Oświeceniowi myśliciele uważali, że wszyscy ludzie powinni cieszyć się wolnością i równością. Ta radykalna wówczas idea znalazła odbicie w rewolucjach w USA i Francji, jednak ich zdobycze przypadły głównie mężczyznom. Hasła wolności i równości jeszcze długo nie miały odnosić się do kobiet.

„Wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi” – głosiła uchwalona w 1776 roku Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych. Wtórowała jej powstała trzynaście lat później francuska Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela, która dodawała, że wszyscy obywatele są „równi we względzie praw”. Obydwa dokumenty podważały fundamenty, na których opierało się funkcjonowanie europejskich społeczeństw. Przez wiele wieków nie kwestionowano tego, że arystokrata miał więcej praw niż chłop. Powszechne było też przekonanie, że cechy charakteru są przyrodzone, a więc szlachcic od urodzenia jest lepszy od mieszczanina. Władza królewska pochodziła od Boga, zatem poddani nie mieli prawa obalić monarchy, nawet jeśli ich zdaniem rządził on źle. Kobieta miała niższy status niż mężczyzna, gdyż według biblijnej Księgi Rodzaju to Ewa pierwsza sięgnęła w raju po zakazany owoc.
Na salonach
Poglądy te podważył angielski filozof John Locke. W wydanych w 1690 roku „Dwóch traktatach o rządzie” wyraził opinię, że ludzie rodzą się równi, a najlepszy rząd to taki, który cieszy się poparciem ludu. Natomiast w „Rozważaniach dotyczących rozumu ludzkiego” twierdził on, że człowiek rodzi się jako tabula rasa (po łacinie „czysta tablica”), a charakter człowieka nie był rzeczą przyrodzoną, lecz kształtował się po narodzinach poprzez doświadczenie i edukację.
Idee te oczywiście nie od razu stały się popularne, jednak stopniowo zyskiwały zwolenników i ewoluowały. Było to możliwe między innymi dzięki salonom – spotkaniom towarzyskim, na których prowadzono dyskusje na temat literatury, sztuki czy filozofii. Popularność salonów osiągnęła swój szczyt w XVIII-wiecznej Francji.
Gospodarzami spotkań, na których wymieniali się poglądami czołowi intelektualiści oświecenia, były niemal wyłącznie kobiety. W salonie prowadzonym przez Madame du Deffand spotykali się francuscy filozofowie Wolter i Monteskiusz, a w domu Marie Thérèse Rodet Geoffrin dyskutowali redaktor pierwszej nowożytnej encyklopedii Denis Diderot, szkocki filozof David Hume czy Stanisław Poniatowski – przyszły król polski i oświeceniowy reformator. To właśnie arystokratki czy bogate mieszczanki prowadzące salony wybierały temat rozmów czy skład, w jakim miała się odbywać dyskusja. Można zaryzykować stwierdzenie, że wykształcone kobiety były akuszerkami oświeceniowych reform.

Adam i Ewa

Czy jednak aktywność kobiet w oświeceniowym obiegu wiedzy i idei miała wpływ na refleksję na temat ich praw podejmowaną przez filozofów? W „Dwóch traktatach o rządzie” Locke polemizował z tezą, jakoby Bóg nadał Adamowi władzę absolutną, tym samym pozbawiając jakiejkolwiek władzy Ewę. Argumentował, że trudno wyobrazić sobie, by Stwórca nadawał jakiekolwiek przywileje któremukolwiek z pierwszych ludzi w momencie, w którym wygnał ich z raju. Pisał także, że „Bóg przyznając darowiznę, podarował świat jako dobro wspólne rodzajowi ludzkiemu, a nie samemu Adamowi”. Argumentem przeciw absolutnej władzy Adama był dla Locke’a także dekalog – według czwartego przykazania szacunek należał się obojgu rodzicom, nie zaś tylko ojcowi.
I choć według angielskiego filozofa mężczyzna nie miał absolutnej władzy nad żoną, to jednak w wielu sprawach, jeśli między małżonkami nastąpił spór, ktoś musiał mieć decydujące słowo. Miał być to mężczyzna, ponieważ był zręczniejszy i silniejszy. Zarazem Locke twierdził, że kobieta powinna mieć prawo odejść od męża. Z kolei w wydanym w 1693 roku traktacie „Myśli o wychowaniu” postulował, aby dziewczęta odbierały edukację bardziej podobną do tej, którą odbierają chłopcy.
Emil i Zofia
Streszczone wyżej tezy mogły posłużyć za początek dyskusji na temat praw kobiet i ich miejsca w społeczeństwie, zwłaszcza że Locke silnie wpłynął na uczonych aktywnych w XVIII wieku. Jednym z nich był pochodzący z Genewy filozof Jean-Jacques Rousseau. W 1762 roku wydał on rozprawę zatytułowaną „Emil, czyli o wychowaniu”, która obok „Myśli o wychowaniu” Locke’a uważana jest za najważniejszy traktat pedagogiczny epoki oświecenia. Bohaterami dzieła jest dwoje dzieci: chłopiec – tytułowy Emil – oraz dziewczynka imieniem Zofia. Jednak jeśli chodzi o kobiety, autor bynajmniej nie był kontynuatorem myśli Locke’a.

