„Dzień wczorajszy, dzień 26 stycznia – to […] dzień prawdziwie historyczny. Przeżywaliśmy wczoraj chwilę, która przejdzie do historii Narodu, o której potomkowie nasi po wiekach mówić będą. Przeżywaliśmy chwilę, na którą pokolenia całe czekały od przeszło wieku. […] Byliśmy świadkami uroczystości zaprzysiężenia zawiązku, podwaliny przyszłej potężnej armii polskiej”.
Tak w styczniu 1919 roku w lokalnej prasie opisywano uroczyste zaprzysiężenie Dowództwa Głównego i pierwszych oddziałów Armii Wielkopolskiej. Był to moment, w którym w Poznaniu i Wielkopolsce wiele się działo, o czym pisały ulubione gazety mieszkańców miasta. Czymże jednak byłaby relacja prasowa, nawet najbardziej porywająca, gdyby nie zdjęcia ilustrujące ważne wydarzenia? Pośród fotografów aktywnych w tamtym czasie szczególne miejsce zajmuje Kazimierz Greger, autor serii zdjęć z przełomu 1918 i 1919 roku. Nie tylko przemierzał on poznańskie ulice z aparatem w ręku, lecz także osiągnął sukces, wytrwale przez lata budując firmę, z której produktów korzystano nawet na innych kontynentach.

Jak to wszystko się zaczęło
Greger rozwijał swój fotograficzny biznes w Poznaniu, lecz rodowitym poznaniakiem nie był. Na początku XX wieku, mając 16 lat, przybył nad Wartę z Inowrocławia, by w stolicy regionu uczyć się zawodu… drogerzysty. Młodego Kazika wziął pod swoje skrzydła Bronisław Śniegocki, właściciel założonej w latach 90. XIX wieku Drogerii Universum, w której „dział fotograficzny jest tak bogato zaopatrzony we wszelkiego rodzaju nowości, iż śmiało można powiedzieć, nie ma równego w całym zaborze pruskim”. Być może to właśnie tam Greger zainteresował się fotografią.

Dostępne opracowania podają, że uczył się również w gimnazjum oraz podjął studia ekonomiczne w Berlinie, a we Wrocławiu i Dreźnie, znanym z fabryk fotograficznych, odbywał praktyki fotograficzne i nawiązywał pierwsze kontakty biznesowe.
W 1910 roku wrócił do Poznania, gdzie od kilku lat mieszkała jego matka, wdowa po urzędniku Ludwiku Gregerze, Władysława ze Smoniewskich. Powrót oznaczał zakończenie etapu edukacji i rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu. Greger otworzył niewielki sklep fotograficzny przy Victoria-Strasse 9 (ob. ul. Gwarna). Początkowo była to spółka, a współpracownikiem Gregera był rok od niego starszy Bogdan Pyszkowski, który również uczył się u Śniegockiego i w 1910 roku powrócił z Berlina. Z czasem wspólnik został spłacony, a Kazimierz rozpoczął budowę swego fotograficznego imperium.
Po dwóch latach firma została przeniesiona na Berlinerstrasse 20 (ob. ul. 27 Grudnia), a więc do ścisłego centrum miasta, gdzie wkrótce miały się rozegrać ważne wydarzenia. Zanim jednak do nich doszło, w 1914 roku wybuchła Wielka Wojna, co przyspieszyło rozwój firmy. Zakład fotograficzny odwiedzało w czasie wojennym wielu żołnierzy szykujących się do wyruszenia na front, by zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia, które mogli zostawić najbliższym.

