Bogactwo polskich magnatów obrosło legendami. Ich dwory liczyły setki osób, a pałace do dziś oszałamiają przepychem (o ile przetrwały). Czy rzeczywiście jednak magnaci utrzymywali wielotysięczne armie i przewyższali dochodami samego króla?

Historycy przez lata spierali się, jak definiować magnata. Trudno jest określić, jak duży majątek powinien posiadać szlachcic, aby zaliczyć go do najzamożniejszej warstwy społecznej. Problem komplikuje fakt, że Rzeczpospolita była państwem bardzo zróżnicowanym, także pod względem gospodarczym. Właściciel 10 wsi na biednym Podkarpaciu nie mógł równać się ze swoimi odpowiednikiem na Kujawach, gdzie ziemie był żyźniejsze, a miasta bardziej zasobne. Co za tym idzie, szlachcic z terenów Prus Królewskich mógł pozwolić sobie na bardziej dostatnie życie. Jest to jednak uproszczenie, którego nie da się odnieść do wszystkich krain państwa polsko-litewskiego.

Magnateria polska z lat 1588–1632 (Jan Matejko, „Ubiory w Polsce 1200–1795”)

Przyjmuje się, że w XVI wieku za magnata uchodził właściciel przynajmniej 20 wsi, a w następnym stuleciu – 50 wsi. Podstawę każdej wielkiej fortuny stanowiły dobra dziedziczne. Oprócz tego wszyscy szlachcice należący do tej warstwy społecznej dzierżawili królewszczyzny niegrodowe (tzw. tenuty), których kumulacja nie była ograniczona prawem, w przeciwieństwie do starostw grodowych. Dodatkowo magnaci piastowali urzędy senatorskie, nie zawsze jednak te najwyższe. Przykładowo Bogusław Radziwiłł był „tylko” koniuszym litewskim, a niewątpliwie należał do najpotężniejszych magnatów na Litwie w okresie rządów Jana Kazimierza.

Skąd czerpano dochody?

Znaczenie magnata, jego pozycja w państwie, wreszcie poziom życia codziennego, zależały od dochodów, te zaś były oparte na posiadanej ziemi. Najbardziej zyskowny był spław zboża do Gdańska, Królewca lub Rygi. W przypadku niektórych latyfundystów aż 50% zboża pochodziło z królewszczyzn. Tenuty często charakteryzowały się wyższą wydajnością pracy i znacznym areałem upraw. Największe zyski przynosiły wsie leżące na terenie, na którym znajdowały się młyny, pasieki, browary, karczmy i stawy rybne.

Gdańsk w XVII wieku wg Wojciecha Gersona (1865 r.)

Korzystny był również eksport na rynki zachodnie wytworów leśnych i innych materiałów służących do budowy okrętów. Znaczne dochody dawał także handel wołami, zwłaszcza na Podolu i Rusi Czerwonej, skąd pędzono je do księstw Rzeszy (Saksonia, Bawaria). Do tego dochodziły pieniądze uzyskiwane z dzierżaw oraz różnych operacji finansowych, m.in. z obrotu ziemią. Dopiero w XVIII wieku magnaci zaczęli zakładać na większą skalę manufaktury, specjalizując się w porcelanie oraz wytwórczości tekstylno-odzieżowej.

Ile zarabiali najbogatsi?

W rzeczywistości trudno jest dokładnie określić, jaki dochód osiągał magnat z poszczególnych gałęzi swojej działalności, gdyż brakuje rachunków dworskich, które zachowałyby się do dziś. Z kolei wypowiedzi samych magnatów na ten temat nie są wiarygodne, ponieważ zawsze pragnęli oni zwiększyć swój splendor i pozycję. Wątpić należy w informacje, jakoby Stanisław Lubomirski i Jeremi Wiśniowiecki mieli po 600 tys. zł rocznego dochodu. Choć książę Jeremi faktycznie miał w połowie XVII wieku największy majątek w Rzeczypospolitej, w którego skład wchodziło 38 tys. gospodarstw rolnych, wiele z nich musiało funkcjonować na zasadzie wolnizny, czyli zwolnień z darowizn na rzecz pana (w ten sposób przyciągano kolonizatorów na odległe kresy).

