Kto słyszał historię o duszach dziewczyn zaklętych w brzozy lub głogu wieszczącym nadejście wojny? Dziś może tylko nieliczne osoby studiujące dawne wierzenia odpowiedziałyby twierdząco, ale na wielkopolskiej wsi w XIX i na początku XX wieku podobne opowieści były powszechne. Światy ludzi i innych bytów były silnie ze sobą splecione, w związku z czym wiele drzew otaczano szczególnym szacunkiem.

Jednym z drzew niezwykle istotnych w słowiańskim folklorze była brzoza. Stosowano ją w lecznictwie – miała pomagać m.in. przy suchotach, kaszlu, bólu gardła, chorobach oczu czy reumatyzmie. Wierzono też, że drzewo to chroni przed czarami, więc często jego gałązki wtykano w strzechy domów czy zdobiono nimi okna. Brzoza związana była z energią kobiecą, stąd w Poniedziałek Wielkanocny chłopcy smagali dziewczyny brzozowymi witkami.

W Wielkopolsce panowało też przekonanie, że w brzozach mieszkają dusze zmarłych. Jak odnotował Adam Fischer w latach 30. XX wieku:

Również w Poznańskiem brzoza samotnie rosnąca na polu oznacza, że pod nią leży i pokutuje duch jakiegoś człowieka zabitego, a w drzewie takim zamiast soków krąży krew nieboszczyka.

Taniec wił zaklętych w brzozy

Szron na gałęziach brzóz nasuwać może rzeczywiście skojarzenie ze ślubnym welonem (fot. Sergei Fomichev/Pexels.com)

Jeszcze starszy rodowód ma opowieść o wiłach zaklętych w brzozy i tańczących w świetle księżyca. Wiły były demonami żeńskimi podobnymi do rusałek. W Poznańskiem wierzono, że dusze zmarłych dziewcząt wstępują w brzozy płaczące (brodawkowate) i stają się demonami. W mroźne noce w lutym i marcu tańczą one w świetle księżyca. Jeśli w tym czasie znajdzie się wśród nich żywy człowiek, zostanie zmuszony do tańczenia z nimi tak długo, aż wyzionie ducha.

Można zastanawiać się, jakie znaczenie miał ten śmiercionośny taniec. Barwnie ujął tę kwestię Bergenroth w 1845 roku:

Kiedy w lutym i marcu malownicze gałęzie pokrytej szronem brzozy płaczącej nałożą welony, rozpoczynają swój taniec duchów jako „wiły” w świetle księżyca.

Czyżby więc taniec wił miał być zamiennikiem tańca weselnego, którego nie było im dane doświadczyć za życia? Warto wspomnieć o tym, że w niektórych krajach słowiańskich istniał zwyczaj wyposażania zmarłych dziewczyn w ślubne atrybuty (np. wianki z barwinka). Wierzono widocznie, że jeśli kobiecie nie udało się za życia stanąć na ślubnym kobiercu, musi zrobić to już po śmierci.

Brzoza nad grobem dziecka

Brzozy służyły też często do wykonywania rózg, którymi potem wymierzano kary dzieciom, co było niegdyś niestety powszechną metodą „wychowawczą”. W okolicach Lublina istniał nawet zwyczaj trzykrotnego uderzania taką rózgą dziecka przyniesionego od chrztu. Miało to sprawić, że później będzie ono grzeczne i nie będzie trzeba już go w ten sposób dyscyplinować.

Popularne wówczas przekonanie o tym, że kary cielesne są wręcz niezbędnym elementem wychowania, doskonale oddaje legenda pochodząca z Gryżyny pod Kościanem. Opowiada ona o matce, która miała „popsuć” swoje dziecko pieszczotami do tego stopnia, że podnosiło na nią rękę. Matka jednak nie karała go za to zachowanie. Dziecko potem zmarło i zostało pochowane koło kościoła.

