Poznański ulicznik powstańczy

„Ulicznik poznański” to projekt Fundacji Kochania Poznania przybliżający biografie i zasługi osób, które codziennie – lecz czasem zupełnie nieświadomie ‒ mijamy w drodze do szkoły czy pracy, albo podczas spacerów. Patronują one ulicom, alejom, skwerom oraz placom Poznania, a takie uhonorowanie ich w przestrzeni miejskiej jest wyrazem ogromnego szacunku i świadczy o ich wyjątkowości. Kiedyś społeczność lokalna uznała te postaci za godne szczególnego upamiętnienia i nie możemy pozwolić, by dziś odeszły one w zapomnienie. Dlatego właśnie ‒ poprzez serię tematycznych albumów ‒ zamierzamy systematycznie przywracać historie ludzi, którzy trafili na uliczne tabliczki. Zwłaszcza, że bez wyjątku są to fascynujące opowieści o nietuzinkowych bohaterach.W 2018 roku, z okazji stulecia wybuchu Powstania Wielkopolskiego, Fundacja planuje wydać okolicznościowy Powstańczy ulicznik poznański, w którym pojawią się wszystkie osoby związane z tym zwycięskim zrywem niepodległościowym, upamiętnione w miejskiej topografii Poznania.

Natomiast w tym roku – wspólnie z mecenasem projektu, poznańską spółką wodociągową Aquanet – przypomnieć pragniemy o czterech kobietach, których zasługi dla sukcesu Powstania Wielkopolskiego są być może nieoczywiste, ale nie do przecenienia. Nazwaliśmy je matkami chrzestnymi Powstania Wielkopolskiego, bo to one wychowały pokolenie młodych poznaniaków, którzy jako pierwsi ruszyli do powstania.

Kobiety, które stworzyły powstańców

O tych kobietach mówi się zwykle w kontekście nielegalnego szkolnictwa okresu zaborów, działalności społecznej oraz publicystycznej. I słusznie. Nie wyczerpuje to jednak doniosłości ich roli oraz wpływu, jaki wywarły na wydarzenie najbardziej spektakularne – samo powstanie.

Chcielibyśmy, aby tych kilka krótkich portretów przypomniało naszym czytelniczkom i czytelnikom, że Powstanie Wielkopolskie nie zapisałoby się w historii tak, jak znamy je dziś, gdyby nie grono odważnych kobiet, których życiowym wyzwaniem była ochrona młodych Polaków przed germanizacją. Z zadania tego wywiązały się doskonale ‒ wychowały świadomych, mądrych patriotów, którzy na przełomie 1918 i 1919 roku wywalczyli wolność dla Wielkopolski.

Matki chrzestne Powstania Wielkopolskiego

Powstanie Wielkopolskie nie stworzyło legendy poznańskiej Emilii Plater, która mogłaby symbolizować walkę Wielkopolanek z pruskim zaborcą. Nie ma w tym nic dziwnego, bo mieszkańcy naszego regionu od zawsze byli pragmatyczni, potrafili działać zespołowo i obca była im bohaterszczyzna, służąca budowaniu narodowych mitów. Nasze powstanie nie stworzyło kogoś na wzór Tadeusza Kościuszki, Piotra Wysockiego czy Romualda Traugutta, bo naszym antenatom nie zależało na legendzie, ale na realnym sukcesie i przyłączeniu Wielkopolski do odradzającej się powoli ojczyzny.

Po zwycięstwie, poznaniacy uznali rzecz za dokonaną i powrócili do codziennej pracy, nie celebrując nadmiernie swych powstańczych dokonań. Dlatego dopiero po stu latach powszechnej pamięci przywracane są postaci takich ludzi, jak Wincenty Wierzejewski, Mieczysław Paluch czy Stanisław Nogaj. Byli to przywódcy powstania, których patriotyzm, ale także odwaga, brawura, spryt i pomysłowość sprawiły, że Prusacy zostali rozbrojeni, a Wielkopolska wyzwolona.