Posiadłości największych rodów magnackich w pierwszej połowie XVII w. (rys. Maciej Szczepańczyk, Halibutt i Hoodinski, CC BY 3.0)

Roczne dochody magnackie osiągały różną wysokość. Pod koniec XVI wieku intrata wojewody poznańskiego Stanisława Górki z 12 miast i ponad 100 wsi wynosiła 90 tys. zł. W początkach XVII wieku Jan Zamoyski uzyskiwał z 20 miast i 800 wsi maksymalnie 200 tys. zł. W czasach Władysława IV 70 wsi przynosiło wojewodzie poznańskiemu Krzysztofowi Opalińskiemu 130 tys. zł, ale był on człowiekiem niezwykle zaradnym i oszczędnym.

Janusz Ostrogski, jeden z najbogatszych magnatów w Rzeczpospolitej (portret z XVII wieku)

Wyjątkowo duże dobra skupił w swoich rękach książę Janusz Ostrogski. Jego imperium majątkowe obejmowało 80 miast, 2760 wsi, 700 ogierów i 4 tys. klaczy. Rocznie dawało mu to intratę na poziomie około 400 tys. zł. Po jego śmierci majątek ten uległ rozbiciu, a na podziale tym wyrosły później fortuny Lubomirskich, Zasławskich i Sanguszków. Rachunki księcia Władysława Dominika Zasławskiego-Ostrogskiego, dziedzica części majętności księcia Janusza, wykazują za rok 1636 przychód roczny w wysokości 140 tys. zł.

Można przyjąć, że magnat należący do grupy posiadających większe latyfundia mógł dysponować kwotą rocznego dochodu rzędu 150–200 tys. zł. Przy oszczędnej gospodarce umożliwiało to zgromadzenie w skarbcu poważniejszych sum w gotówce.

Co można było kupić za 200 tys. zł?

Za Zygmunta III złotówka równała się 30 groszom, a grosz zawierał 0,5 grama srebra i równał się 3 szelągom. W 1621 roku całe województwo krakowskie zapłaciło podatki w wysokości 215 tys. zł. W latach 20. XVII wieku cieśla i wykwalifikowany robotnik zarabiali średnio 7 gr dziennie (ok. 6 zł miesięcznie), a zegarmistrz 20 gr tygodniowo. Husarz otrzymywał w 1648 roku żołd w wysokości 164 zł rocznie. Magnat mógł więc teoretycznie opłacić przez rok 1200 husarzy.

W tym czasie funt chleba pszennego kosztował 1 gr, beczka soli około 3 zł, beczka piwa 5 zł, ćwierć wołowa 3 zł, para butów 2,5 zł, czapka 0,5 zł, a koń roboczy od 50 do 100 zł. Nietrudno więc zauważyć, że robotnik mógł kupić za swoją dniówkę ok. 3 bochenków chleba.

Magnatów stać było na zakup towarów luksusowych. W Gdańsku jeden funt pieprzu kosztował 1,5 zł; funt cukru 2 zł; metr wełny 3 zł; gałka muszkatołowa 3 zł; a metr samodziałowej tkaniny nawet 50 zł. Magnaci sprowadzali z Gdańska meble, biżuterię czy broń, za które płacili sumy od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych (w przypadku klejnotów). Z kolei Z Bliskiego Wschodu możni najczęściej sprowadzali owoce, sukna i orientalną broń, a także warte kilka tysięcy złotych kobierce i konie.

W tym samym czasie za jeden łaszt (2,2 tony) żyta można było utargować w Gdańsku cenę 30 zł. Przy sprzedaży rzędu 500–1500 łasztów, spław zboża odgrywał dużą rolę w magnackim budżecie. W 1618 roku do Gdańska spławiono z Korony aż 128 tys. łasztów.

