie dzieci zbierające kawę, 1910 r. (fot. Hermanos Rodríguez, ze zbiorów Museo de Antioquia w Medelin)

W 1964 roku kolumbijskie wojsko wspierane przez amerykańskie bombowce rozpoczęło ofensywę przeciw partyzantom mającym swoje bazy w tak zwanej republice Marquetalia – części departamentu Tolima. Siły rządowe górowały nad powstańcami uzbrojeniem i liczebnością, dlatego ich zwycięstwo było przesądzone, jednak niewielkiej grupie bojowników, liczącej 48 osób, udało się uniknąć śmierci i uciec. Wśród nich byli Manuel Marulanda i Jacobo Arenas, którzy potem staną się liderami FARC. Rok później odbyła się Pierwsza Konferencja Partyzancka, w trakcie której grupa Marulandy i Arenasa porozumiała się z innymi oddziałami i zawiązała Blok Południowy, który w 1966 roku przekształcił się w FARC.

Organizacja od samego początku miała kilka cech decydujących o jej późniejszym sukcesie. Po rewolucji kubańskiej w całej Ameryce Południowej powstał szereg lewicowych partyzantek zainspirowanych sukcesem Fidela Castro i jego towarzyszy. Większość z nich założyli lewicowi intelektualiści pochodzący z miast, często z kręgów uniwersyteckich, przez co trudno było im znaleźć nić porozumienia z chłopami zamieszkującymi regiony, w których walczyli. W przypadku FARC sprawy miały się inaczej.

Członkowie tego ugrupowania wywodzili się w większości z ludności wiejskiej i doskonale rozumieli jej problemy, w tym zwłaszcza świetnie wiedzieli o skrajnie nierównej dystrybucji ziemi w Kolumbii. W 1960 roku 1,7% najbogatszych właścicieli ziemskich posiadało 55% areału ziem uprawnych, podczas gdy 62,5% najbiedniejszych miało łącznie zaledwie 1%. Oczywiście ideologia, a konkretnie komunizm, pozostawała istotna dla guerilleros (partyzantów), jednak nie traktowano jej jak dogmatu, więc na początku FARC skupił się na parcelacji ziemi na swoich terenach. Przyniosło to nie najgorsze efekty – pomiędzy 1970 a 1982 roku liczba partyzantów zwiększyła z 500 do 3000.

Manuel Marulanda and Jacobo Arenas (fot. Agencia Fariana de Prensa, CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication)

Próba wejścia do polityki

Strategia FARC polegała na zyskiwaniu sobie poparcia lokalnej ludności przez rozwiązywanie jej problemów, np. parcelację ziemi latyfundystów lub budowę mostu czy drogi. Dzięki temu guerilla miała silną bazę społeczną, nie mogła jednak liczyć na przejęcie władzy w całym kraju. Sytuacja zmieniła się po 1982 roku, kiedy to na Siódmej Konferencji Partyzanckiej przyjęto nową strategię działania. Od tej pory FARC miał aktywnie szukać konfrontacji z wojskami rządowymi. Aby symbolicznie podkreślić tę decyzję, rozszerzono nazwę formacji: teraz były to Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia – Ejército del Pueblo (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii – Armia Ludowa).

Kolumbijski rząd zdecydował się podjąć rozmowy pokojowe, które zaowocowały w maju 1984 roku podpisaniem porozumienia o zawieszeniu broni. Nieco spokojniejszy klimat polityczny pozwolił na utworzenie w 1985 roku Unii Patriotycznej (Unión Patriótica) – partii, która miała stać się reprezentantem FARC i zdobyć poparcie także w regionach miejskich. Przeprowadzone w marcu 1986 roku wybory lokalne i jednoczesne wybory do kongresu dowiodły, że taka strategia może okazać się skuteczna. Unia Patriotyczna zyskała szereg mandatów w samorządach oraz czterech senatorów i czterech deputowanych do kongresu.

