Marię Leszczyńską kojarzymy zwykle z niezwykłymi okolicznościami, w jakich ta córka zubożałego wygnańca z Polski została żoną króla Francji. Życie polskiego Kopciuszka we Francji zbywa się słowami o pozbawionej wpływów i poniżanej bigotce. Ale czy tak było naprawdę?

Gdy 15 sierpnia 1725 roku 22-letnia Maria Leszczyńska poślubiła w Strasburgu per procura 15-letniego króla Francji Ludwika XV, nikt nie wiedział, czego się po niej spodziewać. Nie dość, że od dziesięcioleci kraj nie miał władczyni (ostatnia królowa, Maria Teresa Habsburg, zmarła w 1683 roku), to jeszcze sama wybranka stanowiła zagadkę. Wersal obawiał się, że jako starsza i bardziej doświadczona od męża zdominuje młodego monarchę. Ich pierwsze spotkanie 4 września odbyło się na ubłoconej drodze pod znakiem tęczy na niebie. Związek zaczął się pod symbolem przymierza, ale nie każde takie proroctwo się spełnia…

Matka cór Francji

Maria Leszczyńska z synem, delfinem Ludwikiem Ferdynandem (ojcem Ludwika XVI), portret autorstwa Alexisa Simona Belle’a, ok. 1730 r. (ze zbiorów pałacu wersalskiego, nr inw. MV 3756; INV 2485; B 402)

Ludwik XV twierdził, że w noc poślubną poznał swą żonę siedmiokrotnie, jednak przez pierwszy rok związek pozostawał bezdzietny. Wielokrotnie wydawało się, że królowa jest w ciąży, ale zawsze były to fałszywe przypuszczenia. Dopiero w sierpniu 1727 roku Maria urodziła – i to od razu dwoje dzieci. Choć ku jej rozczarowaniu były to dwie córeczki, król cieszył się z podwójnego strzału i był przekonany, że następny będzie syn.

Niestety, rok później na świat przyszła trzecia córka. Dopiero po modłach Marii do Najświętszej Maryi Panny w Paryżu w 1729 roku królowa urodziła delfina Ludwika. 11 miesięcy później przyszedł na świat drugi syn, książę Andegawenii Filip. Rola matki dwóch synów zdawała się na stałe wzmacniać jej pozycję.

Tempo narodzin kolejnych dzieci zmniejszyło się, a Maria nauczyła się znajdować wymówki od pożycia. Mimo to urodziła się czwarta córka. Gdy Leszczyńska była w kolejnej ciąży, zdarzyła się tragedia – 3-letni Filip zmarł na przeziębienie. Co gorsza, królowa wydała na świat kolejną córkę. Ludwik wciąż odwiedzał sypialnię żony, licząc na to, że spłodzi „zapasowego” dziedzica. Maria jednak wciąż rodziła córki, co irytowało męża. Przy ósmej król miał powiedzieć, że to już „Madame Dernière”, czyli ostatnia.

Pożycie pary zakończyło się de facto po 12 latach związku. Maria czuła się zmęczona tym, że jest „wciąż w łożu, wciąż brzemienna, wciąż w połogu”. Przede wszystkim jednak bała się o własne zdrowie – po Madame Ostatniej zaszła jeszcze raz w ciążę, ale poroniła, a lekarz orzekł, że powinna unikać stanu błogosławionego. Choć jeszcze dwukrotnie król próbował wrócić do łoża żony, ona nie otwarła mu drzwi. Za drugim razem, gdy sługa sugerował, że ktoś puka, odparła, że to wiatr. Księżniczki zdecydowanie były córeczkami tatusia. Maria miała najbliższą relację z synem – bardzo do niej podobnym – i wpoiła mu rzadko na Wersalu spotykaną cechę – moralność.

Władczyni apolityczna

Maria zapewne pogrzebała wszelkie szanse na odgrywanie jakiejkolwiek roli politycznej na dworze już w pierwszych miesiącach małżeństwa. Poparła księcia Bourbon, aranżera jej mariażu, w intrydze skierowanej przeciw pierwszemu ministrowi, kardynałowi de Fleury. Ten drugi wygrał i stał się jej wrogiem – zresztą uważał, że Francji opłaca się bardziej współpraca z Wettinami niż popieranie Leszczyńskich. Nie dość, że Ludwik zupełnie zawierzył politykowi będącemu Marii, to jeszcze ona sama przekonała się, że nie ma zdolności do intryg.

