Strach przed szczepionkami był niegdyś powszechny. Ostrzegano, że wstrzykuje się wraz z nimi diabła i że wyrastają od nich ogony. Mimo to już w XVIII wieku budziły nadzieję na pokonanie najstraszliwszych chorób, a na progu polskiej niepodległości uznawano je za jeden z fundamentów jej zachowania.

W 1785 roku w Krakowie wydano podręcznik dla szkół parafialnych o barokowym tytule: Elementarz dla szkół parafialnych narodowych zawierający: I. Naukę pisania i czytania, II. Katechizm, III. Naukę obyczajową, IV. Naukę rachunków. Jego autorem był Grzegorz Piramowicz – polski Ormianin, duchowny jezuicki, pedagog i kaznodzieja. Miał być krokiem w stronę upowszechnienia edukacji, a kierowany był przede wszystkim do ludności wiejskiej. Zawierał nie tylko treści dotyczące kształcenia umiejętności pisania, czytania czy liczenia, ale także przestrogi o charakterze etycznym i uwagi dotyczące życia społecznego. Nie odbiegały one co prawda od konserwatywnych przekonań dotyczących miejsca chłopa w świecie, zalecając mu przede wszystkim pracowitość i poszanowanie ustanowionego przez Boga porządku społecznego, acz zdarzały się wśród nich także rady wypływające już ze światopoglądu oświeceniowego.
Zanim upadła Rzeczpospolita
W trzeciej części podręcznika znajdujemy ciekawą myśl dotyczącą dbałości o zdrowie, podporządkowanej gotowości do rzetelnego wykonywania pracy. Piramowicz zachęcał, aby nie spożywać nadmiernych ilości alkoholu, unikać jedzenia niedojrzałych owoców, zwłaszcza w czasie upałów, przestrzegał też przed przepracowaniem i zalecał wietrzenie pomieszczeń. Wśród tych – aktualnych nawet dzisiaj – porad, znalazła się jeszcze jedna, która zaskoczyć może niejednego czytelnika. Autor podręcznika pisze:
Wielką liczbę dzieci z tego świata, z nieutulonym żalem rodziców, z uszczerbkiem zaludnienia, znosi ospa. W czym najwięcej winni sami Rodzice, że albo nie używają podanego od Opatrzności Boskiej przeciw tej zarazie środka, to jest szczepienia dobrej ospy, albo z dziećmi mającymi ospę nie umieją postępować.
Uwaga to o tyle zaskakująca, że w momencie druku pierwszej wersji podręcznika, a nawet drugiego jego wydania, nieznana była jeszcze szczepionka Edwarda Jennera, uchodząca powszechnie za pierwszą w pełni chroniącą przed zachorowaniem. Piramowicz pisał najpewniej o szczepieniach w formie wariolizacji, opracowanej w Chinach metodzie polegającej na przeniesieniu wydzieliny ropnej z krost chorych na ospę na zdrowe osoby. Uzyskiwały one w ten sposób częściową odporność, która pozwalała na lekkie przechorowanie tej śmiertelnej choroby.
Rozpowszechniona w Imperium Osmańskim metoda przyjmowana była w Europie nieufnie, do jej profilaktycznego używania zachęcały jednak pozytywne efekty, które znacznie zmniejszały ryzyko śmierci. Eksperymentalne szczepienia prowadzone w Wielkiej Brytanii na początku XVIII wieku – metodę popularyzowała tam żona ambasadora brytyjskiego w Stambule Mary Wortley Montagu – czy w amerykańskim Bostonie pokazywały znaczne spadki śmiertelności. O ile w przypadku osób, które nie poddały się procedurze, mogła ona wynosić nawet 30%, o tyle niemal wszystkie osoby zaszczepione przeżywały – umierało co najwyżej 2% chorych poddanych wcześniej wariolizacji.