Brzozowy zagajnik w Szamotułach (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/1/0/9/6069/1)

Kilka dni po pogrzebie oczom mieszkańców ukazał się makabryczny widok – z grobu wystawała ręka zmarłego. Próbowano początkowo zakopać ją z powrotem, za każdym razem jednak ukazywała się znowu. Uznano, że dzieje się to z powodu grzechów dziecka, które nie zostało przykładnie ukarane:

Wszystko to nadaremno, ręka znowu świeci,
Jakby miała zwiastować Wszechmocnego groźby
Matkom, co nie umieją wychowywać dzieci.

(„Przyjaciel Ludu” 1835)

Dopiero gdy ksiądz kazał matce obić rózgą brzozową wystającą z grobu rękę, ta na stałe zniknęła pod ziemią. Rózgę posadzono potem na mogile, a z niej miała wyrosnąć wyjątkowo bujna i rozłożysta brzoza. Rosła tam do 1875 roku, kiedy przewróciła się podczas burzy.

Święte dęby

Dąb to drzewo odgrywające szczególną rolę nie tylko w wierzeniach Słowian, ale też wielu innych ludów europejskich. Stare, rozłożyste dęby budziły podziw i szacunek ludzi, którzy nierzadko przypisywali takim okazom niezwykłe właściwości. Na dębach często wieszano kapliczki czy święte obrazki.

Najbardziej znana wielkopolska legenda o tych drzewach dotyczy dębów rogalińskich. Według niej Lech, Czech i Rus polowali niegdyś w puszczy nad Wartą. W pewnym momencie ujrzeli łosia i udali się za nim w pogoń. Łoś uciekł do świętego gaju, w którym rósł dąb. Jako że nie wolno było tam rozlewać krwi, zwierzę uszło z życiem. Trzej bracia postanowili wybudować w tym miejscu pogańską świątynię, wokół której posadzono trzy dęby nazwane na ich cześć: Lech, Czech i Rus. Legenda ta nie pochodzi jednak z zamierzchłej przeszłości – została stworzona podobno dopiero po 1945 roku.

O tym, że stare dęby traktowane były ze szczególnym szacunkiem jeszcze w XIX wieku, świadczą jednak inne opowieści. Ścięcie wiekowego dębu uznawano niegdyś za świętokradztwo, za które mogła spotkać ludzi surowa kara. Mówi o tym podanie ze Stobiecka w Kaliskiem. Przy tamtejszym kościele rósł w drugiej połowie XIX wieku taki właśnie dąb, który poświęcony był św. Rochowi – patronowi świątyni. Drzewo było jednak spróchniałe i obawiano się, że w końcu się zawali, uszkadzając przy tym kościół. Zdecydowano więc o wycince i przeznaczeniu drewna na opał. Wkrótce po tym wydarzeniu do wsi dotarła epidemia tyfusu siejąca spustoszenie wśród mieszkańców. Wielu z nich odmawiało przyjęcia pomocy lekarskiej i twierdziło, że jest to kara zesłana na nich przez św. Rocha za ścięcie starego dębu.

Samotnie rosnący dąb (fot. Sebastian Beck/Pexels.com)

Dusze w wierzbie płaczącej

Wierzba również jest bohaterką wielu podań ludowych. Widziano w niej drzewo magiczne o niezwykłej sile witalnej. Roślina ta bowiem regeneruje się niespodziewanie szybko i dlatego z łatwością odrasta nawet z kołka. Bywała jednak też uznawana za siedzibę diabła lub innych złych mocy. Mogły w niej także przebywać dusze zmarłych.

Jedna z opowieści o duchach w wierzbie pochodzi z powiatu obornickiego i spisana została przez Otto Knoopa. W rzece Wełnie utopiła się niegdyś kobieta, a jej dusza miała zostać zaklęta w rosnącej nieopodal wierzbie płaczącej. Kobieta ta miała dziesięcioletnią córkę, która po śmierci matki przychodziła często nad rzekę, siadała pod ową wierzbą i płakała. Pewnego razu, w wieczór wigilijny, dziewczynka przyszła ponownie nad rzekę, ale nie wróciła już do domu. Nikt nie wiedział, co się z nią stało.

