Co by było, gdyby Quentin Tarantino przeczytał „Chamstwo” Kacpra Pobłockiego czy „Ludową Historię Polski” Adama Leszczyńskiego? Odpowiedź na to pytanie daje swoim najnowszym filmem Paweł Maślona. I choć jego obraz okrzyknięty został „dobrą zmianą” w polskim kinie historycznym, warto zastanowić się, czy „Kos” w ogóle jest filmem historycznym.

Odwołanie do Leszczyńskiego nie jest wcale nie na miejscu, figuruje on bowiem na liście osób pracujących przy filmie jako konsultant historyczny ds. obyczajowości (drugim konsultantem historycznym była prof. Grażyna Szelągowska). Nic dziwnego, że produkcję będącą jedną z pierwszych przedstawicielek zwrotu ludowego w kinie wspierał swą wiedzą badacz, który odpowiada za popularność tego nurtu w polskim mainstreamie.

Kadr z filmu, fot. Łukasz Bąk

O czym jest więc produkcja, która okazała się odkryciem zeszłorocznego Festiwalu w Gdyni? Mamy 1794 rok. Z dóbr swojego zmarłego ojca ucieka bękart Ignac (Bartosz Bielenia), który domaga się uznania swoich praw do spadku. W tym samym czasie do okrojonej po dwóch rozbiorach Rzeczpospolitej wraca planujący powstanie Tadeusz Kościuszko (Jacek Braciak), a towarzyszy mu wyzwolony niewolnik i przyjaciel, Domingo (Jason Mitchell). Panowie zmierzają do Krakowa, jednak nie wiedzą, że ich tropem podąża rosyjski rotmistrz Dunin (Robert Więckiewicz). Losy bohaterów skrzyżują się w dworku pułkownikowej Marii Giżyńskiej (Agnieszka Grochowska), przy kolacji, na której każdy będzie próbował ukryć cel swojej podróży…

Głównym twórcą „Kosa” jest Paweł Maślona, ale pomysłodawcą filmu był jego scenarzysta – Michał A. Zieliński, który sam zgłosił się do reżysera z propozycją nakręcenia tej produkcji. Dla samego Zielińskiego był to zresztą debiut w roli scenarzysty – i warto dodać, że całkiem udany. Jak opowiadał w jednym z wywiadów:

Na premierze pewnego filmu historycznego poznałem reżysera Pawła Maślonę. Przy winie zgodnie stwierdziliśmy, że takiego kina, jakie przed chwilą obejrzeliśmy, nie chcielibyśmy robić. Powiedziałem mu o swoim pomyśle. Poprosił, żebym wysłał mu tekst, na tamtym etapie to było kilkanaście stron zarysu scenariusza. Wysłałem.

Cel, który przyświecał Zielińskiemu i Maślonie, widać w „Kosie” jak na dłoni. Czuć wyraźną inspirację filmami Tarantino czy Sama Peckinpaha, a historyczne tło jest tu tylko pretekstem do pokazania pewnych zjawisk (skojarzenia z „Django” wcale nie są przesadzone). Inspiracje dotyczą jednak nie tylko filmowego warsztatu. To nie Kościuszko jest centralną postacią filmu, a chłop Ignac (świetna rola Bartosza Bieleni), który pragnie zostać uznanym za prawowitego syna zmarłego ojca, szlachcica Duchnowskiego. Jego relacja z Domingo stawia pytanie o podobieństwa między poddaństwem a niewolnictwem – wątek ten utrzymany jest w duchu książek wspomnianych wcześniej Leszczyńskiego czy Pobłockiego.

Car Paweł odwiedza Kościuszkę w więzieniu – miedzioryt na podstawie akwareli Aleksandra Orłowskiego (ze zbiorów Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie, nr inw. BZS.RKPS.7772.54)

Zieliński wykorzystał z biografii Kościuszki nie tylko głównego bohatera. Filmowy Domingo to tak naprawdę Jean Lapierre – adiutant Kościuszki, który pojawia się nawet w ikonografii, np. w szkicu Aleksandra Orłowskiego: „Car Paweł odwiedza Kościuszkę w więzieniu”. Wdowa, w którą wciela się Grochowska, wzorowana była na Ludwice Sosnowskiej – ukochanej Kościuszki, która zgodnie z wolą ojca poślubiła Józefa Aleksandra Lubomirskiego. To właśnie po rozstaniu z Sosnowską Kościuszko miał zdecydować o wyjeździe do Ameryki. Wprowadzenie wdowy Giżyńskiej, którą łączy z Kościuszką przeszłość, jest ciekawym zabiegiem nie tylko ze względu na jej historyczny odpowiednik – może być także przyczynkiem do zastanowienia się nad pozycją wdów w przedrozbiorowej Polsce. Jak pisał Michał Rogalski w artykule dla naszego portalu

Gdy mąż umierał, kobieta nie wracała już pod władzę ojca, braci, synów lub innych krewnych płci męskiej. Wdowa miała prawo całkowicie samodzielnie decydować o swoim majątku; o tym, kto zostanie jej kolejnym mężem czy – wreszcie – o tym, czy w ogóle wyjdzie za mąż.