Zamek Krzyżtopór, wybudowany przez wojewodę Krzysztofa Ossolińskiego był jedną z największych budowli pałacowych nowożytnej Europy i nawet jako ruina pozostaje symbolem bogactwa i przepychu (fot. Ccchudyyy, CC BY-SA 3.0 PL)

Magnacki dwór: setki sług, klientów, zarządców…

Magnaci mieli duże przychody, ale również ogromne wydatki, przez co nieraz popadali w zadłużenie. Najbardziej kosztowne było utrzymanie dworu. Jego liczebność była zmienna – inna, gdy magnat przebywał w swojej rezydencji, inna zaś, gdy wyruszał np. na sejm do stolicy i zależało mu, aby zjawić się w Warszawie w jak najliczniejszym orszaku. Ustalenie, z ilu osób składał się dwór magnata, nie jest rzeczą łatwą. Wszelkie spisy odnoszą się zasadniczo do służby wyższego stopnia. Ilu było różnego rodzaju pomocników w kuchni, stajennych itp., nie sposób powiedzieć.

Dwór wojewody krakowskiego Stanisława Lubomirskiego z okresu ostatnich lat jego życia (zmarł w 1649 roku) liczył sobie – bez uwzględnienia służby pomocniczej – około 270 osób. Z kolei wielkość dworu księcia Zasławskiego-Ostrogskiego nie spadała prawdopodobnie poniżej 130 osób, a na dworze księcia Wiśniowieckiego przebywało – wyłączając wojsko – jedynie około 50 ludzi.

Polski magnat z XVIII wieku w podróży na obrazie Jana Chełmińskiego (1880 r.)

W skład magnackiego dworu wchodziły najróżniejsze kategorie osób:

  • sługi rękodajne, czyli osoby towarzyszące magnatowi w najważniejszych wydarzeniach, takich jak sejmy, sejmiki, poselstwa oraz uroczystości rodzinne;
  • komornicy wywodzący się z rodzin szlacheckich i posłujący w imieniu magnata do senatorów oraz innych urzędników państwowych;
  • dworzanie pokojowi, którzy otrzymywali regularną płacę co kwartał. Przykładowo książę Zasławski-Ostrogski płacił tej kategorii dworzan 200 zł rocznie. Piastowanie urzędu dworzanina u zamożnego magnata otwierało niekiedy drogę do dalszego awansu społecznego, możliwego dzięki magnackiej protekcji;
  • służba kuchenna: kuchmistrzowie, kucharze, cukiernicy, pasztetnicy i inni;
  • stajenni, którzy dbali o magnackie konie. Stanisław Lubomirski miał tych zwierząt ponad 200, książę Zasławski-Ostrogski nie mniej niż 100. Były one istotnym elementem dworu, bowiem bez nich nie było możliwe poruszanie się po kraju;
  • służba do obsługi polowań (sokolnicy) oraz opieki nad psami myśliwskimi;
  • muzycy (w tym trębacze i śpiewacy), których utrzymywanie stało się szczególnie modne w czasach Władysława IV;
  • rzemieślnicy odpowiadający za naprawy sprzętów dworskich.

Oczywiście cały dwór musiał być nadzorowany, stąd magnaci posiadali własnego marszałka dworu i sekretarzy. Oprócz tego opłacali zarządców dóbr, rzeszę klientów oraz posłańców. Krzysztof II Radziwiłł (1585–1640) miał na swojej „liście płac” 6 tys. osób z Litwy. Na dodatek każdy magnat posiadał własne wojsko.

„Uczta u Radziwiłła”, obraz Aleksandra Orłowskiego, 1. poł. XIX w. (ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie)

Prywatne armie?

Zapewne większość czytelników sądzi, że magnaci utrzymywali liczne wojska prywatne. Do legendy przeszły opowieści o wielotysięcznych oddziałach księcia Wiśniowieckiego. Mają one niewiele wspólnego z rzeczywistością. Najzamożniejsi latyfundyści zaciągali większą liczbę wojsk nadwornych jedynie w sytuacjach wyjątkowych, na czas wolnej elekcji (w 1587 roku Jan Zamoyski wprowadził na pole elekcyjne 6 tys. żołnierzy) lub w czasie poważnego zagrożenia zewnętrznego, jak przed bitwą pod Ochmatowem (1644 rok), kiedy to część magnatów przyprowadziła do obozu hetmańskiego po kilka chorągwi.