Wierzba w okolicach Zbąszynia (fot. Joanna Hajdrych)

Wiele lat później przechodził tamtędy pewien mężczyzna. Był to również wieczór 24 grudnia, a rzeka była zamarznięta. Wędrowiec postanowił skrócić sobie drogę, przechodząc po lodzie. W pewnym momencie usłyszał płacz, ale nie zobaczył nikogo. Dopiero po chwili zorientował się, że dźwięki te dochodzą z pobliskiej wierzby płaczącej, jakby to samo drzewo łkało. Tego samego dnia drzewo mijał też inny mężczyzna. On z kolei zobaczył tam młodą dziewczynę i zaproponował, aby wróciła z nim do wioski. W tej samej chwili jednak postać zniknęła w rzece. Ducha nigdy więcej nie widziano, mówiono jednak, że to matka zabrała córkę do siebie, a miejsce to nazwano Wierzbówką.

Biały i czerwony głóg

Głogi w kulturze ludowej często związane były ze śmiercią. Sadzono je na cmentarzach, aby swoimi kłującymi pędami uniemożliwiały zmarłym wyjście poza obręb nekropolii i nękanie żyjących. Ciernie głogu bywały też środkiem ochronnym przeciw upiorom.

Z historii zebranych przez Knoopa pochodzi też podanie o dwóch głogach: białym i czerwonym. Rosły one nad bardzo głębokim stawem w pobliżu leśniczówki Chraplewo pod Obrzyckiem. Po jednej stronie stawu rósł głóg biały, a po drugiej stronie – głóg czerwony. Mówiono, że gdy kwitnie czerwony głóg, niewątpliwie oznacza to nadejście wojny. Wówczas drzewo pokrywa się ogromną liczbą krwistoczerwonych kwiatów. Z głębi stawu z kolei dochodzą odgłosy przypominające szczęk broni. Jeśli po wojnie nastąpi pokój, wówczas w kolejnym roku kwitnie głóg biały, obsypując się śnieżnobiałymi, lśniącymi kwiatami. Nad stawem natomiast można usłyszeć szmery przywodzące na myśl dziękczynne modlitwy.

Głóg (fot. Phil Mitchell/Pexels.com)

Krwawiące drzewa

Dawniej na wielkopolskiej wsi można było posłuchać też historii o krwawiących drzewach. Rośliny te często były świadkami ważnych wydarzeń historycznych lub rosły nad grobami osób zmarłych nagłą śmiercią. Krew mogła wyciekać z nich pod wpływem uderzenia siekierą, a czasem nawet samoistnie, np. w określone dni w roku.

Jedna z takich opowieści dotyczy buka rosnącego na niewielkim wzgórzu w okolicy Przybychowa. Niegdyś znajdowała się tam szubienica, a miejscowa ludność nazywała ten pagórek Grobem Rozbójnika. Obficie porastały go trzciny, których nie sposób było usunąć, gdyż – jak mówiono – wsiąkła w nie krew straconych tam ludzi. Niedaleko rósł też buk czerwony (buk zwyczajny), który krwawił w noc noworoczną.

Wiąz przy kolegiacie w Szamotułach w XX-leciu międzywojennym (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 3/1/0/9/6065/1)

Z kolei z Szamotuł pochodzi podanie o krwawiącym wiązie rosnącym przy ówczesnym kościele kolegiackim (obecnej bazylice pw. Matki Bożej Pocieszenia i św. Stanisława Biskupa). W pobliżu świątyni stały łącznie trzy wiązy, podobno posadzone przez króla Jana III Sobieskiego. Najpotężniejszym z nich był Wiąz Marysieńki, na którym umieszczono kapliczkę Jezusa Frasobliwego.