Okazało się jednak, że proces pokojowy nie ma szans powodzenia. Mimo że armia respektowała zawieszenie broni, to walkę z FARC cały czas prowadziły oddziały paramilitares, czyli bojówek uzbrajanych przez rząd i wspieranych przez latyfundystów, a czasem nawet przez USA. W 1987 roku rozpoczęły się represje wobec członków UP, a w październiku zamordowany został jej kandydat na prezydenta, Pardo Leal; jego los podzieliło też wielu członków partii. Ci, którzy uniknęli śmierci, zrezygnowali z działalności politycznej lub uciekli do dżungli i przyłączyli się do FARC. Smutny koniec Unii Patriotycznej spowodował, że partyzanci na długie lata stracili zaufanie do rządu.

Partyzanci Elisea Velásqueza na obrazie Fernanda Botera, 1988 r. (ze zbiorów Museo Botero w Bogocie)

Partyzancka gospodarka

Skąd partyzanci brali pieniądze? Na terenach kontrolowanych przez siebie, gdzie ustanowili de facto niezależne rządy, wprowadzali progresywny system podatkowy, przy czym najbiedniejsi byli zwolnieni z płacenia jakichkolwiek danin. W specyficzny sposób wymuszano też pieniądze od większych kolumbijskich firm, nawet jeśli operowały one regionach kraju pozostających pod kontrolą rządu. Jeśli właściciel przedsiębiorstwa odmawiał zapłaty, groziło mu porwanie i spędzenie wielu lat w dżungli, w partyzanckich obozach. Ogólnie porwania dla okupu były często wykorzystywane jako źródło dochodu, co budziło zrozumiałe zastrzeżenia wśród obrońców praw człowieka.

Generał policji Luis Mendieta obejmuje swoją żonę i córkę na lotnisku w Bogocie, 14 czerwca 2010 r. Został uwolniony z rąk FARC po 12 latach w niewoli (fot. Globovisión, CC BY-NC 2.0)

Jeszcze większe wątpliwości budziły związki FARC z handlem narkotykami, przy czym ta kwestia jest nieco bardziej skomplikowana. Wzrost popularności kokainy w latach 70. spowodował rozkwit kolumbijskich karteli narkotykowych i wywindował Pablo Escobara na siódme miejsce listy najbogatszych ludzi na świecie. FARC potraktował kartele tak, jak innych bogatych Kolumbijczyków: żądał od nich zapłaty podatku i groził porwaniami. Początkowo niepewni jeszcze swojej pozycji narcos płacili partyzantom, jednak z czasem urośli w siłę i zaczęli organizować własne bojówki, które miały ich chronić. Oczywiście bojówki te regularnie używały przemocy – nie tylko wobec bojowników, ale także ludności cywilnej, policji i siebie nawzajem.

FARC przekazuje francuskiego dziennikarza Romea Langlois organizacji humanitarnej, 30 maja 2012 r. Reporter był przetrzymywany ponad miesiąc (fot. Globovisión, CC BY-NC 2.0)

Inna rzecz, że regiony kontrolowane przez FARC często były tymi, w których uprawa koki napotykała najmniej problemów, ponieważ aparat państwa w zasadzie był tam nieobecny. Plantatorzy, którzy zdecydowali się na nielegalne uprawy, musieli jedynie płacić podatki, podobnie jak wszyscy inni przedsiębiorcy. Niekiedy bojownicy skupowali kokainową pastę, by sprzedać ją kolejnym pośrednikom lub ustanawiali ceny minimalne liści potrzebnych do produkcji narkotyku. Dzięki temu na terenach kontrolowanych przez partyzantkę rolnicy uprawiający kokę mogli liczyć na nieco większe zyski niż gdzie indziej. Bez wątpienia FARC czerpał korzyści z produkcji narkotyków, jednak stanowiło to raczej wynik okoliczności, w których przyszło działać partyzantom, niż kalkulacji czy entuzjazmu wobec handlu kokainą. Jak wyjaśniał Simón Trinidad, jeden z dowódców partyzantki:

Wiemy, że chłopi sadzą nielegalne uprawy z potrzeby. To szczególna sytuacja społeczno-ekonomiczna. Muszą sadzić nielegalne uprawy, ponieważ rząd zaniedbywał ich przez wiele lat. Wyraźnie zaznaczyliśmy, że nie zabierzemy jedzenia biednemu chłopu. Nie zostawimy ich bez pracy. Uprawiają marihuanę i kokę, bo nie mają żadnej innej pracy.

