Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że temat leczenia psychiatrycznego nadal pozostaje w Polsce pewnym tabu – o ile podjęcie leczenia onkologicznego czy kardiologicznego, choć nierzadko traumatyczne, przyjmowane jest zarówno przez pacjenta, jak i przez jego otoczenie za rzecz zupełnie normalną, o tyle udanie się po pomoc medyczną do psychiatry uchodzi za rzecz co najmniej wstydliwą, o której nie powinno się mówić. Sprawia to, że wiele osób nawet w skrajnie trudnej sytuacji życiowej nie decyduje się na podjęcie leczenia z obawy przed reakcją bliskich i znajomych.
Niebagatelny wpływ na to mają liczne mity narosłe wokół psychiatrii jako nauki oraz pacjentów psychiatrycznych – w powszechnym odbiorze są to nierzadko osoby niepoczytalne, agresywne, z którymi trudno się porozumieć. Samo ich leczenie kojarzy się z przetrzymywaniem w zakładach zamkniętych, w których chorzy przykuci są pasami do łóżek lub przebywają w specjalnie przygotowanych celach, w których nie są w stanie wyrządzić sobie trwałej krzywdy fizycznej.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z faktu, że wyobrażenia te stanowią przeniesienie sytuacji z XVIII czy XIX stulecia na grunt XXI wieku, z całkowitym pominięciem rozwoju nauk psychiatrycznych na przestrzeni wieku XX. Właśnie m.in. o owych mitach, ich podstawach oraz tragicznych w skutkach konsekwencjach ich istnienia traktuje wydana w 2020 roku nakładem Wydawnictwa Poznańskiego książka Czarna owca medycyny Jeffreya A. Liebermana oraz Ogiego Ogasa.
Na początek należy postawić sprawę jasno: książka Liebermana i Ogasa, jakkolwiek fascynująca, pouczająca i potrzebna, nie traktuje o historii psychiatrii w ujęciu szerokim, ale jedynie o wąskim jej wycinku: wątku austriackim (Zygmunt Freud oraz skupieni wokół niego psychoanalitycy) i recepcji psychoanalizy na gruncie amerykańskim. Dla odbiorcy z USA jest to lektura niewątpliwie pasjonująca – czytelnik może prześledzić w jaki sposób przebiegał rozwój psychiatrii w jego kraju, w jaki sposób doszło do „zainfekowania” amerykańskiej psychiatrii psychoanalizą i jak ta gałąź medycyny znalazła się w punkcie, w którym jesteśmy dziś: leczenia farmakologicznego, empatycznego wspierania pacjentów oraz utrzymywania ich poza zakładami zamkniętymi, w gronie bliskich.
Rzecz ma się nieco inaczej w przypadku odbiorcy europejskiego, a zwłaszcza polskiego: o ile psychiatria amerykańska miała niebagatelny wpływ na rozwój tej nauki w Polsce, to w żadnym razie nie można przełożyć jej amerykańskiej historii na polskie realia, szczególnie w odniesieniu do czasów sprzed drugiej połowy XX wieku. Czytelnik nie znajdzie w książce wzmianek np. o Richardzie Freiherze von Krafft-Ebbingu, austriacko-niemieckim psychiatrze i seksuologu, którego prace wywarły spory wpływ na metody pomocy pacjentom stosowane przez polskich lekarzy w pierwszych latach XX stulecia.
Autorzy książek zahaczających o historię nauki (również tych popularnonaukowych) niebędący z zawodu historykami, lecz lekarzami, inżynierami etc., mają tendencję do wytyczania prostej linii rozwoju danej dyscypliny, prowadzącej bezpośrednio do punktu, w którym znajduje się dzisiejsza nauka. Jeżeli w ogóle wspominają przy tym o alternatywnych, zarzuconych na jakimś etapie rozwiązaniach, robią to jakby mimochodem, nierzadko w sposób dość pogardliwy. Liebermanowi i Ogasowi w znacznym stopniu udaje się tej pułapki uniknąć – już w tytule kryje się w końcu zapowiedź, że ich książka traktować będzie o tym, w jaki sposób psychiatria zasłużyła sobie na miano czarnej owcy nauk medycznych. I rzeczywiście: zdecydowana większość ich książki stanowi opis kolejnych eksperymentów medycznych, nowych rozwiązań terapeutycznych oraz leków, bardzo często niezwykle kontrowersyjnych, które systematycznie podważały zaufanie opinii społecznej (oraz lekarzy innych dyscyplin) do psychiatrii i leczenia psychiatrycznego.