Na samym początku piątej księgi traktatu – poświęconej edukacji dziewcząt – Rousseau stwierdza, że dysputy o równości płci są bezprzedmiotowe, a następnie szybko przechodzi do przedstawienia swojej wizji dotyczącej tego, jakich postaw należy oczekiwać od kobiety i mężczyzny. On miał być „silny i aktywny”, natomiast ona – „słaba i pasywna”. Mężczyzna powinien sprawować władzę, natomiast kobieta nie powinna stawiać zbyt dużego oporu. Dalej autor stwierdzał, że kobieta została stworzona po to, by podobać się mężczyźnie.
Wobec wyżej przedstawionej próbki poglądów Rousseau nie dziwi chyba, że postulowany przez niego program nauczania – jak pisze historyczka filozofii Agnieszka Szczap – miał przygotowywać chłopców do roli obywatela i głowy rodziny, dziewczęta zaś do roli żony, matki i gospodyni domowej.
Rewolucje i deklaracje
Nieco ponad dekadę po ukazaniu się „Emila”, 16 grudnia 1773 roku, amerykańscy koloniści zatopili w bostońskim porcie ponad 340 skrzynek herbaty przywiezionej do Massachusetts przez Kompanię Wschodnioindyjską. Był to protest przeciwko podatkom nakładanym przez brytyjski parlament na kolonie.
Jak się okazało, było to preludium do rewolucji, w której wyniku 4 lipca 1776 roku doszło do ogłoszenia niepodległości przez trzynaście brytyjskich kolonii w Ameryce Północnej i wypowiedzenia władzy królowi brytyjskiemu Jerzemu III. W latach 1789–1791 Amerykanie uchwalili konstytucję oraz kartę praw, które gwarantowały obywatelom nowego państwa m.in. wolność wyznania i prasy, a także ochronę własności prywatnej oraz praw oskarżonego w procesie karnym.
Tymczasem we Francji w 1789 roku, podczas obrad Stanów Generalnych, tak zwany stan trzeci, reprezentujący chłopów i mieszczan, domagał się wspólnych obrad ze stanami uprzywilejowanymi – duchowieństwem i szlachtą. Wobec sprzeciwu króla Ludwika XVI przedstawiciele stanu trzeciego ogłosili się Zgromadzeniem Narodowym.
Niecały miesiąc po tych wydarzeniach, 14 lipca 1789 roku, w reakcji na pogłoski, że król gromadzi wokół Paryża wojsko i chce rozwiązać Zgromadzenie Narodowe siłą, tłum paryżan zaatakował i zdobył Bastylię – twierdzę będącą miejscem przetrzymywania więźniów politycznych. Rozpoczęła się rewolucja francuska, zwieńczona uchwaleniem konstytucji 3 września 1791 roku. W toku kolejnych wydarzeń zdetronizowano króla, proklamowano republikę, a w końcu postawiono monarchę w stan oskarżenia i – na początku roku 1793 – skazano go na śmierć i ścięto.