Z aparatem wśród powstańców
Po czterech latach konfliktu historia zaczęła się toczyć wprost za oknami firmy Gregera, który nie mógł pozostać na to obojętny. W grudniu 1918 roku wyruszył ze sprzętem fotograficznym na miasto, by uwiecznić obrady Polskiego Sejmu Dzielnicowego, pochód dzieci polskich Ritterstrasse (ob. ul. F. Ratajczaka) i tłumy zgromadzone przed hotelem Bazar, w którym zatrzymał się mistrz Paderewski tuż przed wybuchem powstania wielkopolskiego. Oczekującym na pojawienie się kompozytora umilały czas orkiestry wojskowe. To oczywiście nie wszystko. Na zdjęciach znaleźli się najważniejsi lokalni politycy i wojskowi Armii Wielkopolskiej, w którą powoli przekształcały się powstańcze oddziały.
Nie mogło go zabraknąć na Wilhelmplatz (ob. pl. Wolności), gdzie 26 stycznia 1919 roku na pokrytym śniegiem placu w obecności gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego, członków Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej, żołnierzy i licznej publiczności odprawiono mszę polową. Na jednym ze zdjęć widoczna jest delegacja pań z ufundowanym sztandarem, który wręczono pocztowi sztandarowemu 1 Pułku Strzelców Wielkopolskich. Tego dnia żołnierze złożyli uroczystą przysięgę i przedefilowali przed zgromadzonymi mieszkańcami miasta. Greger wykonał wtedy dwadzieścia dwie fotografie. Podobne uroczystości miały miejsce m.in. w koszarach przy Auguste-Victoria-Strasse (ob. ul. Grunwaldzka) i w Forcie Winiary. Na fotograficznej kliszy uwieczniono także m.in. powitanie misji międzysojuszniczej w marcu 1919 roku, pogrzeb podoficera Vinzencio Cittaginiego – Włocha w służbie polskiej, powstańca wielkopolskiego – oraz obchody 3 Maja na Ławicy i pochód nad Maltę, gdzie zainaugurowano sypanie Kopca Wolności. Greger był też świadkiem wizyty Józefa Piłsudskiego w Poznaniu i defilady Armii Wielkopolskiej przed Naczelnikiem w październiku 1919 roku.
Wkrótce w ofercie zakładu Gregera znalazły się pocztówki sprzedawane w numerowanych seriach, i to na wielką skalę. Wykorzystywano je w codziennej korespondencji oraz jako pamiątki przypominające ważne chwile z życia miasta i jego mieszkańców, świadków tamtych czasów. Fotografie te to niezwykłe źródło historyczne, dlatego też trafiły na Polską Listę Krajową Programu UNESCO Pamięć Świata. O tym, jak ważne było dokumentowanie codzienności, przekonywał sam Greger, który miał świadomość (dużą!), że może to być ciekawe źródło dla badaczy, i różnymi sposobami zachęcał do zajmowania się fotografią.
Frontem do klienta