Odtąd Leszczyńska nie miała już wpływu na męża. Podobno nie rozmawiali nawet w łóżku. Gdy królowa poprosiła go o podwyżkę własnej pensji, Ludwik odesłał ją do ministra finansów. Odtąd prośby przekazywała mężowi przez pośredników albo listownie. Maria szybko przyswoiła sobie drobiazgowe zasady etykiety, dostrzegając w jej ścisłym przestrzeganiu tarczę przeciw uwikłaniu w intrygi. Kiedy mąż uciekał od obowiązków, to ona przyjmowała na siebie cały ciężar nudnych i skrupulatnych rytuałów dworskich.

Zasady etykiety panujące w Wersalu były niezwykle sztywne i nużące (fot. ToucanWings, CC BY-SA 3.0)

Jedyną polityczną sprawą, która zajmowała królową, była kwestia korony polskiej dla ojca. Usiłowała pomóc Leszczyńskiemu, zamkniętemu po elekcji 1733 roku w Gdańsku. Pozbawiona wpływów i własnego stronnictwa, „uzyskała” tylko tyle, że specjalnie dla niej drukowano wersję gazety z fałszywie optymistycznymi wieściami znad Wisły.

Królowa nie miała jednak nic przeciwko ślubowi syna z księżniczką saską. Synowa ostatecznie przekonała ją do siebie, pokazując jej swój medalion. Maria Józefa twierdziła, że znajdował się w nim wizerunek jej ojca, Maria zobaczyła tam jednak miniaturkę Stanisława Leszczyńskiego. Największy wpływ na wydarzenia polityczne wywarła Maria, gdy za jej pośrednictwem doszło do ostatecznej aneksji Lotaryngii przez Francję. Stanisław Leszczyński bowiem – po nieudanych próbach zdobycia polskiej korony – został w wyniku działań francuskiej dyplomacji księciem Lotaryngii. Maria jako jego jedyna córka i następczyni wniosła tę krainę Francji w spóźnionym posagu.

Córeczka tatusia

Stanisław Leszczyński jako pielgrzym, portret autorstwa Jeana-Baptiste’a Oudry’ego z 1730 r. (ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, nr inw. M.Ob.698 MNW)

Relacja między Marią a jej ojcem Stanisławem była niezwykła. Nie tylko intensywnie ze sobą korespondowali, ale niemal co roku spędzali wspólnie po kilka tygodni na przełomie sierpnia i września. Ojciec był dla królowej najlepszym przyjacielem i zasypywał ją radami, jak być dobrą władczynią. Bliską relację podkreśla choćby list Leszczyńskiego z 1755 roku, który pisał „myślę jednak, że wzrok bardzo mi się popsuł, odkąd Twoja osoba, Marynko, znalazła się poza jego zasięgiem”. Choć Stanisław bardzo kochał córkę, uważał, że jest na świecie tylko jedna nudniejsza od niej kobieta – jego żona.

Po śmierci matki, w trosce o zbawienie duszy sędziwego, a wciąż otaczającego się kochankami, Stanisława, królowa zaczęła planować jego powtórny ożenek – m.in. z Marią Anną Krystyną Wettin, młodszą siostrą żony jego wnuka. Leszczyński skwitował ten projekt słowami: „Omal nie pękłem ze śmiechu, czytając list, w którym przedstawiłaś mi projekt ożenienia mnie z księżniczką Krystyną. Tylko tego by jeszcze trzeba w galerii cudactw historii naszego stulecia”.

Niestety, Maria nieświadomie przyczyniła się do śmierci ojca. Podczas ich ostatniego spotkania w 1765 roku sprezentowała mu ciepły szlafrok z indyjskiego jedwabiu. Staruszek kilka miesięcy później zasnął przy kominku w tym stroju, który zajął się od skier, a ciężko poparzony władca wkrótce zmarł.

Nudna bigotka?

To jeden z najczęstszych epitetów, jakim określano Marię. Wynika raczej stąd, że poważne podejście królowej do wiary śmieszyło jej otoczenie, choć nie oznacza to, że oddawała się bezmyślnej dewocji. Mimo iż królowa przykładała sporą wagę do spraw wiary, popularyzowała kult Najświętszego Serca Jezusowego, a nawet posiadała 100-letnią czaszkę, by przypominała jej o śmierci, pędziła zarazem zupełnie normalne, świeckie życie.