Zwykle autorzy podchodzą do tematu bardzo ostrożnie, nie wyśmiewając tych czy innych rozwiązań (nawet jeśli w świetle dzisiejszej nauki są one absurdalne), lecz starając się zamiast tego wejść w buty ich odkrywców i propagatorów, pokazując sens, jaki miały one w świetle ówczesnego stanu wiedzy. Pewnym wyjątkiem od tej reguły są naciągacze i szarlatani, którzy z premedytacją wykorzystywali swoje nienaukowe metody do wyciągania pieniędzy z pacjentów, podkopując dodatkowo niepewny status psychiatrii. Ale nawet w tym przypadku autorzy zwracają uwagę na to, że postępowanie, które dziś może nam się wydawać szarlatanerią, niekoniecznie musiało nią być w przeszłości. Dość wspomnieć tutaj o Austriaku Wilhelmie Reichu i jego terapii orgonowej, która nosiła wszelkie znamiona pseudonaukowości, ale stosowana była przez niego z pełnym przekonaniem – do tego stopnia, że pod koniec życia odmówił on nawet klasycznego leczenia onkologicznego na rzecz wymyślonej przez siebie kuracji. Był pewien, że może ona służyć nie tylko do leczenia zaburzeń psychicznych, ale także nowotworów.
Lieberman i Ogas zwracają przy tym szczególnie dużą uwagę na swego rodzaju dogmatyczność psychiatrii na przełomie XIX i XX wieku oraz problemy rasowe. Nie wstydzą się przyznawać, że jednym z powodów, dla których psychiatria tak długo była traktowana z góry przez „prawdziwą” medycynę, był fakt, iż osoba, która (zupełnym przypadkiem) wywarła największy wpływ na psychiatrię amerykańską – powszechnie znany Zygmunt Freud – nie dopuszczała do siebie jakichkolwiek głosów sprzeciwu, dezawuując prace i osiągnięcia swoich uczniów, jeśli tylko nie były one zgodne z opracowaną przez niego dogmatyką psychoanalizy. Autorzy piszą też bez oporów na temat rasizmu pierwszych psychiatrów oraz tego, w jaki sposób wyniki badań psychiatrycznych w XIX wieku służyły w Stanach Zjednoczonych za argumenty wspierające konieczność utrzymania niewolnictwa:
skoro wskaźniki rzekomego szaleństwa i idiotyzmu wśród Afroamerykanów w północnych stanach były znacznie wyższe niż w stanach południowych, to zdaniem obrońców niewolnictwa można było dowodzić, że niewolnictwo ma dobroczynny wpływ na zdrowie psychiczne (s. 98).
Z czystym sumieniem mogę polecić „Czarną owcę…” wszystkim, którzy nie wiedzą na temat psychiatrii zbyt wiele i chcieliby poszerzyć swoją wiedzę. To książka ważna i potrzebna, obalająca wiele mitów na temat leczenia psychiatrycznego, a zarazem jej autorzy nie boją się przedstawiać realnych podstaw, na których owe mity wyrosły. Jedynymi zawiedzionymi mogą być osoby, które siadając do lektury, będą oczekiwały, że dowiedzą się więcej na temat historii psychiatrii europejskiej, ten wątek nie jest bowiem w omawianej pozycji pogłębiony. W ogólnym rozrachunku książka Liebermana i Ogasa to tytuł, po który naprawdę warto sięgnąć.
![]() | Tytuł: Czarna owca medycyny. Nieopowiedziana historia psychiatrii Autorzy: Jeffrey Alan Lieberman, Ogi Ogas Wydawnictwo: Wyd. Poznańskie Rok wydania: 2020 Liczba stron: 344 |