Wraz z odzyskaniem niepodległości Gregera pochłonęła praca związana z rozwojem firmy i popularyzowaniem fotografii. W 1929 roku przygotował na Pewukę obszerną ekspozycję, prezentującą najnowocześniejszy sprzęt fotograficzny, optyczny i radiowy, a wraz z Poznańskim Towarzystwem Miłośników Fotografii zorganizował towarzyszący targom Salon Międzynarodowy, na którym prezentowali się najlepsi fotografowie z całego świata.
Okres świetności firmy przypadł na lata 30. XX wieku. Zatrudniała wówczas do pięćdziesięciu pracowników w działach: fotoaparatów, materiałów fotograficznych, przyborów fotograficznych, projekcyjnym i kinowym. Prowadzono korespondencję z klientami, żadnego zgłoszenia nie pozostawiając bez odpowiedzi. Dziennie, nawet w okresie wakacji, wpływało kilkaset listów. W sprzęt fotograficzny zaopatrywano klientów w całym kraju – czemu sprzyjała upowszechniająca się sprzedaż wysyłkowa – a także rodaków z Rumunii, Czechosłowacji, Holandii, Belgii, Norwegii i Ameryki.
Oprócz zawsze najnowocześniejszego sprzętu oferowano klientom porady w zakresie jego używania, raz w roku zaś – bezpłatny przegląd i konserwację. Ponadto dawano możliwość zamiany starego sprzętu na nowy. Kupujący wpłacał jedną piątą ceny aparatu, a resztę rozkładano na miesięczne raty. Fabrycznie nowe aparaty, które wyszły z mody lub zostały zastąpione przez jeszcze nowsze modele, można było kupić po obniżonej cenie (nawet do 60%). Dbano też o turystów, którzy – dostarczywszy wcześniej szczegółów wakacyjnych planów – mogli liczyć na przesłanie potrzebnych materiałów, by nie wozić wszystkiego ze sobą. Była to tzw. umowa wakacyjna. W okresie letnim wprowadzano też dział przesyłek pospiesznych i system ekspresowego wywoływania negatywów. Poza tym bezpłatnie oceniano nadesłane przez klientów zdjęcia.
Klient był na pierwszym miejscu. Należało o niego dbać, o czym Greger przypominał swoim pracownikom:
Obsługiwać należy wszelką klientelę z równą uprzejmością. Bowiem człowiek w kurtce roboczej płaci tą samą monetą co i piękna dama w jedwabiach. Każdego klienta cenić trzeba jako tego, który kupując towar, umożliwia nam egzystencję życiową. Nie można udzielać pierwszeństwa nowemu klientowi, natomiast starania obsługi winny być wytężone w kierunku pozyskania go na stałe. Informacyj technicznych udzielać należy wyraźnie i zrozumiale zwłaszcza, gdy chodzi o wyjaśnienie przyczyny nieudałych wyników w fotografowaniu. Dobrze udzielone rady zacieśniają węzły handlowe pomiędzy klientem a firmą.

Pisze Kazimierz do Kazimierza
Greger okazał się człowiekiem o dużym talencie do wzorowej działalności propagandowej, jak to wówczas określano. Ukuto nawet nowy zwrot – gdy myślano o dobrej reklamie, mówiono o „fotogregerowaniu”. Skuteczności reklamy dowodzą entuzjastyczne wręcz opinie o świadczonych usługach i zakupionym sprzęcie, nadsyłane z całego kraju. Publikowano je na kartach wydawanych przez Gregera, bogato ilustrowanych „Poradników”, które rozdawano bezpłatnie i rozsyłano po kraju w nakładzie osiągającym 130 tys. egzemplarzy. Czytelnicy mogli w nich poczytać o historii i nowym sprzęcie oraz znaleźć mnóstwo porad, jak robić dobre zdjęcia.
Firma miała zadowolonych klientów chociażby w stolicy:
22 lutego 1937. […] dziękuję za umożliwienie mi kupna […] aparatu […], który bez pomocy firmy Foto-Greger byłby u mnie jeszcze długo tylko w sferze marzeń. Tym bardziej, że tu w Warszawie za taki sam aparat żądano gotówką 300 zł. […] Dlatego też uważam firmę Foto-Greger za jedyną, w której można nawet przy skromnych zasobach finansowych nabyć coś wysokowartościowego.

Niejeden u Gregera mógł zrealizować swoje marzenia o dobrej jakości sprzęcie. Wśród zadowolonych klientów był też jego imiennik, Kazimierz Nowak – pionier polskiego reportażu, fotograf i podróżnik, który w ciągu pięciu lat przebył Afrykę z północy na południe. Podczas podróży wykonał ok. dziesięciu tysięcy zdjęć. W jednym z „Poradników” opublikowano fragment jego listu. Nowak zastanawiał się:
która część […] ekwipunku była [mu] najdroższą i najkonieczniejszą. Aparat fotograficzny! – Tak! I spieszę przede wszystkim podziękować Szan. Panu za dobrą radę – dzięki której nabyłem u Niego „Contax […] Był tak silnym i solidnie wykonanym, że przez 5 lat nie miałem z nim żadnego kłopotu, ani naprawy. Kilkakrotnie wpadłem wraz z Contaxem do wody, ale ani woda, ani pył, upały itd. Nie uszkodziły kamery.
Pisał w liście do żony: „Reklamować będę wszędzie i na każdem miejscu tak firmę «K. Greger», jak i aparat, względnie fabrykę, która go wykonała”. Szczęśliwy był również właściciel największego w Polsce sklepu ze sprzętem fotograficznym, jak twierdził bowiem: „tysiącom już dopomogłem nabyć aparat”.