Maria chętnie grała w karty, co rujnowało jej finanse. Nie miała skłonności do umartwiania ciała – nie cierpiała chłodu, więc nosiła mantylę (chustę) na włosach, a w nocy potrzebowała wielu kołder i narzut (co wyganiało z jej łoża duszącego się męża). Monarchini była też niezwykle łakoma. W 1726 roku wyglądała na umierającą – dostała nawet ostatnie namaszczenie – po czym okazało się, że cierpiała tylko z powodu ciężkiej niestrawności. Potrafiła pochłonąć 180 ostryg, trzy kurczęcia w potrawce, zajęczy udziec, stos pasztecików, koszyk fig, kopiaste czarki lodów z melonem i popić to czterema szklaneczkami piwa. Uwielbiała wypieki – ciasto francuskie, nadziewane grzybami i siekaną wołowiną, które bardzo jej smakowało, otrzymało nazwę „kęs królowej”.

Medal wybity z okazji zaślubin Ludwika XV i Marii Leszczyńskiej, 1725 r. (ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, nr inw. MNK XIII-4134)

Leszczyńska lubiła błyskotliwe rozmowy w gronie ludzi inteligentnych i dowcipnych. Ceniła satyrę i cięty język. Wieczorki u królowej były bardzo popularne, a sama władczyni uważana była z mistrzynię pojedynków na słowa. Niebagatelną rolę w jej salonie pełnił przewodniczący jednej z wielkich izb francuskiego parlamentu, a także pisarz i historyk Charles-Jean-François Henault, zwany po prostu prezydentem Henault. Zajmował się on m.in. porządkowaniem finansów władczyni.

Jej spowiednikami byli Polacy, a ponieważ została wychowana przez jezuitę, darzyła towarzystwo jezusowe wielkim szacunkiem. To ona wpłynęła na męża, by odroczył zarządzoną przez papieża kasację zakonu, a następnie pozostawił jezuitów na dworze, choć musieli oni zmienić habity.

Kopia portretu Marii Leszczyńskiej autorstwa Jeana-Baptiste’a van Loo (ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, nr inw. M.Ob.2085 MNW)

Władczyni wierzyła w siłę modlitwy. Gdy Ludwik XV był parokrotnie umierający, błagała Boga o jego ozdrowienie. Złamała ją dopiero śmierć delfina w grudniu 1765 roku. Gdy dwa miesiące później zmarł Stanisław Leszczyński, był to ostateczny cios. Na ostatnie dwa lata życia pogrążyła się w dewocji i straciła zupełnie zainteresowanie światem. Przekonana, że to przez nią Bóg pokarał rodzinę, popadła w ascezę. Przestała prowadzić salon, za to często przebywała u wersalskich karmelitanek, gdzie w przygotowanej dla siebie celi potrafiła całymi dniami naprawdę pościć.

Artystyczna pani

Zanim do tego doszło, Maria Leszczyńska zasłynęła jako patronka artystów. Wśród jej ulubionych malarzy znajdowali się Maurice Quentin de la Tour, Jean-Baptiste Van Loo, Carle Van Loo, Louis Touque i Jean Marc Nattier. Dawała im się portretować, a obrazy te oddają jej wdzięk, prostotę, religijność i skromność.

Władczyni zajmowała się kolekcjonerstwem – lubiła rzemiosło artystyczne, szczególnie porcelanę, klejnoty, wachlarze i wyroby z laki. Pozostał po niej w polskich zbiorach m.in. wachlarz ze skórki łabędziej malowanej gwaszem i złotem, z piórami z kości słoniowej inkrustowanymi perłowcem, ozdobiony sceną zaślubin Marii i Ludwika.

Sama królowa też tworzyła. Haftowała, grała na klawesynie, lirze i gitarze, trochę śpiewała. Posiadała małą prasę drukarską, na której składała aforyzmy. Rozdawała wydruki dzieciom i znajomym – delfin otrzymał od niej sentencję „Dobrzy królowie są niewolnikami, za to ich narody są wolne”. Jej doradcą artystycznym i mistrzem był malarz Jean-Baptiste Oudry. W zaciszu swojego „laboratorium” malowała zwierzęta, ludzi i martwe natury. A dokładniej rzecz ujmując – nakładała kolory na szkice przygotowane przez Oudry’ego, który też wprowadzał ostateczne poprawki do malunków Leszczyńskiej.

Przygotowany przez siebie wizerunek świętej Genowefy Maria podarowała prezydentowi Henaultowi wraz ze słowami: „Dumą napawa mnie myśl, że mogę Panu oznajmić, iż mój mistrz pomagał mi tu zgoła niewiele i że wszystko prawie jest malowane moją ręką”. Swoje dzieło „Świętą Teresę” ofiarowała karmelitkom z Compiegne. Do dziś przetrwał jej obraz „Farma” z 1753 roku oraz parawan, na którym malowała jezuitów nauczających Chińczyków.