Władysław Dominik Zasławski-Ostrogski na portrecie autorstwa Bartłomieja Strobela (fot. Maciej Szczepańczyk)

Długotrwałe utrzymanie pokaźnej siły zbrojnej było zbyt kosztowne, tym bardziej, że żołnierze zaciągnięci przez magnatów pobierali wyższy żołd niż w armii państwowej. W okresie pokoju nadworne wojska magnackie były relatywnie nieliczne. Wyjątkiem był Stanisław Lubomirski, który utrzymywał pod koniec życia niewielką chorągiew jazdy kozackiej, a oprócz tego 200 dragonów i 400 piechurów w licznych zamkach i siedzibach rodu. Książę Zasławski-Ostrogski w czasach pokojowych miał pod bronią od 50 do 100 pieszych żołnierzy i około 30 jeźdźców tatarskich. Podobne siły posiadał zamożny magnat ruski Aleksander Piaseczyński, dysponujący jedną kompanią dragonów i oddziałem piechoty.

W razie konieczności magnaci byli w stanie zmobilizować znacznie większe siły, składające się z chłopów oraz szlachciców służących pod magnackim patronem. Utrzymanie takiego wojska było ogromnym ciężarem. W latach 40. XVII wieku książę Zasławski-Ostrogski musiał przeznaczał 18 tys. zł rocznie na 150 żołnierzy wraz z barwą (umundurowaniem). 600 żołnierzy kosztowało Stanisława Lubomirskiego rocznie ok. 100 tys. zł. Oprócz tego magnaci zawsze posiadali pod swoim imieniem chorągwie jazdy (zwłaszcza husarskie) w wojsku państwowym, choć w tym przypadku znaczną część ich utrzymania pokrywał skarb Rzeczypospolitej.

Magnat bogatszy od króla?

Dość powszechnie sądzi się, że niektórzy magnaci swoimi dochodami równali się z polskimi królami, zwłaszcza epoki władców elekcyjnych. Nie jest to prawdą, choć różnice w osiąganych intratach faktycznie nie były duże jak na relacje między władcą a jego poddanymi. Trudno w tym miejscu czynić analogie do władców absolutnych pokroju Ludwika XIV, który cały dochód państwa traktował jak własny.

W Rzeczypospolitej od 1590 roku istniał faktyczny rozdział skarbu publicznego od królewskiego. Monarcha dysponował skarbem nadwornym, czerpiąc zarobki z tzw. „dóbr stołowych”, czyli wsi i miast wydzielonych na jego potrzeby w Koronie i na Litwie. Oprócz tego władca dysponował wpływami z ceł, mennic, żup soli, sprzedaży saletry i wysokich urzędów. Na tym jednak nie koniec. Zygmunt III, jako Jagiellon po kądzieli, korzystał z dochodów z sum neapolitańskich (dawnej pożyczki pod zastaw, jakiej udzieliła Bona Sforza królowi Hiszpanii) oraz z majątków ziemskich swej małżonki.

W drugim okresie rządów Zygmunt III dobra stołowe w Koronie i na Litwie przynosiły mu 450 tys. zł rocznie, sumy neapolitańskie 120 tys. zł rocznie, dobra królowej 200 tys. zł, a inne źródła 130 tys. zł. Roczna intrata wynosiła więc w tym okresie 900 tys. zł rocznie. Do tego dochodziły wpływy nieujęte w żadnych oficjalnych rozliczeniach. Niewykluczone więc, że niekiedy Zygmunt III osiągał dochody sięgającą 1 mln zł, czego z pewnością nie chciał on rozgłaszać wśród szlachty. Skarb królewski był więc zaopatrzony nieźle.

Pierwszy z polskich Wazów odznaczał się gospodarnością, dzięki której zrealizował od postaw duże inwestycje budowlane: Zamek Królewski i

Dzięki wielkim dochodom i oszczędności Zygmunt III był w stanie realizować takie inwestycje jak budowa Zamku Ujazdowskiego (fot. Adrian Grycuk, CC BY-SA 3.0 PL)

Ujazdowski w Warszawie czy Zamek w Łobzowie pod Krakowem. Inwestycje króla, zwłaszcza wczesnobarokowy Zamek Królewski, stały się inspiracją dla siedzib magnackich. Z kolei Władysław IV miał roczną intratę na poziomie 1,2 mln zł, ale w żaden sposób nie pokrywała ona jego rozrzutnych wydatków. Na samą kuchnię władca wydawał rocznie 150 tys. zł. W 1643 roku sejm zobowiązał się spłacić długi królewskie opiewające na ogromną sumę 4,3 mln zł.