Złorzeczenie na nieodpowiedzialność rodzicielską zapisane na kartach elementarza nie przekładało się, oczywiście, na odgórne decyzje wprowadzające obowiązek szczepień. Przekonanie, że państwo jest zobowiązane do opieki nad obywatelem – nawet kosztem przymusu i ograniczenia jego wolności – dopiero kiełkowało. Żywiono raczej nadzieję, że każda z osób – rozważając umysłem swym wszystkie za i przeciw – sama, bez większych wątpliwości zgodzi się na szczepienie, a wręcz sama się do takiego szczepienia zgłosi.
Krowia szczepionka
Wynalezienie w 1796 roku szczepionki Edwarda Jennera i ogłoszenie tego wynalazku drukiem w 1798 roku dało nową broń w walce z ospą, która przez wieki dziesiątkowała mieszkańców Europy, a w Ameryce Południowej i Środkowej stała się wręcz przyczyną eksterminacji ludności rdzennej. Co prawda do pierwszych informacji o nowym wynalazku podchodzono z nieufnością, ale kolejne eksperymenty Jannera sprawiły, że już w 1800 roku informacje o cudownym antidotum rozeszły się po całej Europie.
Na ziemiach polskich pierwsze szczepienia nową metodą rozpoczęły się już w 1801 roku. W Warszawie popularyzatorem wiedzy na temat szczepień był Hiacynt Dziarkowski – lekarz, uczestnik insurekcji kościuszkowskiej. Jego misja nie była zadaniem łatwym. Obawy społeczne przed nowym wynalazkiem podzielane bywały przez środowisko naukowe. Znana jest ostra dyskusja Dziarkowskiego z Leopoldem Lafontainem – nadwornym medykiem Stanisława Augusta Poniatowskiego – który do szczepień podchodził z wyraźnym dystansem. Jego sceptyczne teksty publikowane w „Dzienniku Zdrowia” kontrowane były kąśliwymi polemikami Dziarkowskiego.

W tym samym czasie w Krakowie do akcji szczepień gorąco namawiał Wojciech Boduszyński. Swoje pomysły mógł zrealizować w praktyce, pełniąc funkcję lekarza powiatowego w Tarnowie. Dzięki szczepieniom udało się tam skutecznie przeciwdziałać epidemii ospy, która zagrażała mieszkańcom tego regionu. Kolejnym krokiem w kierunku rozpowszechnienia szczepień na ziemiach polskich było powoływanie instytutów szczepień m.in. w Poznaniu (1804), Warszawie (1810) czy Wilnie (1808). Akcjom szczepiennym na prowincji sprzyjać mogło podejście szlachty do ludności chłopskiej. Jeśli udało się przekonać właściciela dóbr o zasadności szczepień, na ogół decydował się na podanie wakcyny wszystkim swoim poddanym, nie zostawiając im wyboru.
Pierwszy obowiązek
Były to jednak inicjatywy prywatne, wynikające z przekonania i poczucia misji u pojedynczych medyków lub nieśmiałych działań państwa. Od 1804 roku podejmowano takie na terenie Imperium Rosyjskiego, gdzie na poziomie powiatów starano się powoływać specjalne komitety ospowe namawiające do przyjęcia wakcyny. Nie było jeszcze wówczas mowy o obowiązku szczepiennym. Trudno też uważać za jego wprowadzenie dekret króla pruskiego Fryderyka Wilhelma z lipca 1801 roku, który zezwalał na szczepienie prewencyjne dzieci, ale nie wprowadzał nakazu.

Ideę obowiązkowych szczepień powiązało z polską tradycją niepodległościową Księstwo Warszawskie. W 1811 roku, z inicjatywy Rady Lekarskiej przy Jego Książęcej Mości – w której zasiadał wspomniany wcześniej Dziarkowski – Fryderyk August zobligował swych urzędników do podawania wakcyny wszystkim nowo narodzonym dzieciom. W dekrecie czytamy:
Aby Ojcowski Nasz zamiar tem pewniejszy osiągnął skutek, chcemy, aby każde dziecię od dnia urodzenia, najdalej do roku jednego, szczepienie ospą krowianką odbyło, czego Władze Administracyjne miejscowe, podług Aktów przy urzędnikach stanu cywilnego znajdujących się, pilnie przestrzegać będą.