Najbardziej opornie przebiega jednak proces przywracani pamięci o kobietach – powstańcach (czy może powstańczyniach) wielkopolskich. Zapewne dlatego, że nie pełniły one funkcji dowódczych, nie walczyły na pierwszej linii, a na dodatek niewiele spośród nich pozostawiło wspomnienia. Nie uważały bowiem, że prowadzenie kuchni polowych, ratowanie rannych w lazaretach, przenoszenie meldunków i rozkazów są warte memuarów. Dla nich były to działania naturalne i oczywiste.

Historykom udało się jak dotąd zidentyfikować około 350 kobiet czynnie zaangażowanych w Powstanie Wielkopolskie, a to ledwie kilka procent walczących. Kwerendy archiwalne pozwoliłyby pewnie dopisać do tej listy kolejne powstańczynie, ale prawda jest taka, że ustalenie, czy kobiety stanowiły 3%, a może 30% ogólnej puli powstańców nie jest wcale tak istotne. Ważne jest uświadomienie sobie fenomenu Powstania Wielkopolskiego, którego nie byłoby, gdyby nie… kobiety!

To właśnie kobiety były bowiem prawdziwymi i cierpliwymi organizatorkami powstańczego wojska. Przez długie lata ‒ narażając się na szykany pruskiej administracji, kary pieniężne, a nawet areszt i więzienie ‒ walczyły na pierwszej linii cichego frontu Najdłuższej Wojny Nowoczesnej Europy (tak określa się walkę Polaków z germanizacją w Wielkopolsce w latach 1815-1918). To je należy uznać za matki sukcesu tej wielkiej batalii, której Powstanie Wielkopolskie było tylko spektakularnym zwieńczeniem.

Kunktatorzy…

W grudniu 1918 roku Poznań był beczką prochu i wystarczyła iskra, by wybuchło powstanie. Iskrą tą stał się prowokacyjny przemarsz pruskich grenadierów i niemieckich mieszkańców miasta, którzy zrywali polskie oraz alianckie flagi. Młodzi Polacy chwycili za broń, padły pierwsze strzały, pierwsi ranni i zabici. Żadna siła nie mogła już powstrzymać wielkopolskiego powstania. Insurekcji, która nie miała naczelnika, ale miała swoje matki chrzestne.

Wielkopolscy przywódcy szanse na uzyskanie autonomii upatrywali w dyplomacji i ustaleniach wielkich mocarstw w Paryżu. Jeśli myśleli o zbrojnym przejęciu rządów w regionie, to jedynie dzięki Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera, która wylądować miała na Pomorzu i w zwycięskim marszu od północy wyzwalać kolejne prowincje zaboru pruskiego. Gdy na ulicach trwały już walki, w Poznaniu nie było żadnego generała, pułkownika ani nawet majora, który mógłby stanąć na czele powstańczego wojska. Naczelna Rada Ludowa kierowanie sztabem powierzyła Stanisławowi Taczakowi – niedawnemu porucznikowi armii pruskiej.

Kiedy starsi panowie debatowali nad sytuacją międzynarodową i jej implikacjami dla regionu, młodzi poznaniacy i poznanianki nie kalkulowali, tylko wyszli na ulice. Nie wierzyli, że wolność można dostać w prezencie, lecz byli głęboko przekonani, że o wolną Wielkopolskę w wolnej Polsce sami muszą zawalczyć i jeśli nie podejmą ryzyka, to nie odniosą sukcesu. Młodzi chłopacy oraz dziewczęta ruszyli do pierwszych szeregów i w ciągu kilku tygodni oswobodzili Poznańskie. Zwycięskim mocarstwom nie pozostało nic innego, jak przypieczętować stan faktyczny.