Jean-Baptiste Oudry, papuga namalowana na panelu drzwi (ze zbiorów Metropolitan Museum of Art, nr inw. 07.225.459)

Choć Oudry cenił jej dobry smak i zręczność ręki, uważał, że Maria nie ma wielkiego talentu. O ich wzajemnej relacji wiele mówi poniższa anegdota, przytoczona przez Jadwigę Dackiewicz w „Faworytach władców Francji”:

– Najjaśniejsza Pani – powiedział pewnego razu Oudry – zobaczy niedługo moją papugę. Namalowałem ją ostatnio.
– Nie lubię papug.
– Kolorowa.
– Gdybyś widział, mistrzu, polskie wróble…

I mistrz przemalował obraz.

Maria i metresy

Król potajemnie zdradzał żonę co najmniej od 1732 roku. Jego kochanką została skromna Luiza Julia de Mailly-Nesle. Wkrótce zastąpiła ją w królewskim łożu jej energiczna siostra Paulina Felicitas, a po jej śmierci w połogu kolejna – interesowna Maria Anna. Każda następna z rodzeństwa była mniej uprzejma wobec królowej, a z powodu arystokratycznego rodowodu wręcz wywyższała się nad nią. Mimo to Leszczyńska była uprzejma wobec nich, a gdy Maria Anna zmarła, zamówiła mszę za jej duszę.

Z najdłużej panującą w Wersalu metresą, Joanną Antoniną Poisson, czyli Madame de Pompadour, Maria żyła nieomal w przyjaźni. Dla królowej kochanka męża pochodząca ze stanu mieszczańskiego stanowiła zdecydowanie mniejsze zagrożenie niż siostry Mailly. W dodatku Pompadour darzyła władczynię nabożnym szacunkiem i była ambasadorką jej interesów u Ludwika XV. Nakłaniała kochanka do lepszego traktowania żony, dwukrotnie wyjednała u niego spłatę karcianych długów Marii. Królowa była jej wdzięczna i zawsze odnosiła się do Pompadour pozytywnie – co nie było na dworze regułą.

Maria nie sprzeciwiała się oficjalnemu wprowadzeniu pani Poisson do Wersal. Podczas uroczystości zadała jej pytanie o jedyną osobę z kręgów dworskich, którą nowa faworyta znała. W języku Wersalu oznaczało to wyjątkową łaskę. Pompadour to zrozumiała i ze wzruszeniem odparła „Najjaśniejsza Pani, moim największym pragnieniem jest ci się spodobać”. To wydarzenie bardzo poprawiło stosunki między małżonkami – Maria uzyskała m.in. zaproszenie do Choisy, centrum męskich rozrywek króla. Było tam tak miło, że pisała do Henaulta: „nie ruszę się stąd, dopóki mnie nie wyrzucą”.

Madame de Pompadour, portret przypisywany François Boucherowi (ze zbiorów Scottish National Gallery, nr inw. NG 429)

Pompadour zresztą starała się aż za bardzo. Chcąc być miłą dla królowej, obsypywała ją kwiatami, które Leszczyńska uwielbiała. Pewnego razu osobiście zaniosła Marii olbrzymi kosz róż, nie wiedząc, że nie można dawać władczyni prezentów. Zirytowana królowa wyjątkowo postanowiła zbesztać kochankę męża i poprosiła ją, by dała próbkę swego pięknego głosu. Zakłopotana Madame rozpoczęła arię z „Armidy” słowami: „W końcu jest już w mojej mocy…” Królowa osłupiała słysząc słowa podkreślające władzę Pompadour nad jej mężem.

Pauline-Félicité de Mailly, jedna z metres Ludwika XV. Portret autorstwa Jeana-Marca Nattiera

O tym, ile mimo licznych zdrad znaczyła dla władcy pozycja żony, świadczy gafa pewnej nastolatki, Marii Luizy O’Murphy, która miała spore szanse zająć miejsce Pompadour. Podpuszczona przez jedną z księżnych, naiwna dziewczynka zapytała króla: „Panie, jak traktujesz swoją starą żonę?”. Wściekły władca zakończył romans.

Po śmierci Pompadour Maria zamówiła mszę za spokój jej duszy. Na pytanie jednej z dwórek, czemu to zrobiła, odparła: „To przecież naturalne, moja miła, pani de Pompadour była damą dworu i nigdy nie mogłam się na nią skarżyć. Reszta mnie nie obchodzi, to sprawa między Bogiem a królem”.