Dokument, choć jasno mówił o potrzebie szczepienia, nie wprowadzał żadnych sankcji wobec osób uchylających się od obowiązku. Najpewniej z tego m.in. względu akcja przebiegała z dużymi oporami. Legendy o szkodliwości szczepionek, ich szatańskiej proweniencji i ukrytych w nich truciznach zmieniających ciało i umysł, pobudzały wyobraźnię i zniechęcały do przyjęcia wakcyny.
W propagandzie antyszczepionkowej sięgano też do argumentów „z wiary”. Twierdzono np., że epidemia zawsze jest boską wolą i Najwyższy chce przez nią zakomunikować coś (nie)wiernemu ludowi. Przyjmując szczepionkę, człowiek przeciwstawiać miał się Bogu, podważać jego niekwestionowalną przecież decyzję, a tym samym stawał się narzędziem Szatana. Skłoniło to władze do kontaktów z Kościołem katolickim. Ten – przynajmniej na poziomie episkopalnym – chętnie przystąpił do akcji promującej szczepienia. W liście do kapłanów diecezji płockiej Tadeusz Ostaszewski – biskup miejsca – pisał:
W widoku wystąpienia takowych wyobrażeń usiłowaniem waszym być powinno nauczać lud, że Bóg, będąc Panem życia i zdrowia ludzkiego, postanowił stróżem i opiekunem onych człowieka; że powinność tej opieki zależy na tym, aby w sposobach i siłach ludzkich, jakie na ochronę życia przeciwko szkodliwym mu wpływom wad naturalnych i wszelkich przypadków Bóg przeznaczył, człowiek jej szukać; że szukający jej nie tylko nie sprzeciwia się przeznaczeniom Boga, ale pełni wolę Jego.

U progu Niepodległej
Wojny i upadek Księstwa Warszawskiego nie pozwoliły na rozwinięcie akcji szczepień. W Królestwie Polskim nie przywiązywano już takiej wagi do jej kontynuowania, a z biegiem lat coraz bardziej ignorowano jej potrzebę. O ile na terenie zaboru pruskiego w 1874 roku wprowadzono obowiązkowe szczepienia dzieci oraz przeprowadzano masowe szczepienia rekrutów czy kandydatów do pracy w fabrykach, przez co w krótkim czasie wyeliminowano problem zachorowań na ospę prawdziwą, o tyle w Królestwie Polskim sytuacja była dramatyczna.
Według wyliczeń Kazimierza Chełchowskiego opublikowanych w artykule Sprawa szczepień ospy u nas z 1899 roku, na ziemiach tzw. Kongresówki szczepieniom rok rocznie poddawało się zaledwie około 3% całości populacji. Efekt był łatwy do przewidzenia. Epidemie ospy wybuchały z dużą częstotliwością, a lekarze alarmowali, że jeśli ktoś chciałby w Europie zobaczyć, jak wygląda ta choroba, to jednym z nielicznych jej rezerwatów są właśnie ziemie Królestwa i Imperium Rosyjskie.
Być może dlatego też u progu niepodległości władze odradzającego się państwa polskiego z dużą odwagą i determinacją podeszły do kwestii obowiązkowości szczepień. Wychodząc z założenia, że nowa Polska ma być odpowiedzią na zapóźnienia cywilizacyjne i stanowić awangardę nowoczesności, starano się wprowadzać ustawodawstwo dążące do niwelowania patologii, które narosły w okresie zaborów. Oczywiście, wiele z tych ustaw powstawało na bazie doświadczeń Kongresówki i zaboru rosyjskiego, ale to tam właśnie takich opóźnień diagnozowano najwięcej. Dodatkowo elita rządząca Polską w pierwszych latach jej istnienia często legitymizowała się życiem pod rosyjskim jarzmem i realizowała swoje marzenia i pragnienia z tego okresu. Z kwestią wakcynacji nie poradzono sobie zresztą także w zaborze austriackim, gdzie przez cały XIX wiek postulowano wprowadzenie obowiązkowych szczepień, lecz nigdy nie udało się wcielić takiego nakazu w życie.