W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci XVIII wieku porządek uznawany dotychczas za odwieczny i święty został całkowicie obalony. I choć w zaognieniu nastrojów rewolucyjnych ogromną rolę odegrały kryzys gospodarczy, wzrost cen i obciążeń fiskalnych, to nie można ignorować wpływu oświeceniowych filozofów na te wydarzenia. Amerykańska konstytucja opierała się na zasadach sformułowanych przez Locke’a i Monteskiusza. Z kolei przywódcy rewolucji francuskiej – jak zauważa historyk Jonathan Israel – otwarcie powoływali się na poglądy Rousseau. Prace tego ostatniego nie były też oczywiście obce ojcom założycielom Stanów Zjednoczonych.
Rewolucje końca XVIII wieku były radykalne, zwłaszcza francuska, która w sposób gwałtowny nie tylko podważyła system stanowy i monarchiczny, ale też autorytet religii. W przypadku praw kobiet okazały się jednak dość konserwatywne. Wydaje się to dziwne, kiedy czyta się amerykańską Deklarację Niepodległości czy francuską Deklarację Praw Człowieka i Obywatela w polskim przekładzie. Jednak czytając te dokumenty w oryginale, dostrzeżemy, że w istocie słowo „człowiek” jest tam tożsame ze słowem „mężczyzna”. Angielskie słowo „man” oznacza bowiem zarówno człowieka, jak i mężczyznę, podobnie jak francuskie słowo „homme”.

Jeśli pamiętamy poglądy Rousseau na wrodzone różnice pomiędzy płciami, nie dziwi, że twórcy rewolucyjnych deklaracji chcieli stworzyć nowe państwo będące raczej wspólnotą równych mężczyzn niż równych ludzi. Dlatego też ani konstytucja USA, ani konstytucja Francji nie przyznały kobietom praw obywatelskich. Co więcej, choć amerykańska ustawa zasadnicza pozostawiała regulacje w dziedzinie praw wyborczych ustawodawstwu stanowemu, żaden z nich nie przyznał ich kobietom, a stan New Jersey, którego przepisy jeszcze w czasach kolonialnych pozwalały głosować w lokalnych wyborach nielicznym, zamożnym posiadaczkom ziemskim, zniósł to prawo w 1807 roku!
Wołania o prawa kobiet

To wszystko nie oznacza jednak, że koniec XVIII wieku był okresem, w którym dokonał się regres w dziedzinie praw kobiet. Wręcz przeciwnie – czas rewolucji francuskiej to moment, w którym kwestia kobieca po raz pierwszy zaistniała w debacie publicznej. Ostatecznie oświecenie jest uważane za wiek postępu, w przeciwieństwie do poprzednich epok, kiedy uważano, że najlepszy okres ludzkość ma już za sobą, a jedyne co mogą zrobić ludzie, to starać się zbliżyć do wartości i obyczajów z czasów minionych, by choć w pewnym stopniu powrócić do dawnej chwały.
Idea postępu zaczęła się krystalizować już w pierwszej połowie XVIII wieku, jej zwolennikiem był między innymi Wolter. Wielu myślicieli oświeceniowych było przekonanych, że ludzkość jest na ścieżce zmierzającej ku coraz większej doskonałości oraz coraz większego szczęścia w sensie naukowym, społecznym, moralnym i bytowym. Jednak teorię postępu usystematyzował dopiero markiz de Condorcet – filozof, autor „Szkicu obrazu postępu ducha ludzkiego poprzez dzieje”. Według francuskiego myśliciela postęp ten polega między innymi na przyznaniu kobietom równych praw, w tym prawa do głosowania.
W 1790 roku – w czasie gdy rewolucja nabierała rozmachu – Condorcet opublikował esej zatytułowany „O nadaniu kobietom praw obywatelskich”, w którym pisał:
Prawa mężczyzn wynikają wyłącznie z faktu, że są oni istotami czującymi, zdolnymi do przyswajania idei moralnych i rozumowania na ich podstawie. Ponieważ kobiety mają te same cechy, nieuchronnie mają też te same prawa. Albo żaden członek rasy ludzkiej nie ma żadnych prawdziwych praw, albo wszyscy mają takie same; a każdy, kto głosuje przeciwko prawom innych, bez względu na ich religię, kolor skóry lub płeć, automatycznie traci swoje własne prawa.
Choć Condorcet – jako deputowany do Zgromadzenia Narodowego i jego sekretarz – był jednym z najbardziej wpływowych rzeczników praw kobiet, to w czasie rewolucji aktywne były także kobiety. W 1791 roku francuska pisarka i bywalczyni salonów Olympe de Gouges opublikowała „Deklarację Praw Kobiety i Obywatelki”. Tytuł nieprzypadkowo nawiązywał do „Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela”, de Gouges domagała się bowiem przyznania kobietom tych samych praw, które tamten dokument gwarantował mężczyznom. „Kobiety mają prawo wejść na szafot – pisała – więc muszą również mieć prawo do wejścia na mównicę”.