Niekiedy skarb monarszy zasilały znaczne zastrzyki finansowe. W związku z zastawieniem przez cesarza księstwa opolsko-raciborskiego król miał otrzymać 1,2 mln zł. Posag królowej Ludwiki Marii wynosił około 2,3 mln zł, z czego Władysław IV otrzymał 600 tys. zł. Za rezygnację z ceł w Gdańsku król uzyskał od miasta 400 tys. zł, a od Królewca 200 tys. zł. Łącznie więc wydatki drugiego z polskich Wazów były sześcio-, a nawet dziesięciokrotnie większe od rozchodów najzasobniejszych magnatów.

Król – bogatszy, ale zadłużony u poddanych

Chociaż Władysław IV dysponował rocznymi dochodami przekraczającymi milion złotych, jego rozrzutność powodowała, że był wiecznie zadłużony (portret autorstwa Petera Paula Rubensa, 1624 r., ze zbiorów Zamku Królewskiego na Wawelu)

Przewaga finansowa monarchy wynikała także z faktu, że jego dobra były rozrzucone po całym państwie. Dzięki temu nieurodzaje czy najazdy wrogich wojsk powodowały mniejsze wahania rocznego dochodu niż w przypadku majątków magnackich (zwłaszcza kresowych). 200 tys. zł intraty z fortuny magnackiej nie było regułą, niekiedy przychody spadały o nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Monarcha miał także znacznie większe możliwości kredytowe, biorąc pod uwagę jego bliskie kontakty z miastami (choćby Gdańskiem) oraz obcymi monarchami. Królowi pieniądze pożyczono na ogół chętnie, licząc w zamian na jego przychylność.

Dwór królewski był znacznie liczniejszy niż magnackie, w zależności od okresu składało się nań od 700 do 1200 osób. Do tego dochodziła gwardia królewska i roty nadworne, liczące od 700 żołnierzy w pierwszej połowie rządów Zygmunta III, przez 1700 żołnierzy w czasach Władysława IV, do przeszło 3000 za Jana Kazimierza, który przerzucał koszt utrzymania tych jednostek na skarb publiczny.

Generalnie jednak dochody polskich królów nie były wielkie, biorąc pod uwagę zadania, jakie musieli oni realizować, kierując bieżącą polityką państwa. Na ich barkach spoczywał obowiązek obrony granic i utrzymania twierdz oraz prowadzenia polityki zagranicznej, w tym organizacji poselstw. Stąd władcy często sami pożyczali pieniądze od magnatów lub zwracali się do nich z prośbą, np. o wystawienie dodatkowych oddziałów lub opłacanie wojska służącego na kredyt. Hetmani z reguły sami dysponowali wielkimi majątkami i nierzadko sięgali do własnej szkatuły, by wypłacić żołnierzom zaległy żołd.

***

Kumulacja ziemi w rękach magnackich przybrała na sile w XVII wieku, zwłaszcza na kresach południowo-wschodnich Korony, gdzie powstały potężne latyfundia, znacznie oddalone od ośrodka władzy, jakim był król i sejm. Zniszczenia wojenne epoki Jana Kazimierza przyspieszyły ten proces, gdyż ucierpiała wówczas głównie średniozamożna szlachta. Sytuacja ta sprzyjała rozwojowi zjawisk groźnych dla funkcjonowania państwa: klientelizmu oraz powstawania układów fakcyjnych.