Na decyzje związane z wprowadzeniem obowiązkowego szczepienia wpływały także doświadczenia I wojny światowej. W Legionach Polskich Józefa Piłsudskiego do przyjmowania wakcyny podchodzono z dużą powagą. W trosce o zachowanie zdolności bojowych, dla których epidemie mogły być zagrożeniem, akcje szczepienne realizowano kilkakrotnie. Pierwsze przeprowadzono już jesienią 1914 roku, a kolejne w 1915 i 1916 roku. Szczepiono nie tylko przeciw ospie prawdziwej, ale także durowi brzusznemu, cholerze i tyfusowi. Jak ważne było zabezpieczenie armii przed chorobami, boleśnie przekonały się władze państw ukraińskich powstałych po 1918 roku, których potencjał zbrojny dziesiątkowany był przez choroby zakaźne.
Zagrożenie epidemiczne po I wojnie światowej było ogromne. Powroty z frontów, głód, przemieszczanie się ludności, fatalne warunki higieniczne, zniszczenia wojenne – wszystko to sprzyjało rozwojowi chorób. W okresie walki o granice, obok ogromnej śmiertelności spowodowanej działaniami zbrojnymi, najliczniejsze były właśnie zgony wywołane epidemiami, w szczególności tyfusu plamistego (w 1919 roku zdiagnozowano ponad 220 tys. przypadków) i duru brzusznego (30 tys. zachorowań w 1921 roku).
Epidemie wybuchały nie tylko na prowincji, ale także w miastach. Niektóre samorządy same starały się zadbać o zdrowie mieszkańców, zanim jeszcze stosowne przepisy powstały na szczeblu centralnym. Tak było np. w Łodzi, gdzie wraz z wprowadzeniem lokalnego obowiązku szkolnego wprowadzono wymóg, aby dzieci były zaszczepione. Uchylających się rodziców karano wysokimi grzywnami, wytykano ich nazwiska w prasie, a także… zamykano w kozie.

Obowiązek szczepień w Niepodległej
Dekret o obowiązkowym szczepieniu przeciwko ospie prawdziwej ogłoszony został 7 lutego 1919 roku. Przewidywał on sankcje za unikanie szczepienia oraz dawał gwarancję bezpłatności zabiegu. Kary sięgać miały 200 marek polskich lub jednego miesiąca więzienia – dla uboższych rodzin taka grzywna mogła mieć wówczas silny charakter dyscyplinujący. Dekret potwierdzony został 17 lipca 1919 roku zasadniczą ustawą sanitarną i ustawą o obowiązkowym szczepieniu przeciwko ospie.

Wspomniane akty prawne zostały uzupełnione 25 lipca ustawą o zwalczaniu chorób zakaźnych. Przymusowym szczepieniem zamierzano objąć noworodki, dzieci oraz dorosłych, którzy pozostawali wciąż bez zabezpieczenia przeciwko ospie. Za unikanie wakcyny można było zostać ukaranym równowartością dwóch pensji robotniczych. Dziecko bez szczepienia nie mogło też być przyjęte do szkoły lub innej placówki wychowawczej. Choć obowiązek ten wprowadzono jedynie w odniesieniu do ospy prawdziwej, minister zdrowia otrzymał prawo do wprowadzania kolejnych przymusowych szczepień. Taki dodatkowy nakaz wprowadzono wobec niektórych zawodów. W przypadku cholery i tyfusu szczepić musieli się pracownicy służby zdrowia, wodociągów, marynarze i obsługa żeglugi, kolejarze i obsługa kolei, policja, służba więzienna i… pracownicy zakładów pogrzebowych.