Greger oferował miłośnikom fotografii także słowo drukowane. Były to nie tylko „Poradniki”. Wspierał „Polski Przegląd Fotograficzny”, a gdy ten przestał się ukazywać, założył własny tytuł – „Wiadomości Fotograficzne”, jedno z pierwszych i najlepszych pism fotograficznych w Polsce, popularny miesięcznik o fotografii amatorskiej, którego „bogata, aktualna i ciekawa treść numeru zachęca i zniewala do pisma”. Popularyzować fotografię miało również Towarzystwo Miłośników Fotografii w Poznaniu, którego Greger był skarbnikiem. Oferowało ono kursy fotograficzne dla początkujących i już nieco doświadczonych. Zapisy przyjmował Greger przy kasie w swojej firmie.

„Cud energji polskiego kupca”
W 1932 roku Greger przeniósł swoją firmę spod numeru 20 pod numer 18, gdzie zajął lokale w kamienicy frontowej Teatru Polskiego. Na uroczystości poświęcenia pojawili się zaproszeni goście z Polski i zagranicy. O otwarciu nowej siedziby rozpisywała się lokalna prasa, z podziwem patrząc na sukces poznańskiego kupca, który nie tracił rozmachu nawet w czasach kryzysu lat 30. Pisano m.in.: „Nowe lokale przedstawiają się niezwykle gustownie, przyczem urządzone w stylu modernistycznym, konkurować mogą z najelegantszemi składami zagranicznemi”. Goście udali się na zwiedzanie firmy, po czym odbyło się przyjęcie, na którym przemowom nie było końca.
W innym miejscu na łamach gazet nieco szerzej opisano nowoczesne wnętrza:
Foto-Greger posiada własne, nowocześnie urządzone laboratorja pod kierunkiem cenionego fachowca-fotografa, p. J. Pucińskiego. Nowa siedziba jest dowodem szerokiej rozbudowy firmy. Duży lokal frontowy, połączony z gustownie urządzonemi ubikacjami dalszemi mieści całe bogactwo niezmiernie cennych, artystycznie wykonanych objektów fotograficznych i optycznych, jakiemi Foto-Greger w swym magazynie dysponuje. Podręczne ciemnie i własna salka do próbowania aparatów kinematograficznych składa się na nowoczesną całość przedsiębiorstwa, prowadzonego wytrawną ręką p. Kazimierza Gregera przy pomocy pracy męża oddanej, dzielnej jego małżonki ku niezawodnemu powodzeniu i wyżynom handlowym.
W 1935 roku świętowano dwudziestopięciolecie firmy. W wydarzeniu brali udział przedstawiciele przemysłu fotograficznego z całej Europy. Wielu z nich było przyjaciółmi Gregera. Z tej okazji urządzono okolicznościową wystawę. Od zaprzyjaźnionych instytucji spływały dyplomy i podziękowania. W 1936 roku Greger otrzymał Złoty Krzyż Zasługi. Został także odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Interes rozwijał się na tyle dobrze, że w 1938 roku Greger postanowił otworzyć filię domu handlowego „Foto-Greger” w Warszawie, przy ul. Nowy Świat 38. Miała ją poprowadzić jego córka, Maria. Niestety nadszedł rok 1939…

