Deutsches Technikmuseum to obowiązkowy punkt na trasie wycieczki każdego historyka zwiedzającego Berlin. Choć pełne jest niesamowitych zabytków, to niepozbawione jest także paru wad.

Wspomniana placówka otworzyła podwoje w 1983 roku i przeszła od tamtego czasu kilka zmian i większych modernizacji. Nie jest to jednak miejsce ani czas na opisywanie pełnej historii tego Muzeum, a chętni znajdą łatwo niezbędne informacje w Internecie.

Patrząc na nie wyłącznie z perspektywy turysty, wypada stwierdzić, że Technikmuseum jest dosyć rozległe, zarówno w pionie, jak i w poziomie. Jeżeli chcemy zobaczyć całość kolekcji, musimy przygotować się na spory wysiłek fizyczny. Sam miałem okazję zwiedzać tę placówkę w piękny słoneczny dzień, więc mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że wentylacja w Muzeum nie należy niestety do najsprawniejszych.

Co jednak możemy tam zobaczyć? Dużo, bardzo dużo. Prawie że – za dużo. Muzeum stara się przedstawiać rozwój techniki na terenie Niemiec w jak najszerszy sposób. Znajdziemy w nim zabytki związane z krawiectwem, produkcją butów, radiem, komputerami, lotnictwem, wzornictwem etc. Dla każdego coś miłego, jednak w niektórych miejscach liczba eksponatów jest wprost przytłaczająca.

C-47 B „Skytrain”, stanowiący jeden z najbardziej znanych berlińskich punktów orientacyjnych. Maszyna upamiętnia „rodzynkowe bombowce”, zaopatrujące Berlin podczas sowieckiej blokady miasta w latach 1948–1949. Wejście do Muzeum nie znajduje się jednak pod maszyną…
…a ciut na prawo od niej

W początkowych, patrząc od wejścia, salach, panują względny ład i porządek. Eksponaty są relatywnie niewielkie i łatwe do poustawiania, czy to na podłodze, czy też w szeregu gablotek, ładnie rozmieszczonych w obrębie danego pomieszczenia. Łatwo tu zatrzymać się i podumać nad tym czy innym eksponatem, zrobienie przyzwoitego zdjęcia również nie nastręcza większych problemów.

„Nowy” budynek, jak również wystawa kolejowa to już zupełnie inna historia. Osoby odpowiedzialne za te części chciały, rzecz jasna, pokazać jak najwięcej z przebogatej kolekcji, by goście mogli rzeczywiście nacieszyć się zwiedzaniem placówki. Problem w tym, że o ile takie nastawienie sprawdzało się w przypadku radioodbiorników czy gramofonów, to już niekoniecznie w przypadku samolotów czy lokomotyw. Tłok, stalowe filary i niezbyt fortunnie rozmieszczone oświetlenie zmuszają osobę chcącą wykonać przyzwoitą fotografię do niezłych wygibasów i planowania strategicznego na miarę Clausewitza czy Granta.

Muzeum znajduje się na terenie zajmowanym dawniej przez nieistniejący już Anhalter Bahnhof, wykorzystując część zachowanych budynków. Obok nich postawiono nowoczesny gmach zwieńczony wspomnianym już samolotem

Podsumowując: Deutsches Technikmuseum nie jest najłatwiejszą – z czysto praktycznego punktu widzenia – placówką do zwiedzania. Całkiem dobrym pomysłem byłoby rozbicie wizyty na kilka dni tak, by móc na spokojnie zapoznawać się z poszczególnymi partiami zbiorów. Jeśli jednak ogranicza nas czas, można też zwiedzić muzeum szturmem w ciągu kilku godzin, aczkolwiek po takim wysiłku radziłbym skorzystać z usług miejscowej kawiarenki i odpocząć przy kawie i ciastku.

Załączony zbiór zdjęć pokazuje skromny (skromniusieńki!) wycinek wystawy Muzeum. Nie wszystko dało się sfotografować, a niektóre eksponaty trzeba po prostu zobaczyć na miejscu. Trudno też oczekiwać, by redakcja zgodziła się na publikację galerii liczącej 200 fotografii. Pozostaje mi więc zaproponować Państwu mały i jakże subiektywny przegląd zawartości ekspozycji.

Wnętrze Muzeum wypełnione jest całą masą eksponatów dotyczących wszelakich rodzajów działalności przemysłowej. Na zdjęciu niewielki odbiornik „Telefunkon A”. Zainteresowani mogą zajrzeć także na https://berlin.museum-digital.de/object/46973
Jak widać, na wystawie znajdują się także eksponaty wypożyczone z innych placówek, tak jak to urządzenie służące do pomiaru długości fali
Wiedzieliście, że igły gramofonowe mają różne stopnie twardości? Ja nie
Telewizor „Komet” z 1961 roku
W Muzeum znajdziemy także masę większych eksponatów, takich jak silnik parowy bocznokołowca „Luitpold” z 1887 roku
Oglądając gabloty, warto zwracać uwagę na detale!
Holownik „Kurt Heinz” z 1901 roku
Niemiecki miniaturowy okręt podwodny „Biber” z 1944 roku. Co (nie)ciekawe, obiekt zawieszono na stalowych linkach, przez co turyści mogą go… rozbujać. Nie, sam tego nie robiłem. Widać też, jakie problemy sprawia czasem wypełnienie muzeum eksponatami dosłownie do oporu
Gołąb pocztowy z aparatem fotograficznym upamiętniający eksperymenty dr. Neubronnera z 1905 roku
Arado Ar-96 B-1, eksponat będący „składakiem” z różnych wraków
Ciekawe, kto wygrałby ten pojedynek, Messerschmitt Bf 109 E-3 czy Lim-2? Na tym zdjęciu widać też, jak dużym problemem jest ciasnota panująca w niektórych częściach Muzeum. Dokładne obejrzenie eksponatu, nie mówiąc już o zrobieniu dokumentacji fotograficznej, może być dosyć problematyczne
Junkers Ju 52/3m te z 1941 roku. Ten egzemplarz „Ciotki Ju” sprowadzono do Muzeum z Hiszpanii w 1966 roku.
Smętne resztki Ju 87 R-2. Biorąc pod uwagę ilość zachowanych na świecie reliktów tej maszyny, Muzeum powinno znaleźć lepszy sposób na jej wyeksponowanie
Bücker Bü 181 C-2, przedstawiony jako maszyna wyposażona w cztery granatniki przeciwpancerne Panzerfaust 100. Choć brzmi to fantastycznie, Niemcy rzeczywiście przebudowali pod koniec wojny kilkanaście takich maszyn na latających „łowców czołgów”, a nawet użyli części z nich w walce
Urządzenie do oczyszczania cegieł z 1946 roku
„Schnellfahrlokomotive E 19 01” z 1938 roku
Warto zauważyć, iż Muzeum nie omija tematów „trudnych”, takich jak rola niemieckich kolei w nazistowskich zbrodniach
Niestety, także i tu panuje dosyć znaczny… tłok

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!