W końcówce lat 90. partyzanci pomagali w programie kierowanym przez ONZ, którego celem było zastąpienie upraw koki innymi roślinami. Program poniósł klęskę głównie dlatego, że równocześnie kolumbijski rząd próbował zwalczać nielegalne plantacje, opryskując je z samolotów. W związku z tym, że dość trudno trafić z samolotu w niewielkie poletko, często razem z krzewami koki ginęły też inne, legalne i pożyteczne rośliny.

Ciężkie życie bojowników FARC

Na co FARC wydawał pieniądze? Nie tylko na walkę zbrojną. Jak już wspomniano, w kontrolowanych przez siebie regionach partyzanci finansowali budowę dróg i mostów. Efrain Salazar, odpowiedzialny za tego rodzaju projekty w regionie Meta, utrzymywał, że w 2003 roku dysponował on budżetem w wysokości miliona dolarów i oferował robotnikom płacę w wysokości 125 dolarów miesięcznie. Zdarzało się, że FARC sponsorował budowę szkół czy instalację generatorów prądu. Sądy także należały do partyzantów, a miejscowa ludność uważała je niekiedy za lepsze i szybsze od państwowych.

Oczywiście FARC prowadził też działania zbrojne, a będąc w latach 90. i na początku XXI wieku bardzo dobrze zorganizowaną partyzantką, musiał ponosić związane z tym koszty. Dołączenie do szeregów guerilleros stanowiło dla młodzieży jeden z możliwych sposobów na życie. Pierwszą rzeczą, którą musiał zrobić partyzant, był wybór pseudonimu, by chronić rodzinę pozostającą poza strukturami FARC, następnie odbywał szkolenie militarne i polityczne, a także otrzymywał podstawowy sprzęt, mundur i kałasznikowa.

Kolumbijski żołnierz (fot. Paolabj16, CC BY-SA 3.0)

Partyzanci mieszkali w obozach zlokalizowanych w dżungli w odludnych rejonach kraju. Ze względów bezpieczeństwa często były one zwijane i przenoszone w nowe miejsce. W normalnych warunkach, tzn. kiedy nie prowadzili walki, bojownicy mieli zapewnione trzy posiłki dziennie, a część obozów posiadała nawet dostęp do telewizji satelitarnej. Jak wspomniałem wcześniej, Kolumbia była (i dalej jest) krajem, w którym występują ogromne nierówności społeczne. Część partyzantów w momencie dołączenia do organizacji nie umiała czytać i pisać, a w obozach mogła liczyć na zdobycie przynajmniej elementarnej edukacji.

Co interesujące, 30% procent bojowników stanowiły kobiety. Oficjalnie FARC promował równość płci i walczył z dyskryminacją, w praktyce bywało z tym różnie, ale i tak lepiej niż w Kolumbii jako takiej. Bojowniczki mogły liczyć na awans i objęcie dowództwa nad znaczącymi oddziałami, a wszelkie formy przemocy były karane (ponownie: praktyka bywała inna). Partyzanci mogli wchodzić w związki między sobą, jednak każdorazowo wymagało to zgody dowódcy. W wypadku zajścia w ciążę bojowniczka mogła dokonać aborcji lub oddać dziecko na wychowanie rodzinie pozostającej w „cywilnym” świecie, co stanowi dość wątpliwą etycznie alternatywę.

Miejsce zorganizowanego przez FARC zamachu bombowego na byłego ministra spraw wewnętrznych Fernanda Londona. Polityk został ranny, ale eksplozja zabiła jego kierowcę i policjanta z eskorty. Rany odniosło też 20 przechodniów (fot. David Maiolo, CC BY-SA 3.0)

Oczywiście życie partyzantów nie składało się tylko z przemarszów, nauki i romantycznych relacji. Sednem działalności FARC była walka zbrojna, a siły rządowe dysponowały przewagą techniczną (na przykład lotnictwem), która sprawiała, że bojownicy znajdowali się w ciągłym niebezpieczeństwie. Życie guerilleros było trudne, pozbawione wygód i męczące, niemniej wielu z nich walczyło w dżungli przez kilkadziesiąt lat, rzeczywiście wierząc, że jest to droga do poprawy losu zwykłych Kolumbijczyków. Prawdopodobnie część z nich motywowały także ciężkie kary za niesubordynację, w tym kara śmierci za dezercję.