Od powstania wielkopolskiego do powstania warszawskiego
Greger kojarzony jest przede wszystkim z powstaniem wielkopolskim, ale w opowieści o tym poznańskim kupcu nie może zabraknąć również wzmianki o powstaniu w getcie warszawskim i powstaniu warszawskim z 1944 roku.
Zanim jednak Greger trafił do Warszawy, przebywał w obozie przejściowym na Głównej, dokąd został wysiedlony przez Niemców, którzy odebrali mu budowaną przez lata firmę. Przekazano ją w ręce niemieckiego mieszkańca Poznania, przedwojennego klienta, Ernsta Stewnera, który pozostawił pracowników Gregera na ich stanowiskach i kontynuował działalność poprzednika.
Greger rozpoczął wojenną tułaczkę i wkrótce przedostał się z Wielkopolski do stolicy. Tam osiadł i zajął się prowadzeniem warszawskiej filii. W 1943 roku przeżył boleśnie śmierć żony. Rok wcześniej stracił też matkę. Nie zamknął się jednak w czterech ścianach swego zakładu, lecz – podobnie jak czynił to przez całe życie – pozostał aktywny. Pomagał wygnanym z Poznańskiego oraz zaangażował się w działalność podziemia. Kilkadziesiąt egzemplarzy swego „Poradnika” rozdał konspiracyjnym fotografom. Jednym z nich był warszawiak Zbigniew Borowczyk, który przez lata mógł obserwować swego nauczyciela przy pracy. Przed wojną ukończył kurs fotograficzny w Poznaniu, a w czasie wojny pracował u Gregera. Wywoływał tam prywatne filmy, ukazujące m.in. płonące warszawskie getto.
W 1944 roku Greger udostępnił swój zakład powstańcom warszawskim. Jerzy Tomaszewski, fotoreporter i korespondent, wspominał:
1 sierpnia rozpocząłem swoją pracę. […] zostałem skierowany do firmy Foto-Greger na Nowym Świecie. Było to bardzo duże, polskie, przedwojenne laboratorium. […] Pan Greger oddał mi do dyspozycji całe laboratorium i swoją pracownię. Do pracy zaangażowałem swoją laborantkę, panią Wacławę Zacharską. Wywoływała ona dostarczane przeze mnie filmy i robiła z nich powiększenia, które ja z kolei oddawałem do redakcji „Rzeczpospolitej” […]. Moje zdjęcia były umieszczane w prasie powstańczej i w gazetkach wywieszanych na ulicach Warszawy. Trwało to prawie do końca sierpnia. W czasie Powstania zrobiłem ok. 1800 zdjęć.
Laborantka ocaliła negatywy z powstania, ukrywając je w mieszkaniu w kamienicy, która przetrwała wojnę.
Przetrwały zdjęcia, ale pamięć o tym, dzięki komu powstały, powoli się zacierała. Po wojnie Greger mieszkał i pracował w Krakowie i Wrocławiu. Zmarł w Warszawie, gdzie został pochowany. Na cmentarzu na Powązkach spoczywa wspólnie z bliskimi w skromnym grobie. Z dala od miasta, które obserwowało jego wytrwałą pracę na rzecz polskiej fotografii.
Bibliografia
- Piotr Gawron, Foto-Greger – historia zapomnianej potęgi, [w:] „optyczne.pl”, 18 lipca 2016 [dostęp: 27 listopada 2025], <https://www.optyczne.pl/510.1-artyku%C5%82-Foto-Greger_-_historia_zapomnianej_pot%C4%99gi.html>.
- Kazimierz Greger – kronikarz niepodległości, reżyseria Zbysław Kaczmarek, 2018.
- Kartoteka Ewidencji Ludności Miasta Poznania.
- Jacek Y. Łuczak, Polska Kazimierza Nowaka. Przewodnik rowerzysty, Wydawnictwo Sorus, Poznań 2011.
- Grzegorz Łukomski, Kazimierz Greger – fotograf, dokumentalista i kupiec (1887–1967), „Kronika Miasta Poznania”, nr 3 (1987), s. 39–56.
- „Nowy Kurier”, 1932.
- Justyna Żarczyńska, ZAPISKI Z LAMUSA. Nowa siedziba pana Gregera, [w:] „poznan.pl”, 5 lutego 2025 [dostęp: 27 listopada 2025], <https://www.poznan.pl/mim/wortals/cik/news,1200/zapiski-z-lamusa-nowa-siedziba-pana-gregera,246684.html>.