Legenda, spisana w 1931 roku w czasopiśmie „Z Grodu Halszki”, opowiada o rosnącym koło kościoła starym wiązie, który przeszkadzał wiernym podczas ceremonii pogrzebowych. Postanowiono więc ściąć drzewo, nie oglądając się na jego wiek i znaczenie. Wiąz miał wówczas ze smutku pochylić gałęzie ku ziemi, a nawet płakać prawdziwymi łzami. Nie wzruszyło to jednak nikogo. Gdy robotnicy zaczęli uderzać w drzewo siekierami, z pnia wypłynęła krew. Proboszcz nakazał wówczas przerwać prace i opatrzyć ranę, aby się zagoiła. Po jakimś czasie zapomniano jednak o tym niezwykłym zjawisku i po raz drugi spróbowano ściąć drzewo. Wtedy wiąz zaczął tak obficie broczyć krwią, że z trudem ją zatamowano. Ponownie więc odstąpiono od wycinki. Drzewo obumarło w latach 80. XX wieku.

Co ciekawe, w wersji zanotowanej wcześniej przez Otto Knoopa mowa jest o topoli (die Pappel), nie o wiązie. Być może doszło tu do pomyłki lub chodziło o inne drzewo, które wcześniej rosło koło kościoła w Szamotułach.

***

Te niesamowite podania ukazują zupełnie odmienne od dzisiejszego postrzeganie przyrody. Stare drzewa miały niezwykłą moc, mogły w nich też przebywać dusze zmarłych, należał im się więc szacunek, a za ich ścięcie groziły surowe kary. Obecnie wiemy, że stare drzewa odgrywają niezwykle ważną rolę w środowisku, m.in. zapobiegają erozji gleb, zatrzymują zanieczyszczenia i wytwarzają ogromne ilości tlenu. Niestety, fakt, iż o tym wiemy, nie zawsze chroni je przed wycinką. Kto wie, może wizja zemsty mieszkającego w drzewie ducha bardziej przemawiała do wyobraźni…

Bibliografia

  • Bergenroth, Croquis von Posen. Unterhaltungsschrift, aus Urkunden, archivarischen, chronikalischen und geschichtlichen Studien, Familienpapieren, Erinnerungen und Dichtungen der Vergangenheit und Gegenwart, t. 1, Abt. 1, Posen, Bromberg und Berlin 1845.
  • Henryk Biegeleisen, U kolebki. Przed ołtarzem. Nad mogiłą, Instytut Stauropigjański, Lwów 1929.
  • (Powieść gminna.), „Przyjaciel Ludu, czyli tygodnik potrzebnych i pożytecznych wiadomości”, Leszno 1835, r.1, t. 2, nr 47, s. 372–373.
  • Adam Fischer, Drzewa w wierzeniach i obrzędach ludu polskiego, Towarzystwo Ludoznawcze, Lwów 1938.
  • Krzysztof Kasprzak, Beata Raszka, Rogaliński Park Krajobrazowy, Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2011.
  • Otto Knoop, Sagen der Provinz Posen, Hermann Eichblatt Verlag, Berlin–Friedenau 1913.
  • Oskar Kolberg, Ks. Poznańskie, cz. 2, Polskie Tow. Muzyczne–Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Wrocław–Kraków–Warszawa 1963.
  • Kołecki, Wiąz, „Z Grodu Halszki”, Szamotuły 1931, r. 2, nr 3, s. 29–30.
  • Agnieszka Krygier-Łączkowska, Wiązy króla Jana III Sobieskiego, [w:] pl, [dostęp: 29 maja 2024], <http://regionszamotulski.pl/wiaz-przy-kosciele-w-szamotulach/>.
  • Natalia Stawarz, Piękne kwiecie na tamten świat zaniesie – symbolika roślinności w średniowiecznych i nowożytnych zwyczajach pogrzebowych, [w:] org, 22 czerwca 2020 [dostęp: 29 maja 2024], <https://histmag.org/Piekne-kwiecie-na-tamten-swiat-zaniesie-symbolika-roslinnosci-w-sredniowiecznych-i-nowozytnych-zwyczajach-pogrzebowych-20845>.

Leave a Reply