Metody walki stosowane przez FARC budziły uzasadnione wątpliwości. Przede wszystkim, do organizacji wg oficjalnych zasad mogły dołączać dzieci, które miały minimum piętnaście lat, a raczej nie jest to wiek, w którym należy podejmować tego rodzaju decyzje. Kolejną kwestią jest używanie na szeroką skalę min domowej roboty, które powodowały okaleczenia i śmierci wśród ludności cywilnej. Podobnie było z moździerzami produkowanymi w warsztatach ukrytych w dżungli. Choć potrafiły być użyteczne na polu walki, to były jednak bardzo niecelne. W maju 2002 roku w miasteczku Bellavista zginęło na skutek ostrzału z takiej właśnie broni aż 119 osób ukrywających się w miejscowym kościele. Partyzanci celowali w znajdujący się w pobliżu obóz paramilitares, więc ofiary cywilne były niezamierzone, co oczywiście nie jest żadnym usprawiedliwieniem.

Mieszkańcy tego domu (kobieta i jej dwie córki, mąż był nieobecny) w wiosce La Brigada (departament Caldas) zginęli w krzyżowym ogniu w czasie starcia wojsk rządowych z partyzantami z FARC w 2008 r. (fot. Fabio Andrés Cardona Cifuentes, domena publiczna)

Proces pokojowy

Trwająca prawie pół wieku wojna przynosiła kolejne ofiary i zniszczenia; kolumbijskie społeczeństwo było coraz bardziej zmęczone całą sytuacją. W 2012 roku rząd i FARC rozpoczęły niełatwe negocjacje pokojowe zakończone w 2016 roku podpisaniem porozumienia. Partyzanci złożyli broń, a w zamian otrzymywali prawo do partycypacji w życiu politycznym kraju. Założona w 2017 roku partia Fuerza Alternativa Revolucionaria del Común (Rewolucyjna Alternatywna Siła Ludowa) – nazwa wymyślona tak, by zachować akronim FARC, ma zagwarantowane do 2026 roku dziesięć miejsc w parlamencie.

Zawarcie porozumienia pokojowego między rządem Kolumbii i FARC, 23 czerwca 2016 r. (fot. Presidencia de la República Mexicana, CC BY 2.0)

Proces pokojowy jest uważany za znaczący sukces, jednak nie wszystko wygląda, oczywiście, różowo. Kilkuset partyzantów odmówiło złożenia broni, nie wierząc w dobre intencje rządu. Wielu innych ma problem z rozpoczęciem cywilnego życia, co nie zaskakuje, biorąc pod uwagę fakt, że przez lata (czasem przez całe dorosłe życie) zajmowali się wyłącznie walką. Prawicowe bojówki są oskarżane o mordowanie byłych partyzantów, a reformy polityczne, będące częścią porozumień pokojowych, postępują bardzo powoli. W 2019 roku jeden z komendantów FARC, Iván Márquez, ogłosił powrót do walki zbrojnej. Mimo tych wszystkich problemów kruchy pokój trwa, dając nadzieję na lepszą przyszłość.

Te trzy byłe partyzantki z FARC z San Jose de Leon, obecnie zajmujące się uprawą kakaowców, są beneficjentkami programu ONZ wspierającego ich reintegrację w społeczeństwie (fot. UN Women, CC BY-NC-ND 2.0)

Bibliografia

  • Garry Leech, The FARC: The Longest Insurgency, Zed Books, London–New York 2011.
  • James J. Brittain, Revolutionary Social Change in Colombia. The Origin and Direction of the FARC-EP, Pluto Press, London 2010.
  • Johanna Higgs, Militarized Youth. The Children of the FARC, Palgrave Macmillan, Cham 2020.
  • La frágil paz en Colombia: a cuatro años de la firma de los Acuerdos con las FARC, „France 24”, 16 lutego 2021 [dostęp: 25 lipca 2022], <https://www.france24.com/es/programas/reporteros/20210216-reporteros-acuerdo-paz-farc-colombia>.

Leave a Reply