Bibliografia

  • Urszula Augustyniak, Dwór i klientela Krzysztofa Radziwiłła (1588–1640). Mechanizmy patronatu, Wydawnictwo Semper, Warszawa 2001.
  • Władysław Czapliński, Józef Długosz, Życie codzienne magnaterii polskiej w XVII wieku, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1976.
  • Tenże, Władysław IV i jego czasy, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1976.
  • Anna Filipczak-Kocur, Skarbowość Rzeczypospolitej 1587–1648, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2006.
  • Stanisław Grzybowski, Jan Zamoyski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
  • Stanisław Hoszowski, Ceny we Lwowie w XVI–XVII wieku, Instytut Popierania Polskiej Twórczości Naukowej, Lwów 1928.
  • Stefan Inglot, Sprawy gospodarcze Lwa Sapiehy 1588–1607, [w:] Studia z historii społecznej i gospodarczej poświęcone prof. dr. Franciszkowi Bujakowi, Lwów 1931, s. 165–226.
  • Tomasz Kempa, Konstanty Wasyl Ostrogski (ok. 1524/1525–1608). Wojewoda kijowski i marszałek ziemi wołyńskiej, Wydawnictwo UMK, Toruń 1997.
  • Henryk Litwin, Fakcje magnackie na Kijowszczyźnie 1569-1648, [w:] Władza i prestiż. Magnateria Rzeczypospolitej w XVIXVIII wieku, red. Ewa Dubas-Urwanowicz, Jerzy Urwanowicz, Wydawnictwo Uniwersytetu w Białymstoku, Białystok 2003, s. 47–70.
  • Antonii Mączak, Klientela. Nieformalne systemy władzy w Polsce i Europie XVI–XVIII w., Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
  • Tenże, Rządzący i rządzeni. Władza i społeczeństwo w Europie wczesnonowożytnej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986.
  • Julian Pelc, Ceny w Gdańsku w XVI i XVII wieku, Lwów 1937.
  • Romuald Romański, Książę Jeremi Wiśniowiecki, Bellona, Warszawa 2009.
  • Tadeusz Szulc, Status prawnomajątkowy Ludwiki Marii de Gonzaga w świetle intercyz małżeńskich z roku 1646 i 1649, „Studia Prawno-Ekonomiczne”, t. 96 (2015), s. 145–162.
  • Wojciech Tygielski, Kanclerz Jan Zamoyski – otoczenie, stronnictwo, wpływy. Społeczny mechanizm powstawania i funkcjonowania potęgi magnackiej w Rzeczypospolitej końca XVI wieku, mps pracy doktorskiej obronionej w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1983.
  • Magdalena Ujma, Latyfundium Jana Sobieskiego 1652–1696, Wydawnictwo Uniwersytetu w Opolu, Opole 2005.
  • Andrzej Wyczański, Studia nad konsumpcją żywności w Polsce w XVI i w pierwszej połowie XVII wieku, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1969.
Maciej A. Pieńkowski
Maciej A. Pieńkowski, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Autor monografii „Trudna droga do władzy w Rzeczypospolitej. Sejm koronacyjny Zygmunta III 1587/1588 i sejm pacyfikacyjny 1589 roku” (Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2021) oraz artykułów i recenzji naukowych publikowanych w monografiach zbiorowych, czasopismach (m.in.: „Almanach Warszawy”, „Czasopismo Prawno-Historyczne”, „Klio”, „Niepodległość i Pamięć”, „Przegląd Historyczno-Wojskowy”, „Polski Przegląd Dyplomatyczny”) i seriach wydawniczych („Studia nad staropolską sztuką wojenną” i „Studia historyczno-wojskowe”). Popularyzator historii w czasopismach „Mówią Wieki” i „Polska Zbrojna. Historia”. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół dziejów Rzeczypospolitej XVI–XVII w., a także wojny polsko-sowieckiej. Naukowo związany z seminarium prowadzonym przez prof. dr hab. Mirosława Nagielskiego na Uniwersytecie Warszawskim. Stały współpracownik Fundacji Zakłady Kórnickie oraz edukator w Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie. Historyk Sekcji Badań nad Wojskiem do 1945 r. w Wojskowym Biurze Historycznym im. gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego w Warszawie.

3 KOMENTARZE

  1. Doskonały artykuł. Długo szukałem tak dokładnego wyjaśnienia zasobności magnackiej kiesy w XVI/XVII wieku.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!