Aby wesprzeć działania wynikające z ustawy, 14 lipca 1920 roku ustanowiono urząd Naczelnego Nadzwyczajnego Komisarza do spraw walki z epidemiami. O wadze tego urzędu świadczyć może preambuła ustawy, w której czytamy:
Gdy szerzące się choroby zakaźne, obejmujące wielkie obszary, grożą klęską powszechną, a szczególnie te, które z zewnątrz zagrażają Państwu (jak dżuma, cholera, tyfus plamisty), może Rada Ministrów na wniosek Ministra Zdrowia Publicznego powołać Naczelnego Nadzwyczajnego Komisarza do spraw walki z epidemiami.
Pod jego nadzorem i ze wsparciem Państwowego Zakładu Higieny, który zajął się produkcją szczepionek, organizowano okazjonalne akcje szczepień skierowanych głównie do repatriantów z Rosji i wschodniej Ukrainy oraz mieszkańców terenów niskim poziomie wyszczepienia. Wakcynę podawano w ośrodkach leczniczych lub wysyłano w teren lotne oddziały szczepienne, w których praktykowali studenci medycyny. Polskę zalały także afisze nawołujące do mycia rąk i brania częstych kąpieli.
Działania te przyniosły oczekiwany efekt. Liczba zachorowań na dur brzuszny w 1923 zmalała o połowę. Na tyfus plamisty w 1923 zachorowało zaledwie 11 185. Do 1933 roku niemal całkowicie wyeliminowano zachorowania na ospę prawdziwą.
Bibliografia
- Frederick F. Cartwright, Michael Biddiss, Niewidoczny wróg. Zarazy i historia, Wyd. Wołoszański, Warszawa 2005.
- Choroby zakaźne w Polsce i ich zwalczanie w latach 1919–1962, pod red. Jana Kostrzewskiego, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1964.
- Choroby zakaźne i ich zwalczanie na ziemiach polskich w XX w., pod red. Jana Kostrzewskiego, Wiesława Magdzika i Danuty Naruszewicz-Lesiuk, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2003.
- Piotr Franaszek, Zdrowie publiczne w Galicji w dobie autonomii (wybrane problemy), Wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2002.
- Stanisław Konopka, O początkach szczepienia ospy krowiej na ziemiach polskich, „Archiwum Historii Medycyny”, t. 35 (1972), z. 3, s. 303–308.
- Walentyna Krystyna Korpalska, Jakub Szmytkowski, Walka z chorobami zakaźnymi na ziemiach polskich pod pruskim zaborem w XIX wieku, „Archiwum Historii i Filozofii Medycyny”, t. 68 (2005) z. 1–3, s. 7–20.
- Dariusz Łukasiewicz, Zdrowie i choroba w Prusach 1871–1918, „Studia Zachodnie”, t. 19 (2017), s. 87–118.
- Wojciech Noszczyk, Zarys dziejów medycyny w Polsce, t. 2, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2016.
- Grzegorz Piramowicz, Elementarz dla szkół parafialnych narodowych zawierający: I. Naukę pisania i czytania, II. Katechizm, III. Naukę obyczajową, IV. Naukę rachunków, Kraków 1785, wyd. 2, Kraków 1792.
- Jolanta Sadowska, Zwalczanie chorób zakaźnych w Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym (1918-1939), „Przegląd Epidemiologiczny”, r. 51 (1997), nr 3, s. 321–328.
- Elżbieta Więckowska, Walka z ostrymi chorobami zakaźnymi w Polsce w latach 1918–1924, Akademia Medyczna we Wrocławiu, Wrocław 1999.
- Ewa M. Ziółek, Akcja Szczepienia przeciwko ospie w Księstwie Warszawskim w świetle źródeł kościelnych, „Teka Komisji Historycznej” r. 2014; nr 11, s. 91–101.