Święta królowa

Maria Leszczyńska, jak przystało na córkę „filozofa dobroczynnego”, sama angażowała się w dzieła miłosierdzia. Jej pierwszą decyzją jako królowej było rozdanie otoczeniu kosztownych klejnotów z należnej jej szkatułki, gdyż wcześniej nigdy nie mogła dać nikomu nic cennego. W tajemnicy przed dworem organizowała akcje dobroczynne, wspomagała szkoły, klasztory, szpitale i schroniska dla bezdomnych, spłacała długi ludzi, którzy trafili za nie do więzienia. Była jedną z inicjatorek założenia służącego biednym zakonu Sercanek. Zaczęła w Wersalu budowę „klasztoru królowej” – szkoły dla biednych dziewcząt.

Za jej karetą zawsze ciągnął tłum żebraków, którym rozdawała pieniądze, tzw. „regiment królowej”. Finansowała też pensje dla córek wydziedziczonej szlachty, by mogły zdobyć uczciwy zawód. Nie zapomniała też o rodakach – ufundowała gabinety astronomiczno-fizyczne w kolegiach jezuickich w Warszawie i Poznaniu, opiekowała się polskimi jezuitami studiującymi we Francji. Pasja charytatywna Marii wzbudzała powszechny podziw, choć delfin trzeźwo nazywał jej zachowanie „szklanką wody wylaną na płonący step”.

Maria Leszczyńska na portrecie Maurice’a-Quentina de La Toura (ze zbiorów Muzeum Luwr, nr inw. INV 27618)

W czasie ostatnich miesięcy jej życia także król odkrył na nowo żonę, odwiedzał ją kilka razy dziennie, był czuły i troskliwy. Zmarła na jego rękach w dniu swoich 65 urodzin. Francuzi pielgrzymowali gromadnie do zwłok „Naszej Dobrej Królowej”, wystawionych na osiem dni na widok publiczny. Diuk de Croy pisał o niej: „Ta królowa, która przez całe życie czyniła tylko dobrze, zasługuje na szacunek swego narodu”. Co więcej, opat Proyart i arcybiskup Bordeaux prorokowali, że monarchini zostanie wyniesiona na ołtarze. Wśród ludu krążyła fama o jej świętości i zapewne tylko z powodu rewolucji nie doszło do kanonizacji.

***

Maria Leszyńska jawi się nam jako osoba uczciwa i moralna, trzymająca się z dala od intryg i szanowana za swą dobroć. Jej osobista postawa i nieszczęśliwe małżeństwo sprawiły, że zapisała się w ludowej legendzie jako umiłowana królowa. Nie dane jej było dożyć romansu męża z byłą kurtyzaną, panią du Barry. Jeden z ostatnich zapisków jej życia pokazuje, że przeczuwała przyszłe klęski francuskiej monarchii: „Cóż za nieznośna rzecz być królową! Ale jeśli wszystko pójdzie tak dalej, wkrótce uwolnią nas od tej niedogodności”. 25 lat po jej śmierci jej wnuk, król Ludwik XVI, został zgilotynowany.

Bibliografia

  • Madame de la Comtesse d’Armaille nee de Segur, La reine Maria Leckzinska, Librairie Academique, Paris 1870.
  • Edmund Cieślak, Stanisław Leszczyński, Ossolineum, Wrocław–Warszawa–Kraków 1994.
  • Benedetta Craveri, Kochanki i królowe. Władza kobiet, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008.
  • Jadwiga Dackiewicz, Faworyty władców Francji, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1983.
  • Michel de Decker, Maria Antonina. Niebezpieczne związki królowej, Bellona, Warszawa 2008.
  • Andrzej Fedorowicz, Irena Fedorowicz, Wybranki fortuny. Niezwykłe Polki, które podbiły świat, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.
  • Józef Feldman, Stanisław Leszczyński, PWN, Warszawa 1959.
  • Jacques Levron, Maria Leszczyńska, Świat Książki, Warszawa 2007.
  • Zofia Libiszowska, Ludwik XV, Ossolineum, Wrocław 1997.
  • Emanuel Rostworowski, Polityczny posag Marii Leszczyńskiej, Księga Pamiątkowa 150-lecia Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie, Warszawa 1958.
  • Aldona Sołtysówna, Portrety i pamiątki po królowej Marii Leszczyńskiej w zbiorach krakowskich. Katalog, Stowarzyszenie na Rzecz Kultury Krakowa Krakowska Alternatywa, Kraków 1993
  • Ryszard Zieliński, Polka na francuskim tronie, Czytelnik, Warszawa 1978.

1 KOMENTARZ

  1. Szkoda że w Polsce nie było takich dobroczynnych królowych w w 18 wieku.
    Artykuł wyczerpujący ale tylko pod względem zawartej wiedzy a nie sam w sobie .
    Polecę innym do przeczytania.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!