To ostatnie zdanie okazało się swego rodzaju ponurym proroctwem. Po egzekucji króla i zdobyciu władzy przez radykalnych jakobinów pod przewodnictwem Maksymiliana Robespierre’a, każdy, kto wyrażał choć cień sympatii wobec monarchii, był uważany za potencjalnego wroga rewolucji. Tymczasem de Gouges opublikowała ulotkę, w której poparła monarchię konstytucyjną. Doprowadziło to do jej aresztowania i procesu. 3 listopada 1793 roku została skazana na śmierć i jeszcze tego samego dnia ścięta.
Markiz de Condorcet również znalazł się na czarnej liście Robespierre’a – jego krytyka nowej, jakobińskiej konstytucji, która miała zastąpić tę z 1791 roku, i fakt, że nie popierał wyroku śmierci dla króla, nie mogła się spodobać kontrolującym rządy radykałom. 27 marca 1794 roku Condorcet został aresztowany podczas próby ucieczki z Paryża i uwięziony na przedmieściach stolicy Francji. Dwa dni później został znaleziony martwy w swojej celi. Przyczyna jego śmierci nie jest znana – spekuluje się, że popełnił samobójstwo poprzez wypicie trucizny albo został zamordowany przez władze rewolucyjne.
Olympe de Gouges i Markiz de Condorcet zostali skutecznie uciszeni – podobnie zresztą jak tysiące, prawdziwych lub domniemanych, wrogów rewolucji. Jednak pogrążona w ogniu jakobińskiego terroru Francja wciąż nie przestawała być miejscem, w którym podnoszono kwestie praw kobiet.
W 1792 roku ukazał się esej „Wołanie o prawa kobiety” angielskiej pisarki Mary Wollstonecraft przebywającej wówczas w Paryżu. Esej był odpowiedzią na raport przygotowany dla francuskiego Zgromadzenia Narodowego przez Talleyranda – jednego z autorów pierwszej francuskiej konstytucji. „Pozwólcie nam wychować kobiety tak, by nie dążyły do przywilejów, których Konstytucja im odmawia – pisał Talleyrand – ale żeby znały i doceniały te, które Konstytucja im gwarantuje”. Dalej francuski polityk argumentował, że ponieważ mężczyźni posiadają naturalne predyspozycje do służby publicznej, powinni otrzymywać odpowiadającą temu edukację, kobietom wystarczy zaś nauczanie domowe.
W raporcie Talleyranda słychać wyraźne echa tez Rousseau i to właśnie genewski filozof znalazł się w ogniu krytyki Wollstonecraft, która była zresztą sympatyczką przemian dokonujących się we Francji. W „Wołaniu o prawa kobiet” angielska pisarka – podobnie jak jej rodak, John Locke – argumentuje, że kobiety są zdolne do racjonalnego myślenia w stopniu równym mężczyznom. Jeśli zaś zachowują się mniej racjonalnie niż mężczyźni, jest to wynikiem złej edukacji, a nie ich naturalnych predyspozycji.

Choć krytyka Rousseau i Talleyranda jest pełna gorącego oburzenia, Wollstonecraft nie formułowała bardzo radykalnych tez. Argumentowała, że kobiety są równe mężczyznom w większości sfer – nie we wszystkich: „Proszę nie wyciągać wniosków, jakobym próbowała odwracać wszelki porządek – pisała – Przyznałam już, że budowa ciała mężczyzn zdaje się wskazywać, że zostali stworzeni przez Opatrzność do osiągania wyższego poziomu cnót”. To mężczyznom, a nie kobietom, powierzała także Wollstonecraft inicjatywę w zmienianiu istniejącego porządku społecznego:

Chciałabym przekonać rozsądnych mężczyzn […] co do istotności niektórych moich uwag i nakłoniłabym ich do obiektywnego rozważenia całości moich spostrzeżeń […]. Błagam ich o wsparcie w emancypacji swoich towarzyszek, aby mogły się one stać dla nich pomocą! Gdyby mężczyźni szczodrze uwalniali nas z łańcuchów i cieszyli się rozsądnym towarzystwem zamiast niewolniczego posłuszeństwa, z całą pewnością uznaliby nas za bardziej spostrzegawcze córki, za serdeczniejsze siostry, wierniejsze żony, rozsądniejsze matki – słowem, za lepsze obywatelki”.
Niezależnie od kilku fragmentów, które nieco osłabiają radykalizm „Wołania o prawa kobiety”, uczeni do dziś uważają go za pierwszą rozprawę poświęconą w całości filozofii feminizmu, podkreślając głębię i systematyczność rozważań autorki.
Jednak „Wołanie o prawa kobiety” okazało się wołaniem na puszczy. Po dojściu jakobinów do władzy przebywająca w Paryżu Mary Wollstonecraft zaczęła obawiać się o swoje życie. Była Brytyjką, a Wielka Brytania właśnie stanęła na czele wymierzonej przeciw rewolucyjnej Francji koalicji europejskich monarchii. Schronienia udzieliła jej ambasada USA. Stało się tak za sprawą interwencji kochanka Wollstonecraft, amerykańskiego pisarza Gilberta Imlaya. Być może tylko dzięki temu nie podzieliła losu de Gouges i Condorceta, a po jakimś czasie mogła wrócić do Wielkiej Brytanii.
Kilka lat po wydaniu swego najsłynniejszego dzieła, 10 września 1797 roku, Mary Wollstonecraft zmarła w wyniku komplikacji po porodzie. Rok później jej mąż, William Godwin, opublikował biografię pisarki, w której opisywał szczegóły z życia prywatnego żony. Jej romans z Imlayem i nieślubne dziecko będące jego owocem, a także próba samobójcza pisarki skompromitowały pierwszą angielską feministkę w oczach opinii publicznej.
Stało się tak zresztą wbrew intencjom Godwina. Mąż pisarki, który sam był radykałem i uważany jest dzisiaj za prekursora filozofii anarchizmu, nie przewidział, że niezgodne z panującymi ówcześnie konwencjami życie, jakie wiodła Wollstonecraft, było dla jej współczesnych argumentem podważającym rzetelność jej wywodów filozoficznych.
Napoleon i sufrażystki

Upadek Robespierre’a, który w końcu podzielił los swoich ofiar i 28 lipca 1794 roku został zgilotynowany, jest uznawany za symboliczny koniec rządów terroru. Francja nadal pozostawała republiką, jednak okres najbardziej radykalnych zmian miała już za sobą. Przez kilka kolejnych lat pozostawała pogrążona w coraz większym kryzysie gospodarczym, chaosie i korupcji. Stabilizację przyniósł dopiero rok 1799, kiedy władzę przejął generał rewolucyjnej armii Napoleon Bonaparte. Z czasem coraz bardziej umacniał on swą pozycję, najpierw jako Pierwszy Konsul, a następnie Cesarz Francuzów. Bonaparte, sprawujący we Francji władzę dyktatorską, starał się kontynuować dzieło oświeceniowej rewolucji, ale przyjął zdecydowanie bardziej umiarkowany kurs. Dzięki temu zdobył sympatię rojalistycznej arystokracji, nie tracąc poparcia ludu.
Jednym z przykładów zręcznego łączenia starego z nowym, był sformułowany w 1804 roku Kodeks Cywilny, zwany też Kodeksem Napoleona. Upraszczał on i ujednolicał prawo, znosił feudalne podziały stanowe, gwarantował nietykalność majątku prywatnego oraz wolność religii. Regulował też prawo rodzinne. Małżeństwo stawało się umową cywilną zawieraną przed urzędnikiem państwowym, która mogła zostać rozwiązana. Nie oznaczało to bynajmniej, że obie jej strony miały równy status. W świetle kodeksu za powód do rozwodu mogło zostać uznane cudzołóstwo małżonka, jeśli żona zdradzała męża. Jeśli zaś to mąż zdradzał żonę, było to powodem do rozwodu tylko wówczas, gdy jego kochanka pozostawała we wspólnym domu małżonków.
Według przepisów Kodeksu Napoleona żona znajdowała się pod całkowitą władzą męża, nie mogła samodzielnie występować jako strona w sądzie, kodeks stwierdzał bowiem, że kobieta jest „wieczyście małoletnia”. Jeśli radykałowie tacy jak Robespierre nie wysłuchali apelów de Gouges i Condorceta, nie zrobił tego także umiarkowany Napoleon. Uważany przez wielu za największego dowódcę wojskowego w historii, w ciągu dekady podporządkował Francji niemal całą Europę, a w większości podbitych krajów wprowadził prawa wzorowane na swoim kodeksie. W niektórych z nich jego elementy do dziś pozostają ważną częścią systemu prawnego. Dziedzictwem Napoleona było więc także umocnienie patriarchatu w wielu zakątkach Europy.
Nie lepiej było także w krajach, do których wojska Cesarza Francuzów nigdy nie dotarły. W Wielkiej Brytanii – ojczyźnie Locke’a i Wollstonecraft – w przypadku śmierci mężczyzny majątku nie dziedziczyła ani żona, ani córki – spadek otrzymywał najbliższy męski krewny zmarłego. Kobiety ze sfer szlacheckich nie otrzymywały odpowiedniej edukacji, nie posiadały ani wykształcenia, ani umiejętności pozwalających na podjęcie pracy zarobkowej. Stawały więc przed dylematem znanym między innymi z powieści angielskiej pisarki Jane Austen: znalezienie męża posiadającego majątek albo życie w nędzy i głód.
Nie mogło być też mowy o prawach do głosowania czy piastowania funkcji publicznych. Zarówno we Francji, jak i w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych prawa wyborcze pozostawały pieśnią odległej przyszłości. Ale to nie oznacza, że wysiłki markiza de Condorceta, Olympe de Gouges czy Mary Wollstonecraft poszły na marne. XIX wiek pamiętamy dzisiaj m.in. jako epokę walki o emancypację kobiet, a najważniejszym frontem tej walki było prawo do głosowania.