… i bojowniczki

Młodzi ludzie nie byli jednak osamotnieni ‒ wspierał ich ktoś, kto dawał im poczucie, że podejmują właściwe decyzje, że walczą w dobrej sprawie, że obowiązkiem Polaka jest chwycenie za broń i walka o niepodległość. Osobami, które stały za tym spontanicznym ruchem były kobiety – matki, babki, ciotki, nauczycielki; to one zadbały o odpowiednie wychowanie młodzieży, a każdy polski dom uczyniły twierdzą, za której próg nie miała dostępu pruska polityka germanizacyjna.

Z ich siły zdawała sobie sprawę Żelazny Kanclerz, twórca potęgi II Rzeszy Niemieckiej ‒ Otto von Bismarck, który uważał polskie, a w szczególności wielkopolskie, kobiety za największą przeszkodę dla niemieckich planów imperialnych. Ten niestrudzony germanizator i wielki wróg polskich dążeń wolnościowych, trafnie prorokował, że one właśnie mogą zatrzymać niemiecki Drang nach Osten

Dopóki będzie istnieć polska kobieta, istnieć będzie problem polski.

Poznanianki stworzyły „państwo równoległe” ‒ swoiste państwo podziemne, którego zadaniem nie było gromadzenie broni czy organizowanie akcji dywersyjnych, ale przechowanie i przekazanie młodym pokoleniom idei mądrego patriotyzmu.

Legalne, półlegalne, a czasem zupełnie nielegalne działania prowadzone przez rzesze kobiet sprawiły, że w grudniu 1918 roku do walki stanęły tysiące wielkopolskich patriotów i patriotek, którzy doskonale rozumieli wagę słów: wolność, niepodległość, ojczyzna, polskość, własny język i kultura. To właśnie ci młodzi ludzie, ukształtowani przez podziemne szkolnictwo polskie, przynieśli powstaniu zwycięstwo.

Matki chrzestne

Zapraszamy do przeczytania historii kilku kobiet, które stały na czele tego „podziemnego państwa idei”; kobiet, które kształciły i wychowywały młodych ludzi na światłych patriotów; kobiet, które stworzyły nielegalne szkolnictwo polskie w Poznaniu oraz Wielkopolsce i omijając publiczny system edukacji, prowadziły tajne komplety w prywatnych domach i mieszkaniach. Któż jednak chciałby dziś czytać o działalności społecznej i edukacji w pruskim Poznaniu?

Napiszemy więc o niezwykłej rodzinie mafijnej, jaka powstała w Poznaniu na przełomie XIX i XX wieku i o czterech matronach, prawdziwych capo di tutti capi, które stały na jej czele. Nie potrzebowały one rewolwerów ani rewolwerowców, żeby zbudować swoją pozycję ‒ osiągnęły ją dzięki swej uczciwości, nieustępliwości i przekonaniu o absolutnej słuszności tego, co czynią.

Na czele poznańskiej „mafii niepodległościowej”, tej wielkopolskiej mafii wolności, nie stał bowiem żaden ojciec chrzestny, ale cztery matki chrzestne ‒ kobiety, które zrezygnowały z założenia rodzin i posiadania własnych dzieci, aby w pełni oddać się innym.  Jak postanowiły, tak zrobiły.

  • Aniela Tułodziecka (1853-1932),
  • Janina Omańkowska (1859-1927),
  • Helena Rzepecka (1863-1916),
  • Zofia Sokolnicka (1878-1927)

to właśnie owe matki chrzestne Powstania Wielkopolskiego. Zapewne było ich znacznie więcej, ale któż potrafi przejrzeć tajną, mafijną strukturę stworzoną przez Wielkopolanki…

 

Autorka grafiki: Agnieszka Zaprzalska

Źródło: Fundacja Kochania Poznania „Matki chrzestne Powstania Wielkopolskiego”.

Cykl artykułów „Matki chrzestne Powstania Wielkopolskiego prezentujemy w ramach współpracy z Fundacją Kochania Poznania.

 

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!