Czy jednak kreowanie bohaterów na podstawie autentycznych biografii, czy nawet wykorzystanie prawdziwego bohatera znanego wszystkim z kart historii, czyni „Kosa” filmem historycznym? Trudno za taki uznać chociażby „Django” czy „Nienawistną ósemkę”. Sam reżyser podczas jednego ze spotkań określił swoje dzieło jako należące do gatunku rape and revenge – co widać w wątku Ignaca czy zbiegłego z pańskich dóbr Wojtka.

Kadr z filmu, fot. Łukasz Bąk

Twórcy filmu opowiadają historię o tym, co by się stało, gdyby w szlacheckim dworku spotkali się Kościuszko, wyzwolony niewolnik, rosyjski rotmistrz, wdowa, chłop. I nawet jeśli do takiego spotkania nie doszło, to warto zobaczyć, jaki pomysł miał na nie Zieliński. Filmowy Kościuszko poglądy ma bardzo współczesne, lecz nie jest to skutek zabiegów uczynionych na potrzeby produkcji. Dość przypomnieć, że pod koniec swojego życia dawny Naczelnik powstania wyzwolił swoich chłopów, pisząc w testamencie: „Czując głęboko, że poddaństwo przeciwne jest prawu natury i pomyślności narodów oświadczam niniejszem, iż znoszę je zupełnie i na wieczne czasy w majątku moim Siechnowicze”. Przekazał także swoje pieniądze znajdujące się w Ameryce na wyzwolenie i edukację czarnych niewolników.

To, że „Kos” nie jest filmem historycznym, nie jest równoznaczne z tym, że filmem złym (a nie każdy film historyczny jest dobry – polecamy recenzję „Napoleona”). Stoi za nim sprawna reżyseria i dobry scenariusz (szczególnie gdy akcja przenosi się do dworku), a także znakomite aktorstwo. Bielenia, Więckiewicz, Braciak czy Grochowska stworzyli postacie z krwi i kości, których losy realnie interesują widza – nie tworzą listy nazwisk z podręcznika do historii. Bo z biografii Kościuszki łatwo było taki filmowy podręcznik uczynić – monumentalne widowisko z przysięgą na Rynku, uniwersałem połanieckim i bitwą pod Racławicami, nie mówiąc już o przedstawieniu Kościuszki jako Wielkiego Bohatera Narodowego (mógłby o nim na spokojnie powstać film w stylu ostatnich hollywoodzkich biografii: „Oppenheimera”, „Napoleona” czy „Maestra”). Kościuszko w wykonaniu Braciaka nie jest hurraoptymistycznym idealistą, zdaje sobie sprawę z kondycji polskiego społeczeństwa – daje temu wyraz m.in. w scenie, gdy konstatuje, że Polacy to chyba wcale nie chcą wygrywać wojen. „Kos” punktuje narodowe przywary – te, które przyczyniły się do upadku Polski w XVIII wieku, jak i te, które możemy obserwować w polskim społeczeństwie także dzisiaj.

Kadr z filmu, fot. Łukasz Bąk

I choć konwencje obu produkcji są różne, to „Kos” należy też zdecydowanie do tego samego uniwersum, co serial „1670” produkcji Netflixa – szlachta z filmu Maślony to potomkowie sarmatów z Adamczychy, a tłumaczenie przygotowującemu Kościuszce powstanie, że „szlachta na koń siędzie, i jakoś to będzie”, brzmi jak argument, który równie dobrze mógłby paść z ust Jana Pawła.

Nie jest to film, który spodoba się każdemu. Rozczarowani mogą być ci, którzy oczekiwać będą Kościuszki na pierwszym planie, jak i te osoby, które nie są fanami gatunku rape and revenge. Warto jedna dać „Kosowi” szansę, chociażby dla świetnie zagranych postaci. Produkcja ta może także stać się pretekstem do sięgnięcia po historyczne prace, by zweryfikować wizję reżysera i scenarzysty. Zieliński pisał z wiarą w publiczność, bo we wspomnianym wywiadzie powiedział: „Jeśli widzowie będą na filmie ziewać, to żadne zawarte w nim zaklęcia edukacyjne nie zadziałają. Jeśli ich wciągnie, to wiedza o Kościuszce jest w necie na jeden klik”.

Agata Łysakowska-Trzoss
Agata Łysakowska-Trzoss – doktorantka na Wydziale Historii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, gdzie przygotowuje pracę doktorską poświęconą beneficjentom organizacji dobroczynnych w dziewiętnastowiecznym Poznaniu. Jest kierowniczką grantu „Ubodzy miasta Poznania w Kartotekach Towarzystwa Dobroczynności Dam Polskich 1845–1853” realizowanego w ramach konkursu PRELUDIUM-19 Narodowego Centrum Nauki. Bada historię życia codziennego, rozwój miast oraz historię filmu. Publikowała teksty w serwisach popularnonaukowych Histmag.org, twojahistoria.pl i ciekawoskihistoryczne.pl i historiaposzukaj.pl. Na Instagramie prowadzi profil „Dziewczyna z historią”.

Leave a Reply