Była to bardzo długa i wyczerpująca batalia. Sufrażystki – jak nazywano aktywistki walczące o prawo do głosu – często były więzione, a wiele z nich straciło życie. Ich walka zakończyła się jednak zwycięstwem. Pierwszym państwem, które przyznało kobietom powszechne prawo do głosowania, była Norwegia – w 1913 roku. W 1918 roku prawo głosu przyznała kobietom Polska, w 1920 roku – Stany Zjednoczone, w 1928 roku – Wielka Brytania, a Francja w roku 1944. W XXI wieku kraje, w których kobietom nie wolno głosować, stanowią egzotyczny wyjątek.
Należy także pamiętać, że prawa kobiet nie były jedynym świadectwem braku konsekwencji oświeceniowych reformatorów przełomu XVIII i XIX wieku. W USA jeszcze przez ponad pół wieku po ogłoszeniu Deklaracji Niepodległości istniało niewolnictwo. Rewolucyjna Francja nie przyznała praw obywatelskich czarnym i mulatom. Przez większość XVIII i XIX wieku prawo do głosowania przysługiwało dorosłym mężczyznom tylko jeśli spełniali odpowiednie wymogi majątkowe. Jednak ziarno zostało zasiane już w epoce oświecenia i choć wykiełkowanie zajęło mu ponad sto lat, to właśnie XVIII wiek uważa się dzisiaj za czas narodzin nowoczesnego feminizmu.
Bibliografia
- Olympe de Gouges, Déclaration des droits de la femme et de la citoyenne, [w:] Wikisource, [dostęp: 20 września 2021], <https://fr.wikisource.org/wiki/D%C3%A9claration_des_droits_de_la_femme_et_de_la_citoyenne>.
- Jonathan Israel, Radical Enlightenment: Philosophy and the Making of Modernity 1650–1750, Oxford University Press, Oxford 2002.
- Anna Korzeniewska, Joanna Słyszewska, Prawo małżeńskie w Kodeksie Napoleona, „Studia Prawnoustrojowe”, r. 2004, nr 3, s. 169–192.
- John Locke, Dwa traktaty o rządzie, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2015.
- Tenże, Some Thoughts Concerning Education, Dover Publications, New York 2007.
- Krzysztof Mikulski, Jacek Wijaczka, Historia powszechna. Wiek XVI–XVIII, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012.
- Jean-Jacques Rousseau, Emile or On Education, tłum. Allan Bloom, Basic Books, New York 1979.
- Agnieszka Szczap, Rodzina w poglądach wybranych filozofów, „Wychowanie w Rodzinie”, t. 7 (2013), nr 1, s. 18–31.
- Mary Wollstonecraft, Wołanie o prawa kobiety, Wydawnictwo Mamania, Warszawa 2011.